Pełna zgoda. Te przystanki powinny nazywać się pl. Weteranów 1863 r., a nie Park Praski.
Obecny obszar dzielnicy (administracyjnej) Praga Południe odpowiada prawie obszarowi dzielnicy (okręgowi 17.) Grochów istniejącej od przyłączenia do Warszawy w 1916 roku. Jedynie Kamionek należał przed wojną do dzielnicy (okręgu 15.) Praga Południe, która sięgała wtedy do ulic Ząbkowskiej i Radzymińskiej. Już wtedy była nieprawidłowa, bo dotyczyła terenów Skaryszewa (nazwa zanikła w związku ze zniszczeniami napoleońskimi) i Kamionka. Przy okazji przywracamy pamięć o Skaryszewie, zalewanym nazwą Port Praski. Dzięki temu niewłaściwemu nazewnictwu dzielnica, której przysługuje nazwa Praga musi się nazywać Praga Północ. Rodzi to wiele nieporozumień i jest niezgodne z zasadami nazywania dzielnic administracyjnych w Warszawie: od nazwy głównej (początkowej lub dominującej obszarowo i historycznie) dzielnicy funkcjonalnej – czytamy na stronie varsavianisty, Rafała Wodzickiego, który wystosował do Prezydenta Warszawy petycję.
Treść petycji
W związku z tym, że wszędzie gdzie piszę moje paraekspertyzy jestem zbywany w podobny sposób przez niekompetentne osoby (robi się ze mnie nierozumiejącego) jestem zmuszony pisać kolejny raz do Prezydenta, wiedząc, że jest osłaniany przed wiedzą przez urzędników. Otóż przystanki komunikacji miejskiej na placu Weteranów 1863 r. powinny nazywać się pl. Weteranów 1863 r., a nie Park Praski. Jest to uzasadnione zarówno przez względy informacyjne (Park Praski jest duży i nie oznacza tylko punktu jak pl. Weteranów 1863 r.), jak i upamiętnienia Weteranów, którzy mieli nieopodal swoje schroniska. Już spotkałem się z twierdzeniem, że placu Weteranów tam nie ma, co wynika z tego, że Park „wciągnął” pół Placu.
Przy okazji podkreślam, że gdy plac nie miał nazwy, stosowana była, także na tablicy autobusu zwyczajowa nazwa pl. św. Floriana – od kościoła. Jest to nagminne zjawisko w Warszawie, że z braku urzędowych nazw ludzie tworzą sobie nazwy zastępcze. Potem bywają o nie awantury, bo znajdują one swoich obrońców nawet gdy są tak złe jak rondo Wiatraczna. Wypadałoby poza tym doprowadzić do unifikacji systemów nazewniczych, oczywiście po ich naprawie.
Wpieranie, także przez prezydentów wg wskazań ZDM, że system MSI jest dobry, choć pełno tam błędów to kpina z ludzi. O zasadach nazewnictwa napisałem już bardzo dużo i powinno być to traktowane jako ważny materiał konsultacyjny, a nie zbywane głupimi odpowiedziami, czy milczeniem lekceważącym temat.
Proszę więc o nie przysyłanie odpowiedzi zbywających, jak to często się dzieje, co przedłuża trwanie zła.
Nie ma co dyskutować z opinią powyżej, gdyż w tym jakże krótkim liście pan Wodzicki ujął kilka bardzo ważnych spraw. Po pierwsze mamy kolejny dowód, że mało kto zna historię Warszawy. Nazwy ulic, placów czy przystanków mają być historycznymi azymutami pamięciowymi, tożsamościowymi. Po drugie, potwierdza się to o czym od lat piszemy, że Zarząd Dróg Miejskich składający się praktycznie (szczególnie dyrekcja) z przyjezdnych urzędników, nie zna Warszawy. Nas to nie nie dziwi, ale dziwi fakt, że Trzaskowski niczego nie analizuje i zawierza nasze sprawy kompletnym głupcom, dla których historia Warszawy jest zwykłym obciążeniem. Opinia Puchalskiego (kompletnego ignoranta w każdych sprawach) jest dla prezydenta Warszawy ważniejsza, niż pełna jasności wykładnia historyczna.
Pana Rafała podziwiamy od lat, często publikujemy jego opinię, i jako redakcja skupiająca znawców Warszawy, w pełni się z nim zgadzamy. I dodamy od siebie, że to nie są sprawy błahe – to są sprawy zasadnicze – ale kto by się w tym sowieckim ratuszu tym przyjmował.
Jak słusznie zauważył nasz czytelnik; Placu Weteranów… nie ma, ale plac pięciu rogów a jakże – jest…
Niestety, nie dziwi też że milczą przewodnicy miejscy i tzw varsavianiści, którzy wybitnie cicho siedzą odkąd Trzaskowski siedzi w Ratuszu…