130 lat temu w warszawskiej Zachęcie Władysław Podkowiński pociął nożem swój obraz „Szał uniesień”
„Szał uniesień” został wystawiony po raz pierwszy w warszawskiej Zachęcie 18 marca 1894 roku. Pokazowi towarzyszyła atmosfera sensacji i skandalu, co przyczyniło się zresztą do sukcesu dzieła. W pierwszym dniu obraz obejrzało tysiąc osób, a przez ponad miesiąc trwania ekspozycji liczba ta urosła do około dwunastu tysięcy. Autor tego dzieła, Podkowiński był pierwszym polskim impresjonistą.
Był młody i bardzo nieszczęśliwie zakochany
Mimo wielkiego powodzenia, obraz nie mógł jednak znaleźć nabywcy. Rankiem 24 kwietnia 1894 roku, tuż przed planowanym zakończeniem wystawy, Podkowiński pociął dzieło nożem. O powodach swej decyzji sam malarz wypowiadał się niejasno i mgliście. Według relacji Aleksandra Świętochowskiego uznał, że dotrzymawszy obowiązku wobec publiczności, po zakończeniu pokazu zamiast zdjąć i schować dzieło postanowił dać wyraz swym zawiedzionym nadziejom. Wedle zwierzeń zapisanych przez Wiktora Gomulickiego, niszczenie obrazu było dla malarza ciężkim i bolesnym doświadczeniem: odgłos rozdzieranego płótna kojarzył mu się z krzykiem, a wyzierające ze spodu drewniane mocowania z widokiem kości.
Szybko upowszechniły się pogłoski mówiące, że decyzja artysty była spowodowana krążącymi plotkami na temat sportretowanej rzekomo w obrazie kobiety. Podkowiński miał darzyć ją nieodwzajemnionym uczuciem. Zniszczenie obrazu i przedwczesna śmierć malarza podsyciły te spekulacje, dodając do legendy także sensacyjny wątek samobójstwa. Przesłanką świadczącą za tą hipotezą mogły być ślady cięć na płótnie w miejscu przedstawienia kobiety, która w ten sposób stała się celem ataku artysty. Ów tajemniczy obiekt uczuć to najprawdopodobniej Ewa Kotarbińska, którą malarz poznał podczas letniego pobytu w pałacu Wincentyny Karskiej w Chrzęsnem pod Warszawą. Była ona wprawdzie brunetką, jednak Helena Kiniorska we wspomnieniach pisze, że rodzina dziewczyny dopatrywała się podobieństwa między nią a kobietą ukazaną w „Szale” i nie kryła swych pretensji do Podkowińskiego. Ten zareagował gwałtownie i w przypływie gniewu obraz zniszczył.
Historia płótna
i narosłe wokół niego legendy pokazują siłę oddziaływania sztuki, która jeszcze u schyłku dziewiętnastego stulecia mogła budzić takie emocje. Owe relacje, splecione już trwale z samym dziełem, były zapewne ubarwiane przez współczesnych. Wykorzystywano rozmaite figury retoryczne, by podkreślić konflikt artysty z konserwatywnym mieszczaństwem – filistrami niezdolnymi do odczytania głębokich treści sztuki. W rzeczywistości jednak głosy oburzenia określające „Szał uniesień” mianem dzieła skandalicznego i obrażającego dobre obyczaje były nieliczne, a większość krytyki i publiczności przyjęła obraz entuzjastycznie.
Rzadko wytykano też artyście błędy warsztatowe. Do wyjątków należą zastrzeżenia wobec kolorystyki obrazu, jakie sformułował w swojej recenzji zamieszczonej w „Przeglądzie Tygodniowym” Stefan Laurysiewicz. Częściej pojawiały się komentarze wyrażające egzaltowany zachwyt i pełną aprobatę. Należy do nich opis Kazimierza Tetmajera:
„Na rozhukanym olbrzymim koniu, na jakiejś apokaliptycznej bestii rzuconej w chaos, w zamęt wichrzących się tumanów chmur i mgławic na wpół leży naga kobieta oplótłszy koniowi kark ramionami, tuląc się doń twarzą, piersią, korpusem, cisnąc mu konwulsyjnie boki nogami.” (Kazimierz Tetmajer, „Obraz Podkowińskiego„, „Kurier Codzienny”, 1894, nr 76)