[TYLKO U NAS] „Gow***burza wokół słów prof. Bralczyka była świetnym wypełniaczem kontentu w czasie wakacyjnego sezonu ogórkowego”

Od  paru dni cała Polska żyje wypowiedzą językoznawcy, profesora Jerzego Bralczyka, który wprost powiedział, że pies zdycha. Po tej wypowiedzi zaczęła się burza, przede wszystkim po stronie tych wszystkich wrażliwych inaczej, co to mają więcej empatii dla zwierząt, ale o nienarodzonym dziecku mówią płód. Szczególnie bardzo zaangażowała się pewna gazeta co to na każdy temat musi się wypowiadać, ale nie umie pisać prostych leadów. Oddajmy głos Justynie Dżbik – Kluge, dziennikarce która to pytanie zadała, ale i która była studentką profesora Bralczyka. Justyna jest również jedną z kluczowych postaci projektu Muzeum Powstania Warszawskiego, Korzenie Pamięci.

Idę o zakład, że dla wielu portali dzisiejsza gow***burza wokół słów prof. Bralczyka była świetnym wypełniaczem kontentu w czasie wakacyjnego „sezonu ogórkowego”

W miniony weekend Telewizja Polska wyemitowała nagrany wcześniej odcinek programu „100 pytan do…”, którego gościem był prof. Jerzy Bralczyk. Wielokrotnie byłam do tego programu zapraszana, ale zazwyczaj wcześniejsze plany nie pozwalały mi na wizytę. Tym razem miałam „wolny przelot”, a gdy okazało się że gościem jest profesor- przyjęłam zaproszenie ze względu na niego.

Jesteśmy z profesorem Bralczykiem „ziomalami” z Ciechanowa, kończyliśmy to samo – najlepsze w mieście – LO im. Zygmunta Krasińskiego czyli „Krasiniak”. Robilam z profesorem wywiady do „Tygodnika Ciechanowskiego”, byłam jego studentką. Przed komisją pod jego przewodnictwem, obroniłam pracę magisterską na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.
Zrobiłam z profesorem dziesiątki wywiadów w audycjach i programach telewizyjnych, które prowadziłam, a także przy okazji premier kolejnych książek profesora, pisanych solo lub w towarzystwie jak „A bodaj ci nóżka spuchła” we współautorstwie z Michałem Ogórkiem. Kiedyś spóźniłam się na spotkanie, które z nim prowadziłam. Kończyłam audycję w Radiu Zet, pędziłam jak szalona, pięć minut spóźnienia miało nie zrobić różnicy. Zrobiło, panu profesorowi, który zaczął spotkanie punktualnie witając mnie – zziajaną i spóźnioną – szeroko uśmiechniętą laudacją „A to jest pani Justyna, która dziś poprowadzi spotkanie ze mną…”. Myślałam, że spalę się ze wstydu. Spotkanie wyszło wspaniale. Przez ostatnie lata spotykaliśmy się na Festiwalu Literackim Dwa Księżyce, który organizuje w Kazimierzu Dolnym doktorantka profesora, pisarka Maja Wolny. Na kazimierskie spotkania z profesorem przychodzą tłumy. Zawsze ucinamy sobie przy okazji różne pogawędki. Od czasu wypowiedzi na temat feminatywow i użycia słowa „murzyn” profesor nie ma najlepszej prasy czy może bardziej „najlepszego internetu”. Czytałam zalew krytycznych komentarzy, wytykających mu dziaderstwo, wtórność, próżność i cały zestaw niezbyt sympatycznych cech.

Znam profesora, wiem jaki użytek potrafi zrobić ze swojego intelektu. Potrafi być złośliwy, potrafi zdemaskować głupotę zadawanego mu pytania, potrafi być niemiły. Ale potrafi też dobierać słowa najrozsądniej i celnie, by klarownie wyjaśniać zarówno zasady poprawnej polszczyzny jak i swoje opinie.

 


 

Tu kilka uwag o umiejętności pisania prostych tekstów przez tych, którzy mają najwięcej w tej kwestii do powiedzenia. O kim mowa?

