Mein Kampf” w warszawskim Teatrze Powszechnym to bełkot – recenzja

   „Mein Kampf” razi nieporadnością; skoro warto przestrzegać przed faszyzmem, to gdzie jest jakakolwiek diagnoza społeczna? Aktorzy z uporem godnym lepszej sprawy wygłaszają kuriozalne frazy, które świadczą wyłącznie o tym, że Hitler był intelektualną miernotą. Jeżeli reżyser chciał nas powiadomić o tym niesłychanym fakcie, to w pewnym sensie odniósł sukces. Jednak najważniejsze jest to, że Jakubowi Skrzywankowi wydaje się, że coś odkrywa, że nawiązuje do tu i teraz, że – co tu dużo mówić – we własnej skromności właśnie napisał nowy podręcznik do socjologii.

Każdy, kto wybierze się na Pragę, zobaczy, że za groźnymi hasłami nie stoi nic i że bawiący się w reżyserię Jakub Skrzywanek sam nie wie, w jakim celu honoruje akurat tego autora na afiszu. Napisałem „bawiący się w reżyserię”, bo w 2017 r. Jakub Skrzywanek również w Powszechnym wystawił autorski eksperyment pod tytułem „Superspektakl”, w którym dzieci z zespołem Downa wykorzystał do politycznych rozgrywek. Wyjątkowo perfidne, ale niestety żyjemy w takiej rzeczywistości teatralnej, na jaką zasłużyliśmy. Jedyną pociechą jest być może to, że niełatwo pośród ludzi teatru znaleźć kogoś, kto dyrekcję Pawła Łysaka i Pawła Sztarbowskiego traktuje do końca poważnie. Często w dyskusjach pojawia się wręcz uśmiech politowania. Co ciekawe, nie zdecydowała o tym nawet omówiona już na setki sposobów „Klątwa” Frljicia. Zdecydowało raczej to, że Powszechny od kilku lat jest miejscem, które po prostu rozbudza złe emocje.

Przemysław Skrzydelski, teatrolog, całość jutro  wSieci, e-teatr

Przeczytaj również

Logotyp Portal Warszawski
Kontakt

Ostatnie atykuły