[ANALIZA] Wiemy skąd taki lament neokomuny na Pradze Północ
Wczoraj Czarzasty rozwiązał warszawskie struktury Lewicy w Warszawie, co oznacza że taki Marek Szolc czy Agata Diduszko-Zyglewska muszą szukać sobie miejsce, bo jest mało prawdopodobne aby Czarzasty obsadził ich w swoich strukturach. Warto przypomnieć też, że dosłownie parę dni wylecieli też z miejskich struktur PW. Wczoraj też neokomuna (to doborowe towarzystwo widzimy na zdjęciu na górze) lamentowała przed urzędem Pragi Północ. Wiemy skąd ten skowyt.
Bili na alarm
Biliśmy na alarm wraz z Grzegorzem Walkiewiczem (to ten cham od jebać kler i do budy kmiocie), że 720 tys. złotych po prostu znikło z budżetu Dzielnicowego Biura Finansów Oświaty na warszawskiej Pradze Północ. Jeden z pracowników utworzył kilkanaście fikcyjnych etatów i wyprowadzał pieniądze. Sprawa wyszła jeszcze zimą, od tamtego czasu zarząd dzielnicy – w osobie wiceburmistrza Kacprzaka – bronił się groteskowym stwierdzeniem, że jego zarząd nad biurem jest iluzoryczny.
Apelowaliśmy wtedy do prezydenta Trzaskowskiego o ustalenie zarządu komisarycznego w dzielnicy. Nie stało się to, ale PO straciło władzę w dzielnicy na rzecz PiS i Kocham Pragę. Z ratusza nie ma tu żadnej reakcji. Chyba że za tę reakcję można uznać drastyczne zmniejszenie środków finansowych dla Pragi Północ – lamentuje Hanna Gill Piątek.
Clue sprawy
Lament neokomuny bierze się stąd, że razem z PO tracą całkowicie kontrolę nad kolejną dzielnicą. Po drugie Kocham Pragę i Kacprzak są wrogo nastawieni do uzurpatorów miejskich (szczególnie do patologii z MJN czy Dla Pragi), po trzecie Jacek Wachowicz z Kocham Pragę bardzo konsekwentnie zajął się dziwnym finansowaniem tej miejskiej patologii. Po czwarte, neokomuna nie napisała, że człowiekiem który okradł Pragę był członek PO.
O dziwnym finansowaniu uzurpatorów miejskich z Pragi piszemy od miesięcy. Niejasne są całkowicie kwestie finansowanie ich działalności, tak samo jak ich statusu, dlatego też założyciel Kocham Pragę wysłał do Trzaskowskiego następujące pismo.
W związku z informacją na temat budżetu Centrum Komunikacji Społecznej na rok 2022 rok ( budżet z 4 167 500 zł w roku 2021, a w roku 2022 planowany na 3 730 570 zł) chciałbym zwrócić uwagę Pana Prezydenta na kwestie związane z finansowaniem projektów w ramach konkursów dotacyjnych. Gospodarowanie finansami publicznymi powinno być celowe i oszczędne, szczególnie teraz, gdy finansowanie zadań samorządów napotyka trudności. W wielu obszarach planowane są cięcia budżetowe na rok 2022. Jak się dowiadujemy „ Z planów budżetowych przedstawionych przez wiceprezydenta Aldonę Machnowską-Górę wynika, że w 2022 roku w biurach (które organizują konkursy dla organizacji) oraz w dzielnicach na realizację zadań przez organizacje pozarządowe zaplanowano 291 597 829 zł. To o 13 283 551 zł mniej niż było planowane w roku obecnym. Biura będą miały ogółem do rozdysponowania 242 254 672 zł (o 9 887 260 zł mniej niż planowano na 2021 r.), a dzielnice 48 872 157 zł (o 3 396 291 zł mniej niż w 2021 r.).” ( za www.ngp.pl) W związku z tym należy z szczególnie dbać wydatkowania pieniędzy przeznaczonych na dotacje.
