Sypie się niemiecki model gospodarczy, i być może sama Unia Europejska. Czy to efekt Trumpa?

Nie ulega wątpliwości, że w końcu coś drgnęło w europejskiej polityce. Coraz więcej krajów może przyklepać z Niemcami piątkę i powiedzieć: „Auf Wiedersehen”. Sypie się niemiecki model gospodarczy i przetasowują wpływy w Unii Europejskiej. Zauważalna też jest zmiana narracji po wyborach w Stanach Zjednoczonych. Unia Europejska ocknęła się, że została gospodarczo skolonizowana przez Chiny, a militarnie przez Amerykę. Wyczuwa się podmuch „Wind of Change” i może nie będzie to w Parku Gorkiego w Moskwie jak śpiewali Scorpions, a na Grote Market w Brukseli – zauważa Cezary Bachański.

Zarówno w strefie zainteresowań Chin, jak i Ameryki jest dalsze pędzenie Europy na gospodarczą górę lodową

W niczyim interesie ze światowych hegemonów jest silna Europa, która sama podcięła sobie gałąź, na której siedziała. Gdyby nie stabilny system energetyczny Francji oparty o energię jądrową, a także państwa Skandynawskie, to w pierwszych dniach listopada mielibyśmy widmo przerw w dostępie do energii elektrycznej. Źródła prądu zależne od pogody zawodzą w listopadową, bezwietrzną pluchę.

Chińczyk liczy juany, patrząc na kontenerowce wypełnione ich wiatrakami, panelami fotowoltaicznymi i samochodami. W międzyczasie otwierając rekordową liczbę elektrowni węglowych. Niemieckie przedsiębiorstwa o uznanej marce i długiej historii masowo zgłaszają redukcje etatów. Załamał się niemiecki model gospodarzy, co skutkuje także zmianą rządu. Niemiec nie da się już odratować. Nie ma taniego rosyjskiego gazu, nie ma niemieckiej gospodarki. Cała nadzieja w zalaniu rynku amerykańskim gazem i najważniejszy gracz w Europie staje się zależny całkowicie od USA. Mający przetrwać do końca świata Związek Radziecki rozpadł się głównie przez gospodarkę. Państwa paradoksalnie upadają poprzez biedę, a nie potrzebę wolności od reżimów.

Zauważalna jest zmiana podejścia w polityce zagranicznej państw Unii Europejskiej po wygranej Donalda Trumpa. W związku z tym, że najpierw wszystko dzieje się w Stanach Zjednoczonych, a potem trafia do Europy, to decydenci polityczni (i marketingowcy) widzą, do czego prowadzi radykalizacja środowiska postępowego. W ostateczności społeczeństwo zadawala się czymkolwiek, co w jakimś stopniu ogranicza rozszerzanie się jakiejś ideologii. Narastają nacjonalizmy i tarcia społeczne, nad którymi trudno zapanować. Wajcha przekonań światopoglądowych tak skręciła w jedną stronę, ze osoba mająca centro-lewicowe poglądy społeczne dwadzieścia lat temu, dziś może być nazwana konserwatystą. Pomimo tego, że jej poglądy się nie zmieniły. „Skrajna Prawica” z Europy Zachodniej w naszych warunkach byłaby nazywana co najwyżej partią centrową. Nie lubię i nie chcę wchodzić zbyt głęboko w sprawy światopoglądowe, bo rozmowa na ich temat nie ma sensu, ale musiałem to poruszyć, abyśmy zrozumieli pewien kontekst sytuacyjny.

W obecnych warunkach nie ma szans na odbudowanie pozycji Unii Europejskiej na świecie. Jednym sposobem (do czego dążą także decydenci) jest dalsze scalanie krajów w jeden organizm i radykalny skręt w stronę stworzenia Stanów Zjednoczonych Europy. Paradoks polega na tym, że same europejskie społeczeństwa coraz mniej tego chcą. W znacznej mierze przez sprawy światopoglądowe, wokół – których powstają odradzające się nacjonalizmy. W takich warunkach nie stworzysz Państwa Europa, które może konkurować z Chinami i Stanami Zjednoczonymi.

