Mimo oporu lewactwa, skwer ks. Jana Golędzinowskiego na Targówku został oddany
W niemieckim nazistowskim obozie koncentracyjnym Dachau do roku 1945 było osadzonych 1780 księży. Uwięzienia nie przeżyło 868. Jednym z nich był ks. Jan Golędzinowski, polski kapłan rzymsko-katolicki, działacz niepodległościowy i społeczny. Jego męczeńska śmierć jest zaledwie ostatnim elementem jego świętości….Ksiądz Golędzinowski był przedwojennym proboszczem Wołomina i Targówka. Dziś złożona kwiaty z okazji w 90-lecia Parafii Chrystusa Króla na Targówku Mieszkaniowym.
Za działalność społeczną poniósł śmierć męczeńską z rąk niemieckich nazistów
Wieloletnie starania o uczczenie ks. Jana Golędzinowskiego przyniosły zamierzony efekt. Dziś w 90 -lecie Parafii Chrystusa Króla na Targówku Mieszkaniowym złożyliśmy wieniec na skwerze nazwanym imieniem tego wielkiego kapłana.
Przez cały ten czas środowiska niechętne Kościołowi w Warszawie blokowały tę inicjatywę, uważając, że jego wielkie dokonania dla lokalnej wspólnoty nie są godne upamiętnienia. Jest to o tyle smutne, iż właśnie za działalność społeczną poniósł śmierć męczeńską z rąk niemieckich nazistów, którzy chcieli zabić również o nim pamięć. Jednak upór księdza proboszcza, mieszkańców oraz radnych sprawiły, że prawda wygrała i na Targówku mamy dziś Skwer im. Ks. Jana Golędzinowskiego – czytamy na stronie radnej Marty Borczyńskiej.
W Petersburgu ks. Golędzinowski organizował domy opieki, sierocińce, ochronki, bursy i szkoły dla emigrantów. Pomagał w zbieraniu pieniędzy przeznaczonych na pomoc materialną dla rodaków. Rozpoczął również pracę nad organizacją katolickiej parafii w Peterhofie. Po trzech latach tułaczki ks. Golędzinowski wraca do Ojczyzny i na własną prośbę zostaje inkardynowany do diecezji warszawskiej. (…)
30 marca 1940 r. na plebanię kościoła wkroczyło Gestapo, proboszcz został aresztowany a następnie osadzony w więzieniu śledczym na Pawiaku. Jako działacz społeczny i niepodległościowy w okresie zaborów, czynny przy organizacji Legionów Polskich Józefa Piłsudskiego, kapelan wojny polsko–bolszewickiej 1920, odznaczony Krzyżem Niepodległości, Orderem Odrodzenia Polski IV klasy, Krzyżem Zasługi, złotym Medalem za wojnę 1918–1920, posiadający przywilej noszenia rokiety i mantoletu – szybko trafił na listę osób podejrzanych o aktywność antyniemiecką, polityczną i wojskową. (za; diecezja.waw.pl)
To nie pierwszy przypadek, kiedy lewactwo udowadnia swoją wybitną ignorancję
W lutym tego roku informowaliśmy, że lewackiemu „aktywiście” przeszkadzał skwer ks. Jana Salamuchy, który znajduje się na Ochocie.
Drodzy i drogie, zwłaszcza z Warszawy, a tym bardziej z Ochoty: zorientowałem się dzisiaj, że skwer niedaleko mojego domu upamiętnia inteligentnego być może, ale raczej nieprzyjemnego faszystę, działającego przed wojną w ONR księdza i filozofa katolickiego, niejakiego Jana Salamuchę. Nie spodobało mi się to i liczę, że Wam też się to nie podoba; a że nie chodzi tu o wielkie rondo w samym centrum miasta, tylko o maleńki skwer pomiędzy jezdniami przelotowej arterii, to może da się coś z tym zrobić.
Dlatego napisałem petycję do władz Ochoty o to, żeby ubiegać się o zmianę nazwy skweru tak, by upamiętniał polskich Tatarów (wbrew pozorom nie bez związku z historią miejsca): możecie ją przeczytać i podpisać pod adresem (celowo nie publikujemy).
Ksiądz Jan Salamucha 6 listopada 1939 został wraz z innymi profesorami Uniwersytetu aresztowany w ramach Sonderaktion Krakau i wywieziony do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, a stamtąd w grudniu 1940 do Dachau. Wyszedł na wolność 4 stycznia 1941 i przedostał się do Warszawy. Działał w konspiracji pełniąc obowiązki kapelana NSZ i starając się doprowadzić do porozumienia między NSZ a Armią Krajową. W czasie powstania warszawskiego oficjalnie pełnił funkcję kapelana oddziałów Obwodu Ochota. Zginął 11 sierpnia 1944 r. na Ochocie rozstrzelany przez żołnierzy z oddziałów RONA.