[KOMENTARZ] Czy to już obsesja? Omilanowska odwołuje kuratora Pałacu pod Blachą!
Oddałem Pałacowi oraz Zamkowi serce i zaangażowanie. Zawsze podkreślałem i będę podkreślał, że moją pracę traktuję jak społeczną służbę. Dlatego z goryczą usłyszałem wczoraj od nowej Dyrekcji, że marny ze mnie muzealnik. Słowa te zostały wypowiedziane przez osobę, która mnie nie znała, która nie zamierzała nawet zapoznać się z moim dorobkiem zawodowym. Państwu pozostawiam sprawiedliwą ocenę…tak kończy się oświadczenia doktora historii sztuki, Pana Mariusza Klareckiego.
Zostawiam Państwa ocenie
Wczoraj, czyli 23 września Hanna Wróblewska rękoma nowego Dyrektora Zamku, Małgorzaty Omilanowskiej, pozbyła się bardzo kompetentnego historyka sztuki, który sukcesywnie rozwijał Pałac pod Blachą, który był traktowany po macoszemu. Klarecki dokonał naprawdę wielkiego przełomu. Widać, Panie mają inne zdanie…
Szanowni Państwo, Drogie Koleżanki i Drodzy Koledzy,
wczoraj, o godzinie 15.00, zostałem zwolniony z pracy. Chciałbym się więc pożegnać jako Kurator Pałacu Pod Blachą.
Dziękuję za ponad 6 lat wspólnej pracy w Zamku Królewskim w Warszawie. Rozpocząłem jako koordynator Roku Wazowskiego, w którego organizację bardzo się zaangażowałem, również oprowadzając po wystawach. Pamiętam, że już wtedy starszy kustosz zamkowy Maciej Choynowski powiedział, że dobry ze mnie nabytek.
Do Zamku przyszedłem jako historyk sztuki, doktor, z dużym doświadczeniem zawodowym związanym z historią sztuki. W ostatnich dniach nakładem MKIDN ukazało się moje dwutomowe dzieło „Zrabowana Warszawa. Straty w prywatnych zbiorach i artystycznych kolekcjach mieszkańców Warszawy w latach 1939–1945”.
Jako pasjonat i znawca epoki napoleońskiej ze szczególnym zaangażowaniem rozwinąłem ekspozycję i działalność w Pałacu Pod Blachą. Dyrekcja realnie pozwoliła na zajęcie się tylko Apartamentem Księcia Józefa Poniatowskiego, wystawę kobierców pozostawiając specjalistką z tej dziedziny. W ciągu 3 lat na ekspozycji przybyło ponad 300 obiektów pochodzących z darów, depozytów i zakupów. Na parterze westybulu, gdzie nie mogły być eksponowane zabytki, przybyły ilustracje Bronisława Gembarzewskiego i Ryszarda Morawskiego obrazujące życie Pałacu Pod Blachą, księcia Józefa Poniatowskiego oraz wojska Księstwa Warszawskiego. Dokończyliśmy we wnęce malarstwo iluzjonistyczne naśladujące boniowanie. Pałac otrzymał swoje barwy wzorowane na mundurze księcia oraz kolory dwóch tras po Apartamencie i wystawie kobierców.
Powstał logotyp Pałacu z postacią konnej sylwetki księcia. Cała ekspozycja otrzymała nowe tablice informacyjne w konkretnej kolorystyce. Przygotowałem pierwszą publikację zatytułowaną „Pałac Pod Blachą. Zobacz to!”, w której zilustrowałem życie pałacowe fotografiami ożywionych wnętrz Pałacu z udziałem rekonstruktorów, którzy wobec braku budżetu nie dostali za to żadnych pieniędzy. Z Anną Popek nakręciliśmy cykl 6 programów „O księciu, który mógł zostać królem”. Kolejny krok to audioprzewodnik, który wraz z Kasią Rogalską pisaliśmy w wakacje. Audioprzewodnik został wzbogacony dźwiękiem i krótkimi filmami. Już rok później powstała wersja angielska i francuska. Zawsze entuzjastycznie zachęcałem do odwiedzania Pałacu Pod Blachą. Gdy przyszedłem do Pałacu, zwiedzanie było na poziomie od 3 do 8 osób dziennie. Dyrekcja marzyła o 50 osobach dziennie i kolejkach. W zależności od pogody wyniki ostatnich miesięcy to od 150 do 250 osób dziennie. Kolejki do samego Mitoraja, czyli przez cały dziedziniec, mieliśmy podczas wystawy szopek (frekwencja ponad 25 tys. osób). Apartament, życie Księcia i Pałacu znam na wyrywki – obudzony w środku nocy. Oprowadziłem osobiście po Apartamencie Księcia Józefa Poniatowskiego tysiące osób, dużo zagranicznych gości.
