Na szmuglu towarów do i z getta wielu Żydów zbijało fortuny, przemycając absolutnie wszystko
Warunki w gettach żydowskich podczas niemieckiej okupacji były bardzo ciężkie. Ludzie umierali z głodu, chorób, zimna – nierzadko wprost na ulicach. Średnia norma dla Żydów wynosiła zaledwie 253 kcal dziennie. Głód zbierał wielkie żniwo wśród Żydów. Jednak w tych samych gettach, gdzie ludzie umierali na ulicach, znajdowały się liczne sklepy, kluby, kawiarnie i restauracje. Pełne najlepszego jedzenia i trunków. Podawano tam francuskie koniaki i wina, włoskie sery i wędliny, belgijską czekoladę i inne specjały. Nie narzekały one nigdy na brak klientów, ale tylko wybrani, najbogatsi, mogli tam się stołować.
„Trzynastka”
Skąd to wszystko się brało? Z przemytu. Na szmuglu towarów do i z getta wielu Żydów zbijało fortuny, przemycając absolutnie wszystko. Szmuglerzy byli jednymi z najbogatszych ludzi w gettach, a zaopatrywane przez nich lokale były odwiedzane przez żydowską elitę i Niemców. W grudniu 1940 roku w getcie warszawskim powołany został tzw. Urząd do Walki z Lichwą i Spekulacją, zwany popularnie „Trzynastką” (od numeru kamienicy przy ul. Leszno 13, gdzie się mieścił). W teorii miał być to organ ścigający lichwę i nielegalny handel w getcie.
W rzeczywistości był to organ warszawskiego Gestapo, służący do kontrolowania ludności getta. W ramach ”Trzynastki” służyło w sumie ok. 400 Żydów, wywodzących się głównie z żydowskiej elity. Nikt nie mógł ich aresztować i podlegali wyłącznie Niemcom. Funkcjonariusze ”Trzynastki” byli starannie dobierani: mówili dobrze po polsku (co nie było takie oczywiste wśród Żydów), znali dobrze Warszawę, wszystkie meliny i trasy, oraz przemytników. Mieli swoje własne mundury, a nawet własne, niezależne, więzienie. Na czele „Trzynastki” stał Abraham Gancwajch, przedwojenny działacz lewicowej partii Ha-szomer Ha-cair, z uprawnieniami rabina. Gancwajch znał dyrektora propagandy w Warszawie, Wilhelma Ohlenbuscha i oficera Gestapo ds. żydowskich, SS-Untersturmführera Kurta-Georga Brandta.
Gancwajch uważał się za nietykalnego. Mógł chodzić po całej Warszawie bez opaski z Gwiazdą Dawida. Miał też ogromne ambicje. Poza „Trzynastką” utworzył inne liczne organizacje żydowskie wewnątrz getta: Ligę Antyradziecką, Biuro Kontroli Plakatów, Żydowskie Pogotowie Ratunkowe. Trzynastka” jednak służyła do śledzenia szmuglu i odnajdywania składów ukrytych towarów i dóbr. Zajmowali się także szantażem, wymuszaniem haraczy na przemytnikach, restauratorach i sprzedawcach, a nawet… samym przemytem (do czego używano jedynej karetki wewnątrz getta). wystawne przyjęcia, m. in. bar micwę swojego syna (podczas której rozdawano kawę i chleb biedocie). Rekwirowane dobra sam sprzedawał, brał też okup od 100 kamienic. Był jednym z najbogatszych ludzi w getcie.
Pomagierami Gancwajcha było dwóch najbogatszych szmuglerów getta – Moryc Kohn i Zelig Heller. Byli tak bezczelni, że mogli wyciągać Żydów z Umschlagplatz wprost z wagonów do obozów. Oczywiście, za słoną, bardzo słoną opłatą – a przedłużali ofiarom życie o tylko jeden dzień…Gancwajch chciał stanąć na czele Rady Żydowskiej – Judenratu, zastępując tym samym Adama Czerniakowa. Liczył tu na przychylność Niemców. Jednak ci nie byli zainteresowani i w sierpniu 1941 r. „Trzynastka” została włączona w skład Judenratu. Sam Gancwajch otrzymał wyrok śmierci od polskiego podziemia, ale nigdy go nie wykonano. Nie są znane jego dalsze losy, być może zabili go Niemcy w 1943 r. Kohn i Heller na pewno zostali zabici w 1942 r. przez Niemców, gdy przestali być potrzebni. Wielu innych członków ”Trzynastki” trafiło do nowej organizacji żydowskiej, współpracującej z Gestapo… ale to inna historia.
Warto dodać, że ”Trzynastka” nie była jedyną tego rodzaju organizacją żydowską wewnątrz gett. Podobne organizacje istniały m. in. w Białymstoku (dowodzona przez Gryszę Zełkowicza), w Krakowie (dowodzona przez Maurycego Diamanta i Juliana Appela), czy w Lublinie. W Lublinie kierował Szama Grajer, słynący ponoć z urody, miał pod sobą zakłady fryzjerskie, restauracje i kluby. Do tych chętnie udawali się żydowscy bankierzy, prawnicy i oficerowie Gestapo. Grajer osobiście dobierał dla nich najpiękniejsze prostytutki i najlepsze trunki. Grajer także składał raporty co do sytuacji w getcie. I on wymuszał haracze, łapówki, oraz trudnił się szmuglem. Sieć jego współpracowników obiegała całe getto, a zyskami dzielił się z Niemcami. Donosił Niemcom na Żydów ukrywających skarby. Nazywano go „Żydowskim Królem”.
Podobno Grajer osobiście znał szefa SS i policji na Lubelszczyźnie, SS-Oberführera Odilo Globocnika. Znajomość ta mu raczej nie pomogła, bo Niemcy i tak go zastrzelili w XI 1942 r. Do samego końca on i jego pomagierzy byli wierni Niemcom i pomagali im w mordowaniu Żydów.