Na cztery lata przed emeryturą zwolniono go z pełnienia funkcji dyrektora Muzeum Literatury w Warszawie, którym zarządzał 14 lat. W wieku 61 lat zmarł Jarosław Klejnocki, pisarz i poeta. – Póki co nie znajdujemy słów. Bardzo nas ta wiadomość zasmuciła. Myślami jesteśmy z jego rodziną i bliskimi – czytamy na stronie Muzeum. J. Klejnocki ukończył XLII Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Konopnickiej w Warszawie oraz polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Był autorem podręczników do nauki języka polskiego w szkołach ponadgimnazjalnych oraz członkiem 16. edycji Literackiej Nagrody m. st. Warszawy, która odbyła się w 2023 roku.
No nie dociera to do mnie, bo i jak? Ale Jarek rzeczywiście pięknie przeklinał!
To jeden z komentarzy, który napisała pani Anna pod tekstem Pana Piotra Sadzika, który publikujemy w całości.
Umarł Jarek Klejnocki.
Zawsze w takich chwilach trudno cokolwiek powiedzieć, ale w tym wypadku trudniej tym bardziej, że mowa o człowieku, który naprawdę lubił życie. Znaliśmy się nie tylko z Nagroda Literacka m.st. Warszawy. Jarek był ostatnio na polonistyce kierownikiem mojego zakładu, a tym samym bezpośrednim przełożonym. Nie tylko zresztą w kwestiach ściśle zakładowych, bo teoretycznie odpowiadałem przed Jarkiem jako opiekun roku (a tak naprawdę czterech roczników) i ogarniacz sylabusów całego kierunku.
Mieliśmy więc stały kontakt dotyczący całej nieokazałej młócki organizacyjnej, bez której studia by nie działały. W akademicki świat zbyt często naznaczony nadęciem, sztywnym formalizmem i hierarchiami Jarek wprowadzał zbawienne rozluźnienie. A przy tym jako kierownik (a wcześniej przez wiele lat dyrektor Muzeum Literatury) sprawdzał się doskonale. Mawiał o sobie, że jest „starym hipisem” i to hipisizmowi był wierny w swoim kierowniczeniu. Uważał, że instytucje są dla człowieka, a nie człowiek dla instytucji i sporo zrobił, żeby wyglądały one u nas bardziej doludzko. Sam dawał im najlepszy przykład. A był uosobienieniem (nie cierpię tego słowa, ale ono tu najlepiej pasuje) totalnej czilery. Tak jak pięknie napisał dziś Maciej Jakubowiak: Jarek „osiągnął taką rzadką mądrość, która pozwalała mu ocenić, co jest w życiu ważne, a co nie jest, czym nie warto się przejmować”. Nagiąć instytucje tak, żeby stały się elastyczne i sprzyjające ludziom – to podejście podzielałem. Czasem różniliśmy się w realizowaniu tego zadania, z czego zawsze wynikały całkiem śmieszne rzeczy. I kiedy jako dziecko zapierdolu i pracy w trybie prawie całodobowym przypominałem mu o jakichś terminach, dedlajnach, naglących sprawach, dostawałem wiadomość: ”Chuj z tym, Piotruś”. Nie zrobimy w terminie, to nie zrobimy, nic się nie stanie. I faktycznie, nigdy nic się nie stało. Jarek, który nie omijał okazji, żeby podkreślić swój wiek, zachował w sobie dużo z młodzieńczości. I to pewnie dlatego też miał tak świetny kontakt ze studentami. Jeden obrazek sprzed 2 miesięcy. Na Dniach Otwartych UW po spotkaniu prezentującym ofertę kierunku podbiły do niego dzieciaki z liceum wybierające się do nas na studia. Wróciłem do dniootwartowej roboty i straciłem ich z radarów. Po 2 godzinach wychodzę, a Jarek dalej z nimi, siedzi na murku, wokół krąg dzieciaków z fajkami, a Jarek im peroruje, sypiąc anegdotami, a w tej konkurencji nie dało mu się dotrzymać kroku. Trudno dziś mówić o Jarku, bo skazani jesteśmy na słowa poważne, podczas gdy zawsze rozbrajał wszelką zbytnią powagę i jestem pewien, że by obruszył się na to moje tu powyżej, że drętwe i że nijakie.
No i właśnie: „Nie zrobimy w terminie, to nie zrobimy, nic się nie stanie”. I tylko na takie wydarzenia jak na dzisiejsze nie ma dobrego terminu i nie można go unieważnić żadnym „chuj z tym”.
Dzięki, Jaroslao!

Portal Warszawski. O krok do przodu