Apartament zastałem skromny, niewiele przedmiotów, nie było w nim życia. Przystąpiłem od razu do kwerend w muzeach całej Polski, starając się o pozyskanie zabytków ważnych dla epoki, Pałacu i księcia, znalazłem wiele rzeczy w muzealnych magazynach, chyba najwspanialszy i największy obraz to depozyt z MNW „Książę Józef Poniatowski w bitwie pod Raszynem”, „Napoleon i cyganka”, „Bitwa pod Fueringolą” czy „Portret adiutanta księcia Józefa Szumlańskiego”. Udało się namówić kilku prywatnych kolekcjonerów i zdobyć wspaniałe eksponaty do depozytów lub darów, m.in. „Lansjer” Theodore’a Gericaulta, „Bitwa pod Wagram” Wojciecha Kossaka czy „Lansjerzy Nadwiślańscy” N.N. Przybyły też zakupy, wśród nich 3 najwspanialsze obrazy: „Portret Katarzyny Starzeńskiej” oraz Portret marszałka Murat” François Gérarda. Gérard był jednym z trzech osobistych malarzy Napoleona, a zakupione obrazy to dzieła światowej klasy. Wspaniały jest również „Poranek ostatniego dnia życia Césara de Vachon de Belmont-Briançon” Horacego Verneta, który miał ostatnio wielką monograficzną wystawę w Wersalu.
Na ekspozycji przybyło mnóstwo dokumentów z kancelarii Księcia Józefa Poniatowskiego, pamiątek z epoki, grafik, ponad 300 książek w bibliotece, porcelany i militariów. Powstała wielka gablota mieszcząca pałacową zbrojownię, którą z wielkim zaangażowaniem wypełniliśmy wspólnie z Tomkiem Mleczkiem. Przybyły meble polskie, epokowe, sygnowane. W Pałacu na dużo większą frekwencję wpłynęły również wystawy: w 2022 r.: „Sygnatury Napoleona Bonaparte”, w 2023 r.: „Ci piekielni lansjerzy”, w 2024 r.: „Crème de la Crème w Pałacu Pod Blachą”. Ale Pałac to nie tylko wystawy, to również inne wydarzenia. Do stałego programu weszły „Urodziny księcia Józefa Poniatowskiego” – pikniki z udziałem rekonstruktorów oraz towarzyszące temu różnorodne warsztaty. W ostatnim roku, w rocznicę śmierci księcia Józefa Poniatowskiego, rozpoczęliśmy wieczernice jesienne w klimatycznej Sali Masońskiej. Pierwszą była debata: „Jak naprawdę zginął książę Józef Poniatowski”, którą w tym roku mięliśmy powtórzyć, wzbogacając o nowe badania i dokumenty.
Pałac to też działalność naukowa i trzy coroczne, zorganizowane przez nas konferencje z udziałem najlepszych badaczy epoki: „Książę Józef Poniatowski i epoka Księstwa Warszawskiego”, kolejna to „Bohaterowie dwóch epok. Od Raszyna do Reduty Ordona” oraz „Wojna z Austrią 1809 roku. Kampania księcia Józefa Poniatowskiego”.
