Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) skrytykowała kampanię wyborczą Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich w Polsce w 2025 roku głównie za brak przejrzystości w finansowaniu oraz niewystarczający nadzór nad kampanią w internecie.
Czego dotyczą zarzuty?
Raport OBWE wskazał na działania podmiotów trzecich, takich jak fundacja Akcja Demokracja, Spontaniczny Sztab Obywatelski czy firma Fat Frogs Media, które finansowały reklamy promujące Trzaskowskiego i atakujące jego konkurentów (Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena) bez jasnego wskazania źródeł finansowania. Przykładowo, Akcja Demokracja sfinansowała 600 cyfrowych billboardów i reklamy internetowe, a inne podmioty wydały setki tysięcy złotych na kampanie, które nie były powiązane z oficjalnym komitetem wyborczym Trzaskowskiego. Ponadto OBWE podkreśliła, że brak skutecznego nadzoru nad treściami wyborczymi w internecie umożliwił działania poza oficjalnymi strukturami kampanii, co naruszało zasady przejrzystości i kontroli.
Państwowa instytucja NASK, odpowiedzialna za cyberbezpieczeństwo, została skrytykowana za opieszałość i niespójność w reagowaniu na nielegalne kampanie reklamowe. OBWE wskazała, że NASK nie zapewnił odpowiedniej przejrzystości w informowaniu o tych działaniach, a niektóre reklamy były powiązane z zagranicznymi podmiotami, co budziło podejrzenia o ingerencję zewnętrzną. Zarzuty dotyczyły łamania przepisów, m.in. braku oznaczenia materiałów wyborczych jako pochodzących od komitetu wyborczego oraz korzystania z niedozwolonych środków finansowych przez podmioty trzecie.
OBWE zauważyła, że niektóre media, w tym publiczne, były stronnicze, a przekaz w dużej mierze faworyzował Trzaskowskiego, co ograniczało dostęp do bezstronnych informacji.
Kto kłamie: OBWE czy NASK?
Dyrektor NASK, Radosław Nielech, publicznie stwierdził, że kampania „tylko pozornie” wspierała Trzaskowskiego. Tymczasem OBWE napisało jasno: kampania promowała Trzaskowskiego i atakowała jego rywali. Ktoś tu więc kłamie. Albo OBWE – co byłoby odważną tezą – albo NASK. I biorąc pod uwagę fakt, że NASK nie opublikował żadnego pełnego raportu w tej sprawie, tylko ograniczył się do wewnętrznych zawiadomień, trudno mieć wątpliwości. Jeśli instytucja państwowa ukrywa przed opinią publiczną informacje, które miały znaczenie dla uczciwości wyborów, to nie tylko łamie zasady przejrzystości ale też łamie fundament demokracji – komentuje sprawę Szary Obywatel.
Ale to nie wszystko. OBWE wytknęło także polaryzację i stronniczość mediów publicznych. TVP1 i TVP Info wprawdzie poświęciły kandydatom porównywalny czas, ale przekaz? Już nie. Trzaskowski głównie pozytywnie. Nawrocki neutralnie lub negatywnie, głównie przez cykliczne materiały o rzekomych „powiązaniach ze światem przestępczym”. OBWE jasno wskazało: stronniczość przekazu narusza standardy misji publicznej.
Prywatne media? Z raportu wynika, że część jednoznacznie wspierała Trzaskowskiego, część Nawrockiego. Różnica jest taka, że media prywatne mogą mieć linię redakcyjną. Media publiczne nie mogą mieć linii partyjnej. A miały. Mało tego. OBWE mówi o opóźnieniach, braku przejrzystości, braku nadzoru nad kampanią z niejasnych źródeł, stronniczości mediów publicznych. A NASK odpowiada: „nieprawda, wszystko było świetnie”. To nie jest już tylko nieudolność. To jest świadome zakłamywanie rzeczywistości przez instytucje, które mają stać na straży uczciwości wyborów. I to nie jest tylko problem dla jednej partii czy jednego kandydata. To problem dla całej demokracji. Bo jeśli wybory przestają być uczciwe, to znaczy, że państwo przestaje być wiarygodne.
A przecież miało być inaczej, prawda?
I może ktoś w tym miejscu zakrzyknie: „Ale przecież za PiSu też tak było! Też był wstyd! Też były upomnienia!”
Zgoda. Było. I właśnie dlatego ludzie poszli głosować na KO. Nie dlatego, że są zakochani w Tusku, tylko dlatego, że mieli dość. Dość naciągania reguł, dość manipulacji, dość upokorzeń na forum międzynarodowym. Tylko że miało być lepiej. A jest bardzo podobnie.
Rządowy kandydat, rządowa instytucja i rządowe zaprzeczanie rzeczywistości NASK – instytucja rządowa – zamiast powiedzieć wprost, że coś zawaliła, opowiada, że wszystko było zgodnie z procedurami. Że „przekazano dalej”. Że „reagowano adekwatnie”. A OBWE pisze coś odwrotnego – że nie reagowano w porę, że reakcje były niespójne i budziły brak zaufania. Komu mamy wierzyć? OBWE czy ludziom, którzy sami siebie oceniają pozytywnie? To już nawet nie jest spór o interpretację. To tworzenie alternatywnej rzeczywistości. Ale nie ma sensu ukrywać, że i część prywatnych redakcji robiła dokładnie to samo, tylko po drugiej stronie. I co z tego, że jedni wspierali Trzaskowskiego, a drudzy Nawrockiego? Media PUBLICZNE miały wspierać prawdę, nie drużynę.
Bo jeśli nawet OBWE nie ufa już naszym instytucjom, to co mają powiedzieć obywatele? Demokracja to nie tylko głosowanie – to także uczciwe zasady. A dziś znowu mam wrażenie, że ktoś gra znaczonymi kartami – Szary Obywatel.
Portal Warszawski. O krok do przodu