Gdzie są granice sztuki? Artystka uznana winną uszkodzenia nagłówków PKP

Monika Drożyńska to krakowska artystka wizualna, która posługuje się fotografią, wideo, instalacją, a przede wszystkim haftem traktowanym jako techniką pisania. I właśnie ten haft stał się przyczyną sporu między PKP a artystką.

Pociągi demoluje Tuwimem

Monika Drożyńska to prekursorka technik hafciarskich w sztuce współczesnej i tkaniny w przestrzeni publicznej. Interesuje się językiem, który bada przy pomocy haftu ręcznego na tkaninie. Jak sama przyznaje w rozmowie z magazynem Szum, jej działania w PKP były działaniami nielegalnymi. Ponadto Drożyńska to artystka zaangażowana politycznie, która współpracowała między innymi z Zachętą Narodową Galerią Sztuki, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, Muzeum Współczesnym we Wrocławiu, Mumok w Wiedniu, Ludwig Muzeum w Budapeszcie, Bozar w Brukseli, Sotheby’s. Tel Aviv. Niedawno obroniła swój doktorat. Niedawno też jej haftowana tkanina “Tego nie wie nikt” trafiła do kolekcji Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.

Drożyńska to również projektantka ubrań, założycielka pierwszego polskiego konceptstoru (2004–2010) „Punkt-u”, a całość była realizowana z zasadą zero waste i upcycling (2005). Uznaje się ją za prekursorkę technik hafciarskich oraz tkaniny w przestrzenni publicznej. Drożyńska to zaangażowana aktywistka i inicjatorka powstania Kolektywu Złote Rączki, który prowadził „haft okupacyjny”, czyli haftowanie transparentów podczas manifestacji. Współzałożycielka (wraz z Agatą Biskup) Towarzystwa Osób Kibicujących Galerii Bunkier Sztuki, którego misją było zachowanie suwerenności krakowskiej galerii. Opera Narodowa Teatr Wielki w Warszawie ocenzurował jej prace, zrealizowane w ramach opery „Halka” Natalii Korczakowskiej.

Pociągi demoluje Tuwimem to motto, które przyświecało jej przy działalności artystycznej. W czasie swoich podróży pociągami PKP nie marnowała czasu i haftowała na nagłówkach, dlatego też niektórzy mówią o niej Banksy, który też działa na pół legalnie, a jedyny ślad, który po sobie pozostawia to własnoręczny podpis.

Tak podsumowuje jej twórczość Aleksy Wójtowicz:

(…) Ale wróćmy do 2024 roku – Obieranie ziemniaków w Zachęcie funkcjonuje zaledwie jako dokumentacja akcji, a Monika Drożyńska od jakiegoś czasu haftuje zagłówki w PKP, czyli znów: artystka nie robi tego, co powinna, ale w dodatku robi to w miejscu, które nie jest do tego przeznaczone. Ktoś w komentarzach zauważył, że dziwne jest to masowe oburzenie, skoro równie masowy jest zachwyt nad Banksym, a stylizacja na street art jest od co najmniej kilku sezonów globalnym trendem, i to przede wszystkim w komercyjnych galeriach. „Streetu” w tych propozycjach jest niewiele, wyłącznie zapożyczone elementy i dalekie skojarzenia. Od kilkunastu lat murale są wszędzie – komercyjne na ogromnych pustych ścianach, oddolne na garażach, kioskach, pawilonach. Wrzuty i tagi są stałym elementem miejskiej i miasteczkowej przestrzeni, pojawiają się i znikają, ale podobnie jak sieciowe sklepy wielobranżowe z płazem w logotypie są nie do zdarcia. Nikt nie tyka „patriotycznych” i futbolowych malowideł – te ostatnie może poza kibicami drużyn przeciwnych lub kibicami drużyn na wycieczce w nieswoim mieście. Ale wbrew przekonaniu zatroskanych ulicznych purystów, Polska wygląda jak internet bez adblocka nie dlatego, że ludzie mażą po ścianach.

Obecnie street art wzbudza kontrowersje tylko, gdy wyłamuje się z polityczno-estetycznej konwencji powielania poglądów, które są dominujące i sposobu ich wyrażania – street art jest akceptowany tylko w dwóch przypadkach: gdy jest tylko stylistyką przeniesioną do bezpiecznej przestrzeni lub gdy treści w nim zawarte powielają powszechnie dominującą narrację. Być może właśnie dlatego tyle lat trwało zamalowanie szeregu niesławnych nacjo-murali na garażach przy torach, które witały podróżnych zmierzających do stacji Kraków Główny – a Monice Drożyńskiej internauci grożą tym i tamtym, kibicując spółce PKP w postępowaniu przeciwko artystce „jako wandalce”. Zupełnie jakby łatwe do usunięcia hafty były sprawą naprawdę godną internetowego linczu, niekoniecznie natomiast kwestia zwolnień grupowych w PKP Cargo czy kwestia wyjątkowo dziwnej polityki kolejowej w Polsce.”

Inne zdanie ma PKP

Jak widać PKP ma całkowicie inne zdanie, dlatego też zawiadomiło Policję, która dalej zawiadomiła sąd.

Sąd uznał mnie winną 58 pokrowców na zagłówki. Czynu dokonałam techniką haftu ręcznego. Sąd mi karę nagany i nakazał obowiązek zapłaty z tytułu poniesionej szkody w kwocie 510.04 PLN na rzecz PKP IC. Będę się odwoływać od wyroku”napisała artystka na swoim profilu.

A wy jak uważacie. Czy PKP dobrze postąpiło karząc artystkę czy jednak artystom wolno więcej? A na dole przykłady jej prac.

 

 

 

 

Portal Warszawski. O krok do przodu

Wspieraj niezależne warszawskie media.

Dzięki Tobie możemy pełnić naszą misję

Konto do wpłat: 61102049000000890231388541

w tytule wpłat: Darowizna

Przeczytaj również

Logotyp Portal Warszawski
Kontakt

Ostatnie atykuły