Kładka oddana przez prezydenta Warszawy, Rafała Trzaskowskiego, jest święta, jest nietykalna, jest niepokalana, jest kościołem i ołtarzem w jednym – jest stanem wyższej świadomości i bytem nieskalanym. Kładka Trzaskowskiego to duchowa nobilitacja być może wcześniej niespotykana w dziejach teologii. Być może sam Akwinata doszedłby do innych wniosków gdyby choć raz dotknął swą grzeszną stopą cudu jakim jest kładka Trzaskowskiego, Olszewskiego, Puchalskiego i warszawskiego aktywu.
Nie masz prawa o o niej pisać źle i krytycznie – dla wyborców Trzaskowskiego to nowe Sacrum
My jako redakcja przekonujemy się o tym za każdym razem. Nie wolno pytać o jej legalność, nie wolno pytać czy została dopuszczona do użytku bez odpowiednich zgód, nie wolno pytać z iloma podmiotami zostały podpisane umowy i kto ile na tym zarobił. To istne WKŁADKOWSTĄPIENIE” – nowa religia „wykształconych” z wielkich miast!
Doskonale ujmuje to Stanisław Janecki w swoim felietonie wPolityce, który pisze:
Święta kładka Rafała Trzaskowskiego przez Wisłę została skalana. Początkowo miała być podziwiana i odwiedzana w celu zrobienia sobie słodkich foci i udokumentowania przynależności do aspirującej części społeczeństwa, a normalna funkcja komunikacyjna to tylko kwestia uboczna. Ale szybko stała się metafizycznym, duchowym centrum stolicy, a może i Polski.
(…)
Wkładkowstąpienie to nie jest banalne wkroczenie czy wjechanie na inżynieryjną konstrukcję. To znalezienie się w warszawskim niebie, w wyższych wymiarach bytu. Dlatego powinno wyłącznie uszlachetniać, a nawet czynić nieskalanym. Pod warunkiem, że chroni się jej świętość. Kładka powinna pozostać dziewiczo czysta, a niestety nie jest. Zrozpaczona „Gazeta Wyborcza” doniosła (23 lipca 2024 r.), że kładka nie jest już nieskalana, gdyż „przy nowym moście pieszo-rowerowym przez Wisłę rozkwitł nielegalny handel”. To straszne, ale „nowy most z miejsca stał się też atrakcją turystyczną. Co od razu wykorzystali też handlarze, którzy zwietrzyli interes”. A kto to widział, żeby w świątyni stawiano „stoiska z lemoniadą”. Wkładkowstąpienie to głębokie przeżycie duchowe, nirwana i iluminacja, a handlarze w takim miejscu je pod każdym względem brudzą. Czynią ze świętej kładki jakiś jarmark. Wprawdzie „straż miejska składa w tym miejscu codzienne wizyty, które niemal zawsze kończą się mandatami”.
KOMENTARZ
Czas o tym głośno mówić, że Wyborcza jak i całe to środowisko inteligencików to zwykli parweniusze. W języku francuskim parvenu znaczy dokładnie stający się (w tym przypadku) nagle bogaty, czyli nowobogacki. Jest jeszcze inne słowo – nuworysz, które można de facto używać zamiennie.
I Warszawa stała się miastem takich parweniuszy, którzy być może nigdy nie chcieli nimi być. No i przy okazji zasilili wyborców prezydenta bułkę przez bibułkę. Porzucili swoje zagrody, swoje ojcowizny – znamy przypadki gdzie gardzą swoim pochodzeniem i rodzicami i po pół roku mieszkania w Warszawie są już lepsi od nich (obrzydliwe) – przybyli do wielkiego miasta i…stali się automatycznie wielkomiejskimi inteligencikami. No ale, żeby być takim inteligencikiem musisz kochać Europę, później musisz kochać zielony aktywizm i nienawidzić samochodów, później musisz kochać tęczową flagę, nienawidzić kościoła. No i oczywiście musisz kochać dziki i tym samym popierać aborcję. A, byśmy zapomnieli – musisz też kochać TVN, Wyborczą, Krytykę Polityczną. Ale jest jeszcze jeden warunek sine qua non, bez którego nie zostaniesz namaszczony. Musisz przejść przez świętą kładkę świętą Rafała „Czytam po francusku” Trzaskowskiego – wtedy automatycznie zostajesz duchowym i mentalnym hrabią.
Na świecie nie goni się handlarzy, jeśli nie są zagrożeniem dla życia i zdrowia, mimo że rozkładają swoje stoiska nawet w miejscach rzeczywiście świętych, np. przed Bazyliką Grobu Świętego w Jerozolimie. Na świętej kładce przez Wisłę trzeba gonić, bowiem to miejsce od razu miało być swego rodzaju kapsułą duchową, gdzie dokonują się najgłębsze metafizyczne przeżycia, więc powinno pozostać nieskalane – pisze Janecki.
I dlatego też wyłączamy komentarze pod tym felietonem, bo my proste żuczki nie rozumieć języka wtajemniczonych wyborców św. Rafała. Ilość niebanalnych i jakże subtelnych słowotwórstw (np, że jesteśmy pisdzielcami albo kremlowskimi kurwami i pachołkami) zawstydza nas i nie czujemy się godni aby czytać te wielkie dzieła wyborców św. Rafała.
Nie jesteśmy godni tego zaszczytu, jeszcze nie!
Portal Warszawski. O krok do przodu