[TYLKO U NAS] Czy haniebny wpis w „Bildzie” niemieckiego łajdaka o polskich neonazistach to układanka, za którą może stać premier polskiego rządu, Donald Tusk?

Niemiecki „Bild” grzmi o polskich „neonazistach”. Naród, który wyniósł NSDAP i Adolfa Hitlera do władzy w 1933 roku sugeruje – ustami swoich politruków i pismaków, że w kraju napadniętym 1.09.1939 żyją „neonaziści”! Pod wieczór z „polskich neonazistów” BILD zrobił w nagłówku „polskich prawicowców”, ale już po wejściu na artykuł czytamy o „polskich skrajnych prawicowcach” („Rechtsextreme” w jęz. niemieckim to synonim „neonazistów”).

Najpierw jednak o prowokacji w Zgorzelcu

Niemcy nie chcą już imigrantów dlatego też od miesięcy pracują nad rozwiązaniem problemu. Doskonale znając niemiecki pragmatyzm i niemiecką naturę, czyli nienawiść do obcych i niechęć do wydawania swoich pieniędzy, to gdyby mogli to pozbyliby się ich w nowo wybudowanym Auschwitz. Bez złudzeń, natura niemieckiego człowieka,  jak i polskiego jest niezmienna. W kontekście wczorajszej manifestacji, gdzie organizatorem był Robert Bąkiewicz, który w ostatnich tygodniach zadziwia swoją odwagą i determinacją i ewidentnie wyrasta na lidera wielkiego ruchu niepodległościowego, zapewne ku przerażeniu tzw. elit europejskich, najpierw przypatrzmy się co działo się wczoraj na granicy polsko – niemieckiej.

Cenię pracę policjantów i innych polskich służb mundurowych. Niemniej jednak sytuacja, która miała miejsce w Zgorzelcu, budzi poważne wątpliwości. Wszystko wskazuje na to, że nie „zwykli” funkcjonariusze, lecz ich przełożeni podjęli próbę przeprowadzenia działań kompromitujących protestujących i organizatorów — działań o charakterze ewidentnej prowokacji.

1. Policja nie zabezpieczała zgromadzenia ani przed jego rozpoczęciem, ani tuż po nim. Taka bierność narażała uczestników na realne niebezpieczeństwo — odbywający się w pobliżu ruch uliczny w połączeniu z dużą liczbą zgromadzonych mógł doprowadzić do potrącenia czy innego wypadku. Co więcej, organizatorzy zostali pozbawieni możliwości współpracy z policją w momencie, gdy na miejscu pojawili się zamaskowani prowokatorzy.

2. Organizator nie miał żadnego kontaktu z policją — ani wzrokowego, ani bezpośredniego. To sytuacja bez precedensu. Wcześniej, przy wydarzeniach o podobnym charakterze, taka współpraca zawsze istniała.

3. Na miejscu nie było również przedstawiciela miasta, który jako organ wydający zgodę na zgromadzenie powinien się był pojawić.

4. Policja oraz inne służby nie miały wiedzy, kto jest faktycznym organizatorem zgromadzenia. Przypomnę — przewodniczącym zgromadzenia nie byłem ja, jako osoba publicznie znana, lecz osoba trzecia. W przypadku potrzeby komunikacji z policją ta osoba byłaby im całkowicie nieznana.

5. Brak obecności policji mundurowej doprowadził do sytuacji, w której prowokatorzy użyli siły wobec uczestników pokojowej manifestacji.

6. Osoba, która użyła gazu wobec uczestników, a następnie „zgubiła” telefon, nie została zatrzymana przez policję. Przeciwnie — była wręcz otoczona opieką funkcjonariuszy. Co więcej, policjanci aktywnie szukali jej telefonu i prosili, by go oddać! (sic!) Policja w Zgorzelcu zorganizowała wręcz „biuro rzeczy znalezionych” dla jednej osoby, która powinna zostać zatrzymana. Po moich apelach przez nagłośnienie ktoś faktycznie odnalazł telefon, przekazał policjantowi, a ten serdecznie podziękował, że „pan” odzyskał swoją własność. Można zapytać: k…, o co tu chodzi?!

7. Człowiek ten — nazwijmy go Adrian P. — w towarzystwie policjantów wszedł na podest przemówień, by w swoim charakterystycznym ubraniu zrobić sobie ze mną zdjęcie. To był dalszy ciąg prowokacji. Po co policja to umożliwiła? Przypomnę, że w zeszłym roku to właśnie policjanci udaremnili próbę ataku nożownika na moją osobę w Warszawie. Czy ktoś liczył na to, że zareaguję siłą? Po co była ta inscenizacja?

8. Policja mundurowa pojawiła się dopiero po wypchnięciu prowokatorów ze zgromadzenia przez manifestantów i zatrzymaniu jednego z nich przez operacyjnych. Ale i tutaj mieliśmy do czynienia z pokazem siły — zwarte oddziały prewencji w białych kaskach wyszły naprzeciw pokojowo manifestującym obywatelom, uzbrojone w broń gładkolufową. Jak bardzo nieproporcjonalne były to siły względem charakteru zgromadzenia? Dobrze wiemy, po co robi się takie rzeczy. Jeśli policja nie miała złych intencji — to po co to wszystko?

9. Dlaczego w komunikacie po zgromadzeniu policja stwierdziła, że Adrian P. „nie mógł opuścić zgromadzenia”, więc użycie przez niego gazu było uzasadnione? Czyżby miał adwokatów w strukturach policji?

