Przyszły admirał polski Józef Unrug urodził się 7 października 1884 roku (wówczas jako Joseph von Unruh) w Brandenburgu w Prusach Wschodnich, w rodzinie niemieckich arystokratów. Ojciec jego był wprawdzie generałem niemieckim, ale pamiętał o swym polskim pochodzeniu i to on nauczył syna języka swych przodków. Bez wątpienia ten rodzaj wychowania sprawił, że Unrug zawsze pamiętał o tym, że ma swoje polskie powinności i swój polski rodowód.
Rys biograficzny
Po uzyskaniu matury w 1904 roku Unrug wstąpił do niemieckiej szkoły marynarki wojennej. – Jeśli chodzi o naukę – wyjaśniał kapitan Piotr Rozwadowski – to nie było innej możliwości dla Polaków oprócz floty zaborców: albo rosyjskiej, albo niemieckiej. W sytuacji, w jakiej się znalazł, jeśli chciał służyć na morzu, był skazany zacząć od służby w niemieckiej marynarce, która w tamtym czasie była znakomita.
Józef Unrug w 1915 roku awansował do stopnia kapitana. Od czerwca 1917 do marca 1919 był dowódcą flotylli okrętów podwodnych marynarki niemieckiej. Pełnił też funkcje komendanta szkoły podwodnego pływania.
Po zakończeniu I wojny światowej odrodzone państwo Polskie musiało od podstaw tworzyć swoje siły zbrojne, w tym także marynarkę wojenną. O ile jednak wojska lądowe zachowały ciągłość tradycji, to marynarka była ich niemal pozbawiona. Polska od połowy XVII wieku nie posiadała morskich sił zbrojnych. Wiosną 1919 roku Józef Unrug, były kapitan-lejtnant marynarki niemieckiej zgłosił się do służby w polskiej marynarce wojennej, która nie miała jeszcze okrętów, portu ani załóg.
Pierwszy okręt dla polskiej marynarki Józef Unrug zakupił prywatnie, na swe własne nazwisko, w Gdańsku na polecenie władz polskich. „Byłem wtedy po raz pierwszy i ostatni w swej karierze właścicielem okrętu wojennego” – wspominał po latach kapitan. Okrętem tym był ORP „Pomorzanin”, na którym szkolono przyszłe kadry polskiej marynarki wojennej.
W 1925 roku Józef Unrug został wyznaczony na dowódcę floty, której prawie nie było. Z ogromnym talentem i uporem zdobywał, od 1933 roku już kontradmirał, pieniądze, także społeczne, np. ze składek funduszu obrony morskiej, na kolejne nowoczesne okręty, na szkolenie kadr, wyposażenie baz, elementy obrony Wybrzeża.
Z własnej kieszeni sfinansował zakup pierwszej jednostki rodzącej się Marynarki Wojennej RP, a kiedy rozpoczęła się II wojna światowa, bohatersko dowodził obroną Wybrzeża. Powiedział wówczas: „wszyscy kapitulują we wrześniu, a my wytrzymamy do października ”. Słowa dotrzyma!
Zaraz po kapitulacji otrzymał propozycję służby w niemieckiej flocie, ale z niej nie skorzystał. Choć doskonale znał język wroga, ku zdumieniu parlamentariuszy zażądał tłumacza. To wtedy wypowiedział pamiętne słowa: „pierwszego września zapomniałem, jak się mówi po niemiecku”. Wzięty do niewoli, resztę wojny spędził w obozach jenieckich, skąd po jej zakończeniu udał się do Wielkiej Brytanii. Pomimo tego, że tamtejszy rząd przyznał mu emeryturę, Unrug – solidaryzując się z tysiącami żołnierzy walczących po stronie aliantów, którzy takich świadczeń nie otrzymali – odmówił jej przyjęcia.
Zmarł w 1973 roku we Francji. Jego marzenie, by zostać pochowanym wraz ze swoimi żołnierzami na gdyńskim Oksywiu, spełniło się dopiero w 2018 roku m. in. dzięki Instytutowi Pamięci Narodowej.
za; Polskie Radio, IPN
Portal Warszawski. O krok do przodu