Sama idea zlecania zadań organizacjom pozarządowym jest ze wszech miar słuszna. Po pierwsze: często organizacje mają znakomite pomysły, znają potrzeby społeczności lokalnej, dysponują fachowymi siłami o świetnym przygotowaniu merytorycznym i doświadczeniu. Z niepokojem jednak obserwuję, że dotacje są przeznaczane także na działania pozorne, wydatki niegospodarne i niemające wiele wspólnego z działaniami na rzecz społeczności lokalnych. Z praskiego podwórka mogę podać przykład dotacji na prowadzenie Domu Sąsiedzkiego Moje Szmulki. Pomysł działania w społeczności lokalnej Michałowa jest znakomity. Jednak przekazanie dotacji w wysokości 299 800 zł w czasie pandemii, gdy już w momencie podpisania umowy wiadomo było, że nie będzie możliwości realizacji projektu zgodnie z pierwotnymi założeniami było niezrozumiałą, choćby ze względów ekonomicznych decyzją. Większość działań odbywała się w trybie online, docierała do niewielkiej grupy odbiorców, co nie jest zgodne z ideą prowadzenia MAL i integracji społeczności lokalnej. Pozbawianie możliwości jakichkolwiek działań byłoby niekorzystne dla okolicznych mieszkańców, ale finansowanie projektu w pełnej wysokości, mimo iż skrócił się czas jego realizacji z 24 do 15 miesięcy, a warunki realizacji ze spotkań realnych zmieniły się w wirtualne jest także ekonomicznie niezasadne. Warto dodać, że budżet np. Wydziału Sportu w roku 2021 przeznaczony na działania dla całej Dzielnicy Praga-Północ wynosił niewiele ponad 400 tysięcy złotych. Z informacji uzyskanych w trybie dostępu do informacji publicznej wynika, że wynika m.in. że koszty zakupów dokonywanych w ramach projektu nadzorowanego przez zatrudnionego wówczas kierownika projektu Pana Krzysztofa Michalskiego były bardzo wysokie – np. biurko kosztowało 3400 zł, a sofa 2500zł. Umowy z osobami pracującymi przy projekcie w ramach obecnej opiewają na znaczne kwoty – koordynator projektu otrzymuje wynagrodzenie 5400 zł.
Nie tyle kwota budzi zastanowienie, ale fakt, że już na etapie założeń konkursu, a także w ramach wniosku o dofinansowanie nie wymaga się od wnioskodawcy podania liczby godzin, które musi przepracować, ani określenia zakresu obowiązków i odpowiedzialności.
Powyższe przykłady pokazują, że dotacje mogą być traktowane jako źródło utrzymania. Sposób organizowania konkursów, ich założenia bardzo nieprecyzyjne- choćby brak obowiązku podawania liczby godzin, które np. koordynator musi przepracować miesięcznie, czy konkretnych zapisów dotyczących jego zakresu obowiązków i odpowiedzialności powoduje trudności w nadzorze ze strony grantodawcy. Trudno oprzeć się wrażeniu, że część organizacji może traktować dotacje ze środków Miasta jako – nazwijmy rzecz po imieniu – łatwy pieniądz. Proszę Pana Prezydenta o zwrócenie uwagi na powyższe kwestie.
Trzaskowski siłowo chce pozbyć się konkurencji na Pradze Północ, ale nie udaje mu się, zatem neokomuna razem z poparciem Ratusza próbuje robić woltę, jak na razie nieskutecznie. Stąd ten ich skowyt i lament. Należy mieć nadzieję, że mało kto przejmuje się losem tych przegrywów, a nieprawidłowości na Pradze zostaną wyjaśnione.
W ustach człowieka, który zorganizował nielegalne homoseksualne party w OSiRZe ochockim po godzinach pracy (za co został wywalony), który mówi jebać kler, do budy kmiocie wszystko to brzmi jak skowyt przegrywa, który kreuje się na autorytet moralny. Żałosne!