Jak informuje Warszawa, której kiedyś nie będzie doszło do dewastacji zabytku! I to nie byle jakiego!
Henrykowska fabryka, uruchomiona w 1904 roku, służyła wytwarzaniu drożdży prasowanych na potrzeby piekarstwa, za pomocą tzw. metody wiedeńskiej. Surowcem do produkcji były różne gatunki zboża, rozgotowywane w parnikach (kotłach o dużej pojemności) na gęstą masę, do której dodawano następnie słód – zmielone kiełki zbożowe, które powodowały przekształcanie złożonych cukrów zawartych w masie zbożowej na cukry proste. Masę scukrowanego zboża poddawano następnie fermentacji za pomocą drożdży, które po namnożeniu się zbierano z powierzchni w postaci piany i prasowano, aby wycisnąć z nich wodę. Wartościowym produktem ubocznym tego procesu była znaczna ilość alkoholu, pozyskiwanego z przefermentowanej masy w aparaturze odpędowej – możemy przeczytać na warszawa wikia.
Na ul. Uczniowskiej na 29, na Białołęce doszło do kuriozalnego zniszczenia zabytku, który był w GEZie!!!
„Post o tym budynku już był kilka miesięcy temu. Wtedy (jesień 2017) miał jeszcze pierwotny wygląd. Wymurowany z cegły, z leciwymi tabliczkami adresowymi oraz latarenką adresową. Należy się cieszyć, że zabytkowe obiekty są remontowane, ale… Czy dawny dom mieszkalny dla pracowników pobliskiej Gorzelni/Drożdżowni Bienenthala wygląda teraz jak zabytek? Pomalowany na pomarańczowo, tabliczki i latarenka zniknęły. Czy tak wygląda ochrona w Gminnej Ewidencji Zabytków? Bardzo smutne.” – pisze Warszawa, której kiedyś nie będzie (https://www.facebook.com/Warszawatraciurok/posts/1349073301861157)
W rozmowie z Metrowarszawa.pl Bartłomiej Włodkowski z Fundacji AVE tłumaczy, co się wydarzyło, że zabytkowy dom z 1904 roku wygląda tak… jak wygląda.
„- Mimo naszych próśb, dom przez wiele lat nie był wpisywany ani do rejestru zabytków ani do Gminnej Ewidencji Zabytków. Został wpisany dopiero w momencie, w którym ZGN (Zakład Gospodarowania Nieruchomościami), który administruje budynkiem w imieniu Urzędu Dzielnicy Białołęka, podjął decyzję o ociepleniu budynku w ten sposób. Więc prawo nie zostało złamane. Problem jednak w tym, że nikt z radnych, nikt z urzędu dzielnicy nie pomyślał, że ten budynek jest nieco inny niż inne budynku komunalne miasta i może należałoby pomyśleć o wyremontowaniu go inaczej, np. wyłożeniu go styropianem od wewnątrz – opowiada Bartłomiej Włodkowski.
Niestety, jak mówi, w związku z tym, że budynek nie figurował w rejestrze zabytków, najprawdopodobniej przyjęto najprostszą metodę. – Połóżmy styropian, zamalujmy, ludziom będzie cieplej. Zrobimy tanim kosztem, wszyscy będą zadowoleni – mówi Włodkowski.
Remont ruszył w połowie maja 2017 roku. – Gdy zobaczyliśmy, że stoją rusztowania i jedna ściana jest już obłożona styropianem, natychmiast interweniowaliśmy. Skierowaliśmy pisma do ZGN-u, urzędu dzielnicy i konserwatora zabytków, aby jak najszybciej wpisać budynek do ewidencji i usunięcie tego styropianu. Reakcja konserwatora była błyskawiczna, przychylił się do naszej prośby. I wstrzymano prace. Natomiast zarząd dzielnicy i radni nie reagowali – opowiada Włodkowski.” (https://www.msn.com/pl-pl/styl-zycia/nowoczesne-zycie/skandal-jak-wyremontowali-zabytkowy-dom-na-bia%C5%82o%C5%82%C4%99ce-wybrali-najprostsz%C4%85-metod%C4%99-bo-taniej/ar-AAvY8el)”
CHORY KRAJ!