Mój zespół był w Zamku najmniejszy i najlepszy – Kasia i ja. We dwójkę świetnie dbaliśmy o Pałac i Apartament Księcia Józefa Poniatowskiego. Wspomagaliśmy Zamek wydarzeniami i wystawami („Szopki krakowskie” w Pałacu Pod Blachą, „Abakanowicz. Konfrontacje” w Bibliotece Królewskiej, w zamkowej Zbrojowni „Niczego mi tak nie żal jak porcelany”, a w ostatnim roku przygotowałem wystawę „Matejko nieznany”, Kasia – „Hasior. Trwałość przeżycia”). Z Kasią zawsze deklarowaliśmy gotowość do zorganizowania Nocy Muzeów, przygotowując dodatkowe atrakcje. Biliśmy rekordy frekwencji zwiedzających, których Pałac już nie mieścił (ponad 2500 osób podczas Nocy Muzeów czy zamkowych ogrodów). Wystawy („Szopki krakowskie”, „Abakanowicz. Konfrontacje”) czy małe wystawy pałacowe organizowaliśmy po minimalnych kosztach, zawsze z dużym osobistym zaangażowaniem. Właścicieli eksponatów udawało nam się namówić na osobiste przywiezienie eksponatów do Zamku, przez co maksymalnie ograniczaliśmy koszty. Budżet mojej wystawy „Niczego mi tak nie żal jak porcelany” wyniósł zaledwie 5 tys. zł. Tak tanich wystaw w Zamku nie było! Gruz, który stanowił aranżację wystawy, ładowałem i układałem osobiście, a plansze przywoziłem na rowerze.
Planowaliśmy także inne wystawy (np. „Kobiety empiru”, I Międzynarodowe Triennale Rzeźby Ceramicznej) czy wydawnictwa pokonferencyjne.
Oddałem Pałacowi oraz Zamkowi serce i zaangażowanie. Zawsze podkreślałem i będę podkreślał, że moją pracę traktuję jak społeczną służbę. Dlatego z goryczą usłyszałem wczoraj od nowej Dyrekcji, że marny ze mnie muzealnik. Słowa te zostały wypowiedziane przez osobę, która mnie nie znała, która nie zamierzała nawet zapoznać się z moim dorobkiem zawodowym. Państwu pozostawiam sprawiedliwą ocenę…
Jak śpiewałem kiedyś, pełniąc inną społeczną, harcerską służbę: „Przy innym ogniu w inną noc do zobaczenia znów…- ”Kurator Pałacu Pod Blachą. Mariusz Klarecki.
KOMENTARZ
Sztuka łagodzi obyczaje – tą sentencją żyje człowiek szeroko rozumianej kultury. Antykulturą zaś jest czynienie ze sztuki i kultury polem ideologicznej i politycznej bitwy, i niczym Tonfą jak u Adamasa, bicie niepokornych po głowie. I widać, że znów mamy powrót do obyczajów ludzi aspirujących, bo jedynie tak można mówić o ludziach tak postępujących. Człowiek w pełni kulturalny, czyli obyty z KULTURĄ unika zachowań ludzi nisko rozwiniętych (chamów, prostaków, parweniuszy), którzy nie mieli szczęścia obcować ze sztuką, bądź jej nie lubią.
Miecz dzisiejszego ministra MKiDN, Hanny Wróblewskiej nie jest mieczem Damoklesa, który oznaczał stałą groźbę wiszącą nad kimś używającym beztrosko życia i korzystającym z bogactwa lub dobrodziejstw swego stanowiska. Miecz Hanny Wróblewskiej (która sama jest historykiem sztuki) ma zabarwienie obsesyjnej zemsty i eliminacji. Czy w sztuce i kulturze takie zachowania mogą być w ogóle akceptowalne? Dobrze pamiętamy, że byli w naszej współczesnej historii tacy, którzy ze sztuki i kultury takim mieczem dokonali spustoszeń. Przede wszystkim duchowych i intelektualnych.
Niedawno zwolniono zasłużonego dyrektora Zamku Królewskiego, wczoraj, czyli 23 września, nowa dyrektor Małgorzata Omilanowska pozbywa się bardzo kompetentnego historyka sztuki, który sukcesywnie rozwijał Pałac pod Blachą, który był traktowany po macoszemu. Kto chodzi po wystawach i interesuje się sztuką wie, że w Mariusz Klarecki dokonał przełomu. Co w zamian? Deprecjonowanie. Iście prostackie maniery niegodne człowieka sztuki i kultury!
A może to obsesja strachui posłuszeństwa? A może „Zrabowana Warszawa. Straty w prywatnych zbiorach i artystycznych kolekcjach mieszkańców Warszawy w latach 1939–1945” tak bardzo kłuje w oczy Wróblewską i Omilanowską?
Ale to dzieje się w całej Polsce. Czystki…! Warto zapoznać się jak postąpiono dosłownie parę dni temu z Panią Dyrektor Domu Kultury w Skarżysko Kamienna. Bułhakow miałby o czym pisać.