Warszawa, stolica niegospodarności i symbol defraudowania publicznych pieniędzy wydaje ponad 60 milionów na coś co nie ma wspólnego z tworzeniem wielkomiejskiego charakteru miasta. Pomysł Trzaskowskiego jest oparty na totalnym minimum, które ma dać maksimum. Jako część tak zwanego Nowego Centrum, za które odpowiada synek byłego komunistycznego wiceprezydenta Warszawy, jest autentycznym wyrazem aspiracji ludzi, o których mówi się awans społeczny. Ten zaś nie ma dużych oczekiwań. Nawet gdyby zamiast białego bunkra stanął tam metalowy i czerwony giga kontener, będą mieć orgazm. Szkoda tylko, że po raz kolejny „przerżnięto kasę”, którą można było inaczej spożytkować. Aha, no i nie ma czegoś takiego jak Placu Centralnego – to taki sam bełkot jak Plac Pięciu Rogów. Poza tym nie może być Placu w miejscu gdzie go nie ma! LOGICZNE!
Byle lejk byle projekt
Nowe wspaniałe Centrum Warszawy to najgłośniejszy marketingowy produkt ostatnich lat, któremu na naszych łamach poświęciliśmy trochę miejsca. Ratusz od czterech lat czaruje mieszkańców Warszawy nową myślą o nowym człowieku i jego nowej przestrzeni. Ma być hiper ekologicznie, hiper miejsko (??) i ponoć wygodnie – w mieście gdzie są tylko dwie linie metra, awykonalne. Za chwilę główna arteria miasta będzie zwężona do dwóch pasów, samo centrum zamyka się na mieszkańców jak może. Poza tym, że to przysłowiowe klepanie kupy, to jest jeden jest jeden szkopuł – ten plan jest realizowany rękami ideologów a nie urbanistów czy architektów, którzy chcą być jak Hausmann. A dokładnie rękami Lejka Juniora, synka komunistycznego vice prezydenta Warszawy, dziś szefa walącego się metra warszawskiego, Jerzego Lejka. Kiedyś Junior Lejk, Michał – łaził po Warszawie i kasował ludziom na bezczela miejsca parkingowe – nie ma się co dziwić to wszakże wyszkolony kundelek w Zarządzie Dróg Miejskich, bardzo bliski przyjaciel miejskich aktywistów. Georges-Eugène Haussmann mimo wielu głosów sprzeciwu, Paryż unowocześnił, Lejk i jego wataha po prostu doi mieszkańców tworząc coś czego człowiek na pewnym poziomie powinien się wstydzić.
Przy okazji pokazujemy jak jest zarządzane nasze miasto i kto nim zarządza – postkomunistyczna mafia na czele ze swoimi dziećmi, które nie mają elementarnej wiedzy na powyższy temat, o czym od lat piszemy. W Warszawie nie obsadza się już od bardzo dawna fachowców tylko takich byle jakich lejków, potulnych i grzecznych wiernych urzędników, którzy dla własnego dobrego samopoczucia zrobią wszystko. Nawet zje..ią miasto. Dla Michała Lejka to awans społeczny, dla Warszawy pikowanie w dół. Poza tym każdy kto choć trochę zna w minimalnym stopniu historię Warszawy to widzi, że trywializm tego „projektu” poraża i, że tam po prostu zwykłymi polami trawy wyznaczono granice przedwojennych kamienic, które stały tam zamiast PKINu. Kto zna choć w stopniu naprawdę minimalnym historię Warszawy, to rozumie, że kreowanie tam rzekomo kolejnej miejskiej przestrzeni nie obroni się dopóki nie będzie pełnej wizji urbanistycznej tej części miasta. Te pozorowane działania (przypomnijmy, że w Warszawie nie ma naczelnego Architekta Miasta) są dobre na późno wiosenne i letnie miesiące ale co dalej? Poza tym sam koszt poraża, ale Trzaskowski przyzwyczaił już swoich wyborców, że lubią być robieni ….wiemy w co.
Kasa
Przyjrzyjmy się w końcu okazji kilku głośnym, kosztownym inwestycjom, które wyssały z miejskiej kasy około ponad 900 milionów złotych i co moglibyśmy dostać w zamian.
• Muzeum Sztuki Nowoczesnej – 700 mln zł• Przebudowa placu Defilad – 61 mln zł
• Kładka pieszo-rowerowa nad Wisłą – 120 mln zł
• Plac Pięciu Rogów – 14 mln zł
• Przebudowa ulicy Chmielnej – 300 metrów – 21 mln zł
Ponad to 350 metrów ulicy Fangora kosztowało…39 milionów i zlikwidowano prawie pół tysiąca miejsc do parkowania przy placu powstańców Warszawy aby nie robić konkurencji prywatnej firmie, która udostępnia parking wybudowany na terenie miasta po 7 zł za godzinę…
Ile tramwajów za te pieniądze?
Ostatnio w Krakowie PESA oferowała tramwaje za około 17,3 mln zł netto (jednokierunkowy 32–34 m) za sztukę. Z VAT-em 23% to już odpowiednio około 21 mln zł brutto. Za te 908 mln zł netto Warszawa mogłaby kupić: około 43 tramwaje jednokierunkowe 32–34 m
A co z tramwajami Hyundai? Warszawa miała okazję dokupić od Hyundai Rotem aż 87 tramwajów po cenie ok. 8,5 mln zł netto za sztukę — czyli niemal o połowę taniej niż obecne ceny PESA. Razem za tę opcję trzeba było zapłacić 739,5 mln zł netto. I tu jest pies pogrzebany — zamiast skorzystać z tej okazji, miasto zdecydowało się na kontrowersyjne inwestycje, które wyssały z budżetu ponad 900 milionów złotych.
Co Warszawa straciła?
Za kwotę pozwalającą na zakup 87 tramwajów Hyundai, dziś mogłaby kupić mniej niż 50 tramwajów PESA — biorąc pod uwagę ceny netto i brutto z ostatnich przetargów. Tak więc:
• rezygnacja z opcji Hyundai oznaczała utratę prawie dwukrotnie większej floty,
• wybór kosztownych inwestycji kosztem transportu publicznego to strata dla mieszkańców, którzy na co dzień zmagają się z tłokiem i niewydolnością komunikacji miejskiej.
KOMENTARZ
Warszawiak, Ślązak i Kaszub…
Warszawiak, Ślązak i Kaszub pojechali na wczasy do Egiptu. Gdy płynęli łódką, wyłowili z wody gliniany dzban z dziwną pieczęcią. Po chwili złamali tę pieczęć i z dzbana wyleciał Dżinn.
– Uwolniliście mnie, spełnię wasze trzy życzenia. Po jednym na każdego.
Kaszub:
– Ja tak kocham Kaszuby… Niech zawsze woda w jeziorach będzie czysta, ryb będzie pod dostatkiem, a turyści niech będą porządni i bogaci.
Dżinn:
– Nudnawe życzenie, ale jak chcesz. Zrobione.
Warszawiak:
– Wybuduj dookoła Warszawy ogromny mur, żeby odgrodzić moje miasto od reszty tego zacofanego kraju i żeby żadni wsiowi mi tu nie przyjeżdżali.
Dżinn:
– OK. Zrobione. Teraz ty – Dżinn zwraca się do Ślązaka.
Slązak:
– Powiedz mi coś więcej o tym murze wokół Warszawy.
– No, otacza całe miasto, jest betonowy, wysoki na kilometr i szeroki na trzy kilometry u podstawy. Mysz się nie prześlizgnie.
Slązak:
– Dobra. Nalej szamba do pełna.
Portal Warszawski. O krok do przodu