 

 


 

Nie zgadzam się z wieloma jego wypowiedziami. Niejednokrotnie pociłam się jak norka, używając całego swojego arsenału ironii i sarkazmu, gdy z nim rozmawiałam, by się nie zbłaźnić. Czytałam w szczerej, autobiograficznej książce „Bralczyk. O sobie”, że profesor jest rusofilem, ma do Rosji słabość i sentyment. Dziwiło mnie to, może nawet oburzało, ale nigdy nie straciłam do profesora szacunku.

Odpowiadając, w programie „100 pytań do…” na moje pytanie „co Pan sądzi o formach osoba ludzka i osoba nieludzka” najpierw zażartował – jak to on – że zna wiele osób nieludzkich. A później w swoim stylu opowiedział o „nie umierających” i „nie adoptowanych” zwierzętach, zaznaczając że to jego opinia. O OPINIĘ zapytała go dziennikarka, czyli ja. Nie byliśmy na konferencji naukowej, tylko w telewizyjnym programie, bardziej nawet rozrywkowym niż publicystycznym. Teraz czytam, że profesor jest bezduszny, że jest bucem, że nie ma empatii, a dziennikarki i dziennikarze jednego z najpoczytniejszych portali internetowych odpowiadają profesorowi-językoznawcy (choć ten chyba nikogo o nic nie pytał…), że zwierzęta nie umierają. Przykro mi to pisać, ale te wszystkie zachowania są po prostu absurdalne, a czasami najzwyczajniej w świecie śmieszne. Taka jest moja opinia.

Zadzwoniłam do profesora wieczorem. Po ludzku współczułam mu. Współczułam tych tyrad, narcystycznych wywodów, których celem nie jest ochrona zwierząt tyko autopromocja kolejnych piszących. Wyzywacie moi drodzy profesora od potworów dla siebie, nie dla niego. Jemu to już ani zaszkodzi, ani pomoże. – Słucham uprzejmie- powitał mnie głos w słuchawce. Profesor raczej nie ma mojego numeru, więc po prostu te słowa skierował do „randomowej” osoby dzwoniącej. Pogadaliśmy życzliwie i rzeczowo o zaistniałej sytuacji. Słów profesora nie przytoczę, bo nie pytałam go o zgodę.

Dość powiedzieć, że nie było w nich cienia nienawiści, buty, agresji czy próżności, które mu się zarzuca. Ludzie, po prostu opanujmy się…Tak blisko nas bomby spadają na szpitale dziecięce, a zwyrodnialcy tną maczetami głowę ukraińskiego nastolatka, a my spędzamy doby nad rozkminianiem czy 76-letni profesor obraził czyjeś uczucia względem zwierząt czy nie. Przelanie 50 złotych na zbiórkę na rehabilitację dla 17-letniego Artioma trwa tyle co napisanie komentarza na FB. Wiem. Sprawdzałam. Psom jak sądzę jest z grubsza wszystko jedno czy umrą czy zdechną. Po prostu fajnie, żeby je człowiek nakarmił, pogłaskał i wyprowadził na spacer.

I tak! Jako dziennikarka od 22 lat w tym zawodzie idę o zakład, że dla wielu portali dzisiejsza gow***burza wokół słów prof. Bralczyka była świetnym wypełniaczem kontentu w czasie wakacyjnego „sezonu ogórkowego”.

Mój post nie ma na celu obrony profesora. On broni się sam, nie dając się – jak przypuszczam – ponieść lejącemu się ściekowi komentarzy.
Mój post ma na celu przywołanie zdroworozsądkowego myślenia. Jestem pierwsza do używania feminatywow, nie mówię „Murzyn”, staram się mówić o osobach, używam neutratywow, lubię słowo „gościni”, słucham o języku inkluzywnym, staram się go używać, czasem sama, prowadząc wiele eventow, mówię o „osobach nieludzkich”, choć intuicyjnie czuję, że jest to forma najnormalniej w świecie niepoprawna gramatycznie (stąd zresztą było moje pytanie do profesora), ale na serio – jeśli nie przestaniemy nakręcać takich gów***oburz nie w mediach społecznościowych nawet, a w tradycyjnych – stracimy z orbity realne problemy i zagrożenia.

I staniemy się osobami nie-ludzkimi…

Za; Justyna Dżbik – Kluge

Portal Warszawski. O krok do przodu

Przeczytaj również

Logotyp Portal Warszawski
Kontakt

Ostatnie atykuły