[NASZ TEMAT] Ratusz kłamie w sprawie schroniska na Paluchu? Jest odpowiedź wolontariuszy
Mijają tygodnie, a Rafał Trzaskowski, który twierdzi, że budowa tramwaju do Wilanowa jest największą i najbardziej skomplikowaną inwestycją w Polsce, nie umie rozwiązać problemu z małym schroniskiem na Paluchu. Widać jak na dłoni, że ten facet zamiast problemy rozwiązywać, problemy tworzy. W dzisiejszym artykule oddajemy po raz kolejny głos wolontariuszom, którzy obalają, pełen kłamstw, pokontrolny raport przygotowany przez Ratusz. Co ciekawe wszyscy zamilkli – eko aktywiści, miłośnicy zwierząt typu Otwarte Klatki, GreenPeace, oczywiście Wyborcza i TVN – znów kolejna zmowa milczenia!
Obalamy kolejną tezę z wystąpienia pokontrolnego, przygotowanego przez Biuro Kontroli Miasto Stołeczne Warszawa
Wiemy, że zarówno raport jak i odpowiedź wolontariuszy na niego spotkała się z Waszym dużym zainteresowaniem. Nie pocieszymy pisząc, że problemy w schronisku się mnożą, a dialogu wciąż brak. Może nieco pocieszymy dając znać, że wciąż monitorujemy zapowiadane i wprowadzane zmiany i trzymamy rękę na pulsie.
Dziś wykazujemy kolejne kłamstwo ujęte w raporcie.
TEZA MIASTA: Schronisko zapewnia wystarczającą opiekę weterynaryjną dla zwierząt, które ma pod opieką, a pomimo tego wolontariusze nie wiadomo po co i z jakich środków wywozili je na leczenie poza schroniskiem. W raporcie ujęte zostało to dokładnie tak: “Pomimo, iż Schronisko zapewnia opiekę weterynaryjną dla zwierząt, to stwierdzono przypadki, iż wolontariusze leczyli zwierzęta poza Schroniskiem w zewnętrznych placówkach weterynaryjnych na własny koszt.”
FAKT:W Schronisku na Paluchu pracuje zespół Lekarzy Weterynarii, który ma obowiązek realizowania codziennej opieki weterynaryjnej nad psami i kotami. Nie zabezpiecza on jednak wszystkich potrzeb, wynikających z różnego stanu zdrowia pacjentów. Schronisko nie dysponuje zapleczem specjalistów z każdej dziedziny weterynarii. I tak na przykład, kiedy zwierzę wymaga konsultacji ortopedycznej – konsultowane jest na zewnątrz. Kiedy zalecone jest postępowanie stomatologiczne, w wymagających przypadkach kierowane jest na zewnątrz. Rezonans magnetyczny? Nikt w schronisku go nie zrobi, Schronisko nie ma ani odpowiedniej wiedzy ani sprzętu – zwierzę musi jechać na zewnątrz. Są sytuacje kiedy rozszerzenie diagnostyki Schronisko realizuje poza jednostką z własnej inicjatywy i na własny koszt. Bywa i tak, że taka konsultacja odbywa się w klinice zewnętrznej na prośbę wolontariuszy. Powodów tego drugiego jest co najmniej kilka: czasem zwierzę z konkretnym problemem do zdiagnozowania czeka w schronisku już dłuższy czas (braki kadrowe). Potrzebne jest porównanie wystawionej wewnętrznie diagnozy z zewnętrznym specjalistą – nikt nie ma monopolu na wiedzę i warto korzystać z doświadczenia praktyków specjalizujących się w konkretnych dziedzinach weterynarii. Czasem też dogłębna diagnoza stanu zdrowia psa czy kota przeważa o decyzji o adopcji. Niezależnie od powodu wolontariusze występują wówczas o zgodę na konsultację do Kierownika Ambulatorium. Po uzyskaniu zgody wystawiane jest skierowanie na konsultację i przygotowywane są epikryzy ze schroniska. Na tej podstawie zwierzę jedzie na konsultację i wraca z niej wraz z opisem wizyty. Z historią leczenia bogatszą nową wiedzę z zakresu stanu zdrowia i diagnozy. Taka forma pomocy psim i kocim podopiecznym działała od lat.
I tak na przykład powypadkowa kotka Kamilka nr 865/22, nad którą wisiało widmo eutanazji, dzięki konsultacji ortopedycznej opłaconej ze środków pozyskanych przez wolontariuszy została zakwalifikowana na operację. Przeżyła i ma się dobrze. Z kolei pies Fred nr 880/22 ze zdiagnozowanym nowotworem i zaleceniem eutanazji został objęty opieką fundacji, przeszedł operację i radioterapię i w tym momencie, z chorobą w remisji cieszy się każdą chwilą jako zdrowy, pełnosprawny pies.
Wyżej opisana współpraca wydaje się prosta i zasadna, prawda? Wspólnymi siłami zrobimy wszystko, aby zwierzęta przebywające w schronisku były jak najlepiej zaopiekowane.
Nie dla każdego. Miastu Rafał Trzaskowski przeszkadza, że wolontariusze chcą współpracować, po to, by ratować psie i kocie życia. Wystarczy więc w zaleceniu pokontrolnym napisać, że opiece weterynaryjnej w schronisku nic nie brakuje, sformułować zarzut, że pomimo tej opieki wolontariusze leczą zwierzęta w klinikach zewnętrznych i zalecić procedurę określającą udział wolontariuszy w procesie leczenia zwierząt. Nieistotne, że wolontariusze zwierząt nie leczą, a procedura na wysyłanie zwierząt do klinik zewnętrznych już jest. Wszystko po to, by ukrócić zapędy pomocowe niesfornych wolontariuszy. Szkoda, że jak zwykle kosztem zwierząt.