Dlatego, choć zgadzam się, że nie należy atakować zwykłych policjantów w komentarzach, to po całej tej akcji — zakładając, że żyjemy w normalnym państwie — powinny polecieć głowy. Sprawa powinna zostać publicznie i przejrzyście wyjaśniona. Tymczasem mamy kluczenie, unikanie odpowiedzialności i ciszę.

W tej sytuacji, wszystkie emocjonalne komentarze pod adresem policji są bezpośrednim skutkiem działań samych przełożonych tej formacji. To oni doprowadzili do tego bałaganu.

Na koniec — koincydencja tylu różnych, niepokojących zdarzeń (a wielu z nich jeszcze tu nie opisałem), nie może być przypadkowa. Wszystko wskazuje na to, że ktoś próbował użyć Was — zgromadzonych — do politycznej rozgrywki. Dzięki Bogu, po raz kolejny udało się to udaremnić. Powiedzcie swoim kolegom, żeby ich szefowie przestali manipulować i odpuścili tym, którzy jako pierwsi z szacunkiem skłoniliby przed Wami czoła. Bo inaczej — zaufanie społeczne do tej formacji spadnie na dno.

P.S. W wyniku działań przełożonych, operacyjni policjanci zostali publicznie zdekonspirowani w tak idiotyczny sposób, że dziś mówi o nich i ich podobiznach już „pół Polski”. To kompromitacja, której można było łatwo uniknąć.

Naród morderców ośmiela się pisać o polskich neonazistach?

Kiedy rząd Tuska nie działa, nie działają nasze służby obronne jak policja czy wojsko, Polacy postanowili sprawę niemieckich i nielegalnych przekroczeń przez granicę nieznanych i całkowicie obcych imigrantów nie tylko z czarnego lądu, wziąć we własne ręce. I nie wynika to z polskiej niechęci do obcych bo w polskim genotypie nienawiści do innych nie ma (ale już w genotypie polsko – bolszewickim jest), lecz z oczywistego strachu przed realnymi i fatalnymi konsekwencjami.

To, że media tak zwanego głównego nurtu, lub jak kto chce głównego ścieku, budują od lat negatywny obraz Polaków i polskich, nie oznacza, że mamy skapitulować. Dlatego też manifestacja spotkała się z bardzo dużym odzewem. Wiadomo już, że antypolscy osobnicy zorganizowali prowokację, dobrze znaną z Marszu Niepodległości. Gorzej jest kiedy przedstawiciel narodu morderców, narodu, który od wieków terroryzuje nas i cały świat swoimi truciznami dostaje zadanie zdeprecjonowania nas i ośmiela się na pisanie o nas językiem Barbary Nowackiej, kolejnej  atypolskiej postaci.

Autorem tych haniebnych słów jest Markus Langner –  niemiecki dziennikarz redakcji Bild w Lipsku, należącej do Axel Springer, tej samej co w Polsce wydaje Fakt czy zdecydowanie antypolski Onet. Ten szwabski pismak nazwał Polaków, protestujących wczoraj w Zgorzelcu „neonazistami”. Samego Bąkiewicza nazwał prawicowym ekstremistą.

Prowokacja Tuska?

A gdzie Radosław Sikorski, ulubieniec tzw. elit, który wychwalany jest pod niebiosa? Ano on musi milczeć, gdyż jego szef, Donald Tusk, jako realizator niemieckich interesów w tej kwestii na pewno Sikorskiemu nie da wolnej ręki. Wiadomo też, że Polacy się organizują i zapowiadają kolejne akty sprzeciwu wobec wielkiej operacji eliminacji Europy. Jeśli ktoś tego nie rozumie jest głupcem.

Ale jeden wątek jest szczególnie ciekawy i arcyważny. Na platformie x Adam Czarnecki opublikował materiał, który wzbudził u nas natychmiastowe zainteresowanie. Jaki cudem w Zgorzelcu znalazł się niejakie Krzysztof Król z żoną, który brał udział w zadymie na jednej z warszawskich manifestacji Platformy, kiedy to Czarnecki miał paść ofiarą jego ohydnych wyzwisk. Te dwie twarze są nam świetnie znane.

Jak wskazał wtedy Maciej Strzembosz na zdjęciu poniżej to Krzysztof Król z żoną, prezydencki doradca Bronisława Komorowskiego, jeden z „obalaczy” rządu Jana Olszewskiego o czym pisaliśmy w naszym artykule pod tytułem  „Setki wyzwisk, insynuacji, gróźb.” Oto były doradca B. Komorowskiego i były poseł, który „nigdy nie był za mądry”.

Czy to znaczy, że premier polskiego rządu może być autorem tej antypolskiej prowokacji i że to on odpowiada za haniebne słowa szwabskiego pismaka, który ośmielił się napisać o naszym narodzie polscy neonaziści? Aż tak by się zdemaskował??

 


Król z żoną w Zgorzelcu, i ten sam Król z żoną na wiecu Tuska piszący o….trzydziestoletnich chłopakach, że są z SB, formacji działającej do maja 90 roku.

 

 

 

 

Autorem tych haniebnych słów jest Markus Langner –  niemiecki dziennikarz redakcji Bild w Lipsku, należącej do Axel Springer, tej samej co w Polsce wydaje Fakt czy zdecydowanie antypolski Onet.

 


 

Portal Warszawski. O krok do przodu

Wspieraj niezależne warszawskie media.

Dzięki Tobie możemy pełnić naszą misję

Konto do wpłat: 61102049000000890231388541

w tytule wpłat: Darowizna

Przeczytaj również

Logotyp Portal Warszawski
Kontakt

Ostatnie atykuły