TO JEST ABSOLUTNY HIT! Mało tego, że przepłacony to praktycznie do niczego się nie nadaje! Dlaczego?
Budżet Obywatelski (Partycypacyjny) przyszedł do Europy z Brazylii, a dokładnie z Sao Paulo. Jego celem było i jest poprawianie statusu materialnego ludzi żyjących w biednych, brazylijskich fawelach. W Polsce, a dokładnie w Warszawie, służy wszelkim cwaniakom typu MJN, innym dziwnym aktywistom oraz radnym do prywaty i regularnego marnotrawienia pieniędzy lub jak kto woli, okradania nas. Niestety w związku z tym, że u nas nie ma zapisu prawnego, który mówiłby o odpowiedzialności karnej za marnotrawienie środków publicznych, publiczne pieniądze można wydawać w nieskończoność. Tak jak w przypadku tego naprawdę dobrego architektonicznego obiektu, który praktycznie do niczego się nie nadaje i oczywiście został przepłacony.
Krótkie przypomnienie jak wyglądają inwestycje w Warszawie…
Pisemny konkurs na wydzierżawienie na okres do 3 lat części nieruchomości gruntowej częściowo zabudowanej, oznaczonej w ewidencji gruntów jako część działki ewidencyjnej nr 2 z obrębu 1-05-24, położonej w dzielnicy Mokotów m.st. Warszawy na Skwerze Ormiańskim z przeznaczeniem na prowadzenie działalności kulturalnej lub oświatowej z możliwością prowadzenia małej gastronomii – czytamy na stronie Zarządu Zielni, który nie dodał bardzo jednej uwagi, która znacząco osłabia potencjał, o czym za chwilę.
Przytomna osoba, nawet najbardziej miłująca Rafała Trzaskowskiego, łączy kropki i rozumie, że nie tylko remont niezbyt znów wielkiej Sali Kongresowej jest sytuacją nienormalną, ale że ogólnie w Warszawie wypływające pieniądze z kasy miejskiej nie są powodem do dumy. Ale jak już wspomnieliśmy parę dni temu inwestycje w Warszawie odbywają się na określonych zasadach.
Powszechną metodą w Warszawie aby jedynie wielka mafijna rodzina mogła zarobić jest…. „uwalanie” przetargów w pierwszym podejściu. Po unieważnieniu pierwszego przetargu, pod pozorem przekroczenia kwoty przeznaczonej na inwestycję, np. o 6 mln złotych i braku finansowania w budżecie, ogłaszany jest drugi przetargi. I jak za czarodziejskim dotknięciem znajdują się pieniądze w wysokości powiedzmy kolejnych 12 milionów złotych. Do tego wszystkiego należy uruchomić quasi biurokratyczny mechanizm w postaci aneksów, i z kwoty 12 milionów nagle robi się 24 a na samym końcu dany remont (niech będzie Sala Kongresowa) kosztuje właśnie pół miliarda złotych.
Do tego metoda na pozbycie się konkurencji na rzecz zaprzyjaźnionego Wykonawcy zapisana jest w Specyfikacji Warunków Zamówienia, w bezczelnie krótkich i nie do przyjęcia, bo nierealnych, terminów na realizację danego zamówienia. Tylko Wykonawca związany towarzysko i biznesowo z Zamawiającym może podpisać taką umowę. Od samego początku ma zapewnienie kolejnych aneksów terminowych i finansowych. I tak termin wykonania zmienia się z 6-ciu miesięcy na 24 miesiące, bez żadnych konsekwencji za opóźnienie w realizacji wskazanej inwestycji, ale i koszt zwiększa się z 12 na 24 mln zł. O niewiarygodnej hucpie Wykonawców i m. st. Warszawy niech zaświadczy jeden przykład z warszawskiej dzielnicy.
Są jeszcze tak zwane oferty kurtuazyjne. Wprawdzie wyczerpują wszelkie znamiona zmowy przetargowej, ale nie wzbudzają w Warszawie większego zainteresowania. W przetargu startuje firma, która ma wygrać a inna składa dużo wyższą ofertę i ma sprawiać wrażenie, ze ta pierwsza jest korzystniejsza dla obu stron. W kontekście wielkiego zadłużania Warszawy dodatkową rolę (ogromnie ważną i naganną, którą należy piętnować) odgrywa brak egzekwowania odsetek za opóźnienia inwestycji od zaprzyjaźnionych firm. Pisaliśmy o Budimexie, który realizuje Tramwaj na Wilanów, a który jest winny miastu około 250 milionów złotych. To odsetki z tytułu niedoróbek czy opóźnienia inwestycji.
A jakie jest zatem dzisiejsze zadłużenie Warszawy, które rośnie w tempie nadzwyczajnym? Dzisiejsze zadłużenie miasta Warszawa sięga ponad 8 miliardów złotych.
Ile kosztował nas Skwer Ormiański?
Napisać, że to dowód na wybitną indolencję naszych włodarzy to nic nie napisać. Ta znacząco przepłacona inwestycja, która mogłaby być wielkim pożytkiem dla Sadyby, została zrealizowana z budżetu obywatelskiego. Niestety, nawet już na etapie formalnym złamano prawo, bo to projekt z BO, który chyba jako pierwszy był realizowany w dwóch kolejnych latach, co przeczy zapisanym zasadom w BO. W regulaminie zapisana jest zasada o realizacji projektu w ciągu jednego roku. Jest to oczywistą bzdurą, która pomaga temu istnemu układowi zamkniętemu niewygodne projekty, przy których naprawdę trzeba się napracować.
Skwer Ormiański, położony w bezpośrednim sąsiedztwie Fortu IX, nazywanego Czerniakowskim, to teren pełen zieleni – z wygodnymi ławkami, alejkami spacerowymi i infrastrukturą rekreacyjną: boiskami i placem zabaw. Potrzebą lokalnej społeczności było stworzenie tam nowej przestrzeni, służącej integracji i aktywnościom społeczno-kulturalnym, w której mieszkańcy będą mogli organizować spotkania sąsiedzkie, warsztaty edukacyjne czy wystawy.
Ten architektonicznie dobry i jednobryłowy pawilon, częściowo zagłębiony i obsypany ziemią, bardzo zgrabnie wkomponuje się w istniejącą w tym miejscu górkę parkową, użytkowaną jako część placu zabaw, a zimą służącą do sportów saneczkowych. Wejście do obiektu zostało zrównane z poziomem terenu, dzięki czemu obiekt będzie łatwo dostępny dla osób z niepełnosprawnościami, starszych czy opiekunów z małymi dziećmi. Schody, które zaplanowano w pobliżu wejścia, będą mogły posłużyć jako miejsce do siedzenia – także dla widowni uczestniczącej w wydarzeniach odbywających się w pawilonie. Drugie zewnętrzne schody zaprowadzą na dach, który będzie jednocześnie zielonym, porośniętym trawą tarasem. To naprawdę mogła być celująca i bardzo dobra realizacja. Niestety, znów nie wyszło. Jak wszystkie inwestycje została przepłacona i praktycznie do niczego się nadaje.
Pawilon kawiarniany na Skwerze Ormiańskim (Mokotów) w planowanym budżecie miał kosztować 900.000 zł, zrealizowano go za…1 700. 000 – milion siedemset tysięcy złotych, czyli prawie dwa razy więcej. Przy powierzchni użytkowej 75 m2, koszty wynoszą 22.650 zł/m2.
I co najciekawsze i chyba coś co przekreśla uniwersalność tego obiektu jest fakt, że nie spełnia on wymagań Sanepid-u dla gastronomii.