Chiński kolonializm gospodarczy ma swoje podłoże w skrajnie inwazyjnym działaniu tamtejszych korporacji. W myśl doktryny „wszystko albo nic”, zalewają one rynek towarami i usługami po takich cenach, że niedługo tutaj nie będzie opłacało się czegokolwiek produkować. Paradoksem jest sam model funkcjonowania i silnego powiązania dużego biznesu z partią. Rozmawiając z dużą chińską firmą, de facto rozmawiasz z chińskim rządem. Mogą oni utrzymywać firmy na stracie przez wiele lat, bo i tak dostaną kroplówkę z Komunistycznej Partii Chin. Wyniszcza się w ten sposób europejską konkurencję i buduje wpływy. Próba ruszenia Chińczyków, to proszenie się o kłopoty dyplomatyczne, dlatego mają autostradę do kolonizacji gospodarczej.

W inny sposób robią to Amerykanie, którzy nie stosują publicznej kroplówki, ale model budowania wpływów potęgą militarną i kapitałową. Niech spróbuje któryś minister w Polsce zrobić coś na przekór amerykańskiemu koncernowi. W kilka godzin dostanie telefon od ambasadora Stanów Zjednoczonych z pytaniem:

„Macie wojnę niedaleko, to chcecie mieć to US Army u siebie, czy nie?”.

Dziękuję, koniec rozmowy. Mając całkowicie zdecentralizowany rynek kapitałowy, nie ma szans na podjęcie walki z Wall Street. Kapitał ucieka z Unii Europejskiej, bo nowojorska giełda jest synonimem sukcesu finansowego i gwarancją bycia w pierwszej lidze. Nikt poważny z BiGTechu nie myśli o Frankfurcie, Madrycie czy Warszawie, a o Stanach Zjednoczonych. Problem jest taki, że próby centralizacji czegokolwiek kończyły się niepowodzeniem. Niegdyś mówiono o Euro jako wyzwaniu rzuconym w hegemonicznej roli dolara – dziś po tamtych fantazjach pozostały wspomnienia. Nie udało się, zresztą – jak prawie wszystko. Wewnętrzne tarcia pomiędzy krajami są na tyle duże, że Francja po cichu wyrzuca Niemcy z pozycji lidera w Europie. Każdy sobie rzepkę skrobie i układa swoją grządkę w ogródku. Bogatym krajom Europy Zachodniej nie należy na rozwoju biedniejszych, bo staną się ich konkurencją. Dlatego model handlu emisjami zostanie z nami na stałe i nikt go nie ruszy, bo jest dobrym kagańcem rzuconym na potencjalnego psa myśliwskiego.

Unijni decydenci to rozumieją, że bez całkowitej centralizacji nie zwojują świata. Problem jest taki, że biorąc pod uwagę wcześniejsze doświadczenia – zapewne by zrobili to źle i pod konkretne państwa. W międzyczasie powstaje powrót do nacjonalizmów, które będą blokowały centralizację. Przesadzili z narracją. Widać jak bardzo ona zluzowała po wyborach w Stanach Zjednoczonych. Nawet nasi potencjalni kandydaci na prezydenta zaczęli zdejmować unijne flagi i odwoływać się do „tradycyjnych wartości europejskich”. Kluczowi politycy krytykować „Zielony Ład”, zaprzeczając wszystkiemu, co mówili wcześniej. Czują klimat przemian społecznych, który powoli przetacza się przez Unię Europejską. Tymczasem w Europie zamieniamy się w bezdomnych obstawiających parkingi w centrum miasta, aby ktoś łaskawie chciał u nas zaparkować i wrzucić piątaka do kubeczka na piwo. Przestaliśmy być gospodarzem we własnym domu i nie mamy nawet samochodu, aby zaparkować u sąsiada.

za; Cezary Bachański

Portal Warszawski. O krok do przodu

Wspieraj niezależne warszawskie media.

Dzięki Tobie możemy pełnić naszą misję

Konto do wpłat: 61102049000000890231388541

w tytule wpłat: Darowizna

Przeczytaj również

Logotyp Portal Warszawski
Kontakt

Ostatnie atykuły