[OPINIA] „Rosyjska patodeweloperka za 2 mld złotych”

Na łamach Portalu Warszawskiego publikujemy demokratycznie (od lewa do prawa) opinie mieszkańców, specjalistów, radnych, blogerów, i innych. Dziś publikujemy opinię Pana Łukasza Szymanowicza, architekta.

Nie ma mowy o Pałacu Saskim

Boli mnie, jako Polaka i architekta, że zarówno polski rząd, jak i organizacje architektoniczne nie potrafią wykonać prostej analizy historycznej, przed wydaniem góry publicznych pieniędzy na coś, co jest czystą FIKCJĄ. A tak jest w przypadku tego budynku, który (błędnie) jest nazywany Pałacem Saskim. Jeśli nie przekonuje Was to, gdy mówię to ja, posłuchajcie co ma do powiedzenia w tej sprawie prof. Małgorzata Omilanowska (Instytut Sztuki Polskiej Akademii Nauk, dyrektorka Zamku Królewskiego w Warszawie):

’Odbudowujemy budynek zaprojektowany przez Wacława Ritschel’a i i lekko skorygowany przez Adama Idźkowskiego na polecenie gen. Paskiewicza (Iwan Fiodorowicz Paskiewicz, ros. Иван Фёдорович Паскевич – rosyjski generał adiutant 1825, hrabia erywański od 1828, feldmarszałek 1829, książę warszawski od 1832, w latach 1832–1856 namiestnik Królestwa Polskiego.) w celu stworzenia właściwej oprawy architektonicznej dla placu wielkich uroczystości rosyjskich, państwowych, a przede wszystkim w celu stworzenia właściwego tła dla najważniejszego rosyjskiego, politycznego pomnika jaki powstawał w Warszawie po powstaniu listopadowym, czyli pomnika lojalistów, który miał upokorzyć Polaków i był takim koherentnym, rosyjskim planem sprowadzenia do parteru polskiego społeczeństwa (…)

(…) Tak długo, jak były zabory rosyjskie, tak długo ten plac i architektura jego zachodniej pierzei temu służyła (…), po to powstała. Barokowy Pałac Saski (…) wyglądał zupełnie inaczej, był zupełnie inną budowlą i po prostu przestał istnieć w 1838 r. Jak wtedy prasa ładnie to opisała: został rozrzucony. (…)

(…) Po Powstaniu Listopadowym zapadła decyzja o całkowitej rozbiórce barokowej rezydencji Wettynów i zbudowanie w tym miejscu obiektu, który we właściwy sposób domknie plac i stworzy tło dla uroczystości pomnika [lojalistów]. Samą fasadę zaprojektowali architekci czynni w Warszawie: Ritschel i po nim poprawiał trochę Idźkowski, ale to, co dalej, co się kryło za tą fasadą, było dziełem rosyjskiego architekta – Aleksandra Wołkowa, którego Skwarcow zatrudnił do zaprojektowania optymalnej i uniwersalnej przestrzeni pod wynajem.

Dlaczego w przetargu (na kupno pałacu) wygrał Skwarcow? To był fikcyjny przetarg. Skwarcow był jedynym Rosjaninem w tym towarzystwie, a jak pokazuje późniejsza historia, umowa ze Skwarcowem musiała być od początku oparta na pomyśle, że on za swoje środki wykupi ruiny pałacu, zaangażuje się finansowo w budowę tego budynku, będzie czerpał z niego dochody. Na raty miał rozłożoną płatność za zakup tego pałacu, a w chwili, kiedy skończył spłacanie tych rat, już nie on a jego syn, odsprzedał ten cały kompleks państwu rosyjskiemu. Więc wszystko wskazuje na to, że to od początku do końca była zmowa rosyjsko – rosyjska, polegająca na tym, żeby stworzyć taką inżynierię pozwalającą na sfinansowanie przebudowy pałacu saskiego i stworzenia nowej pierzei. Żeby to wszystko zostało w lojalnych, rosyjskich rękach i żeby bez ryzyka można było później z powrotem upaństwowić ten pałac, no bo przecież nikt nie chciał się go pozbywać – tego terenu i tych budynków.

Skwarcow na pewno na tym nie stracił sądząc po wielkości nagrobka, w którym spoczywa do dziś na cmentarzu ewangelicko-augsburskim na warszawskich Powązkach. Natomiast pozwolił na wybrnięcie z problemu finansowego ponieważ trzeba pamiętać, że w tamtym czasie, wszystkie inwestycje w Warszawie musiały być finansowane z budżetu Banku Polskiego, z pieniędzy polskiego podatnika, nie rosyjskiego, a te były zaangażowane po Powstaniu Listopadowym w budowanie dwóch wielkich twierdz: Cytadeli Warszawskiej i rozbudowy Wielkiego Modlina. I właściwie wszystkie pieniądze, jakie były w kasie Królestwa Polskiego szły na te dwie, wielkie inwestycje militarne (…) zabrakło na to, żeby państwo mogło się zaangażować w tę inwestycję w centrum miasta i ta umowa ze Skwarcowem pozwoliła ładnie wybrnąć z tego problemu.

‘Pałac Saski’ to jest narracja oczywiście (…) Pałacem Saskim nie nazywano tego obiektu po rozbiórce. W prasie był nazywany domem Skwarcowa albo pałacem Skwarcowa, po prostu. Po tym, jak stał się siedzibą wojska to mówiono Komendatura Okręgowa Warszawskiego Okręgu Wojskowego. A w dwudziestoleciu międzywojennym nazywano go po prostu Sztabem Generalnym – w prasie jest cały czas mowa nie o żadnym Pałacu Saskim, tylko Sztabie Generalnym. (…) Myśmy dopiero zaczęli posługiwać się w stosunku do tego obiektu, który przestał istnieć w grudniu 1944 roku, terminem ‘Pałac Saski’ dopiero po 1989 roku. Dopiero wtedy, kiedy powstała ta fala chęci rekonstrukcji. Stąd wielu ludzi, zwłaszcza tych, którzy nie są związani z Warszawą i nie zajmują się badaniami architektonicznymi (…) wierzy cały czas, że będzie odbudowywana królewska rezydencja, jak Wilanów Sobieskiego, jak Łazienki Stanisława Augusta Poniatowskiego.’

Dodajmy na koniec, jakim kosztem się to dzieje:

Spółka Pałac Saski sp. z o.o., która zajmuje się odbudową nie Pałacu Saskiego, a budynku nazywanego w tamtym czasie (w Warszawie, w prasie) domem Skwarcowa lub pałacem Skwarcowa, zatrudnia ok. 35 osób, zarabiających średnio 12 000 zł brutto. Łączny koszt odbudowy szacowany jest na około 2,45–2,50 mld złotych.

I być może tutaj leży całe sedno.

Portal Warszawski. O krok do przodu

Wspieraj niezależne warszawskie media.

Dzięki Tobie możemy pełnić naszą misję

Konto do wpłat: 61102049000000890231388541

w tytule wpłat: Darowizna

Przeczytaj również

Logotyp Portal Warszawski
Kontakt

Ostatnie atykuły