Czy Warszawą rządzą zboczeńcy? Warszawskie szkoły też promują tranzycję dzieci. MKiDN i Kinoteka jako partnerzy
Wczoraj opinię publiczną zelektryzowała wiadomość, że Muzeum Sztuki Nowoczesnej, MKiD jest już jednostką współprowadzącą, stało się również platformą promującą samookaleczenia dzieci, woke i tzw. kulturę queer. W czytelni tej instytucji można bowiem bez problemu znaleźć książkę pod tytułem „Gender Queer„, autorstwa Mai Kobabe. Co ciekawe pozycja ta jest najczęściej zakazywanym tytułem w USA, i nie wolno jej kolportować w szkolnych bibliotekach. Wypożyczania książki dzieciom zakazano w wielu szkołach w Teksasie, Missouri, Utah, w Karolinie Południowej i na Florydzie.
Nie tylko w MSN…
W niektórych przypadkach, jak w Missouri, zakazy wynikały z ustaw, które ograniczają dzieciom korzystanie z materiałów uznanych za szkodliwe społecznie. W innych przypadkach to rodzice i konserwatywne organizacje zaczęły protestować przeciwko ideologii tzw. kultury gender w szkołach. Autorką książki jest Maia Kobabe, amerykańska artystka i ilustratorka komiksów. Kobabe sama siebie uważa za „bezpłciową” (agender) i posługuje się wymyślonymi przez siebie zaimkami e/eir/em. Polskim odpowiednikiem takich form byłyby dukatywy: Onu przyszłu i wyraziłu jegu opinię.
„Jestem pełnoetatowym autorem/ilustratorem z Bay Area w Kalifornii! Jestem trans, queer i niebinarna!” – mówi o sobie aktywistka ideologii gender. „Gender Queer” jest najbardziej znaną publikacją Kobabe. W innych pracach kobieta promuje np. pasy do ugniatania piersi, zwane binderami. Książka opisuje doświadczenia Kobabe w definiowaniu swojej (fikcyjnej) płci oraz seksualności, w tym proces coming outu jako osoba niebinarna i aseksualna, a książka ta polecana jest już dzieciom od 12 r.ż. Głównym motywem książki jest zagubienie i wstręt do własnego ciała.
Autobiografia rozpoczyna się od dzieciństwa. Maia opowiada o swoich rodzicach i rodzeństwie. Rodzice, szczególnie matka, są postępowi i od najmłodszych lat „edukują” ją seksualnie. Rodzina kobiety to „eko aktywiści”, wychowujący swoje dzieci bez tradycyjnych wzorców płciowych. Maia już jako dziecko odczuwa wstręt do własnego ciała. Szczególne obrzydzenie odczuwa wobec swoich miejsc intymnych. Dziewczynka przechodzi też pierwsze menstruacje, co jest dla niej traumatycznym doświadczeniem. Menstruacja jest czymś, co bohaterka chciałaby usunąć z życia. Pierwsze doświadczenia menstruacji i kobiecości Maia łączy z krwią i odchodami. Krew i fekalia to dla niej kolejny znak, że jej ciało zmierza niby w kierunku, który nie odpowiada jej tożsamości. Dodatkowym upokorzeniem dla niej jest brak dostępu do środków higienicznych. Mimo postępowej rodziny, nie ma ona w zasięgu podpasek czy tamponów. Maia – jako dorastająca dziewczynka – zaczyna więc gardzić kobiecością i szukać od niej ucieczki. Mimo tego, że jej rodzina jest tolerancyjna, a matka podkreśla, że nie ma problemów z potencjalnym biseksualizmem córki, dziewczynka nie potrafi zaakceptować swojej rozwijającej się seksualności. Dorastając, dziewczyna zakochuje się w męskich kobietach, ale wypiera te uczucia.
Oprócz mieszanych, po części romantycznych uczuć wobec własnej płci, Maia zakochuje się też w chłopcach. W ich obecności czuje się niepewnie. Maia nie ma pojęcia, kim jest – czy jest homo, hetero czy bi. Zaczyna więc rozwijać nierealistyczne, niemożliwe fantazje seksualne. Nastolatka zaczyna wyobrażać sobie, że jest… homoseksualnym mężczyzną. Książka w dość dosadny sposób opisuje jej pierwsze „gejowskie” fantazje: Maia zaczyna np. masturbować się podczas jazdy samochodem do wyobrażenia, w którym jako mężczyzna uprawia seks z innym mężczyzną. Dalej publikacja zahacza o tematy erotyczne związane z siostrą dziewczynki: to jej własna siostra bowiem zachęca Maię do masturbacji i „próbowania samej siebie”. Siostra nalega, by Maia zaczęła sama się zadowalać i sprawdzać – dosłownie – smak takich eksperymentów.
…ale i w warszawskich szkołach
Jedną z misji Muzeum Sztuki Nowoczesnej, narzuconą świadomie, jest promocja tzw. kultury woke i queer. Za tym stoją konkretne osoby i nazwiska. Są to na ogół subtelnie wyglądające tak zwane kuratorki sztuki. Jedną z nich jest Aleksandra Jeglińska, autorka scenariuszu do filmu pod tytułem Alinka miała aborcję, który został doceniony przez Script Wars. Ta sama Jeglińska odpowiada w 100% za program realizowany w MSN. Przed przyjściem do tej warszawskiej instytucji, Jeglińska pracowała w CSW Zamek Ujazdowski.
Script Wars to konkurs przeznaczony dla scenariuszy fabularnych filmów pełnometrażowych, których akcja dzieje się na terenie województwa mazowieckiego. Adresatami wydarzenia są zarówno profesjonaliści, jak i debiutanci. Organizatorem Script Wars jest Mazowiecki Instytut Kultury, operator Mazowieckiego i Warszawskiego Funduszu Filmowego oraz Mazovia Warsaw Film Commission.
Niestety, w ten haniebny proceder zostało włączone Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Polski Instytut Sztuki Filmowej i Centrum Kultury Filmowej im. Andrzeja Wajdy, mieszczące się przy Al. Ujazdowskich 20. Powiedzieć, że mają pełną kontrolę nad umysłami to nic nie powiedzieć.
Teraz, przy pełni władzy, kiedy można wykorzystywać publiczne pieniądze i autorytet ministerstw, propaganda poszła dalej. Zatem to nie tylko MSN, ale cała Warszawa za przyzwoleniem prezydenta Trzaskowskiego, a za chwilę cała Polska będzie promować okaleczanie dzieci.
Jeszcze nie umilkły echa demoralizujących komiksów, a instytucja podległa Trzaskowskiemu wraz z ministerstwem zaprasza do Kinoteki młodych ludzi na film (jak wynika z opisu) popularyzujący kwestię transowania dzieci. Broszura była rozdawana w warszawskich szkołach. pic.twitter.com/FDnOgmvBXT
🟦 Spodobał Ci się artykuł? Możesz wesprzeć niezależny Portal Warszawski, który jako jedyny walczy również o lepszą Warszawę. Jeśli chcesz możesz nam się odwdzięczyć za naszą służbę i zaprosić nas na kawę: https://buycoffee.to/portalwarszawski
Możesz też dokonać wpłaty na numer: 61102049000000890231388541 – dopisek: DAROWIZNA