Mimo, że artykuł dotyczy polowań na ptaki ukazuje jak w soczewce jak podstępnie i obrzydliwie manipulują tzw. aktywiści, którym w Polsce pozwolono dojść do głosu. Gdyby lata temu politycy i media tej hydrze wspólnie obcięły łeb nie byłoby dziś z nimi problemu. I jak widać aktywizm nie jest już tylko problemem miast. Aktywiści dziś uważają, że znają się absolutnie na wszystkim! Oddajmy głos mistrzom demaskowania aktywizmu, czyli Instytutowi Analiz Środowiskowych.
Polowania na ptaki odbywają się w całej Europie i są najpowszechniej występującą aktywnością łowiecką
Temat polowań na ptaki od kilku lat podnoszony przez koalicję „Niech Żyją!” (znaną m.in. z tego, że ich wyliczenia na temat myśliwskiej podaży ołowiu mają mało wspólnego z rzeczywistością) przewija się przez media, kampanie polityczne i wywołuje burzliwe dyskusje. Temat powrócił na nowo po zapowiedziach wiceministra Mikołaja Dorożały, który rozważa wprowadzenia zakazu polowań na część łownych gatunków ptaków w Polsce.
Tymczasem patrząc z punktu widzenia przyrodniczego oraz logiki należy pytać nie o to, czy polowania na ptaki mają sens, ale o to, czy wprowadzanie zakazu polowań na ptaki jest w ogóle uzasadnione i czy przyniesie jakiekolwiek korzyści. A jak się okazuje, odpowiedzią jest jednoznaczne NIE. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na temat z szerzej perspektywy. Przede wszystkim Polska nie jest samotną wyspą na morzu zakazu polowań. Polowania na ptaki odbywają się w całej Europie i są najpowszechniej występującą aktywnością łowiecką. Przepisy unijne dopuszczają pozyskanie 82 gatunków ptaków na terenie państw członkowskich. Polska z listą zaledwie 13 gatunków ptaków jest wśród europejskich krajów na 4 miejscu od końca ex equo z Belgią. Nawet nasi zachodni sąsiedzi Niemcy aktywnie polują na 30 gatunków ptaków, nie wspominając o Francji, gdzie tamtejsi myśliwi polują na… 63 różne gatunki! Stąd mówienie o „pechowej trzynastce” jest jedynie sprytną manipulacją „zielonych”, która łatwo wgryza się w umysły ludzi niezorientowanych, dla których 13 jest nie wiadomo jak wielką liczbą. Prawda jest taka, że by chociaż zbliżyć się do średniej unijnej powinniśmy zwiększyć liczbę gatunków łownych o około 10, dodając choćby powszechnie w UE strzelane krukowate.
Kolejna sprawa
wielkość pozyskania i jej faktyczne znaczenie dla populacji ptaków. Liczba 200 000 ptaków upolowanych rocznie w Polsce podawana przez NŻ! i media im sprzyjające przedstawiana jest jako niezrównany ogrom, i ma szokować osoby niezorientowane w temacie swą wielkością.
Tymczasem polscy myśliwi odpowiedzialni są za ok. 0,38% całkowitego pozyskania europejskiego, które wynosi… 52 MILIONY OSOBNIKÓW ROCZNIE! Innymi słowy, twierdzenie, że zakaz polowań na ptaki w Polsce cokolwiek zmieni dla europejskiej populacji ptaków objętych polowaniami, jest mniej więcej równie prawdziwe jak twierdzenie, że rezygnacja z zakupu pizzy raz w miesiącu spowoduje, że ktoś z dnia na dzień stanie się milionerem. Tym bardziej biorąc pod uwagę, na jakie gatunki polujemy w Polsce.
Dlaczego? Bo 10 z 13 gatunków łownych ptaków to ptaki migrujące, których pozyskanie w krajach sąsiednich jest znacznie wyższe niż na terenie RP.
Przykład: gołąb grzywacz i jego pozyskanie:
🔹Polska – 11 tysięcy osobników;
🔹Niemcy – 400 tysięcy;
🔹 Francja – blisko 5 MILIONÓW;
🔹 Hiszpania i Włochy – ok. 1,2 miliona rocznie w każdym z tych krajów.
Innymi słowy, Polacy by pozyskać równowartość rocznego pozyskania francuskiego musieliby polować ok. 455 lat. W jednym kraju w Europie pozyskuje się przez 1 rok tyle ptaków, ile w Polsce przez 4,5 wieku! Jest to tym bardziej istotne, że grzywacze okresowo przebywające w Polsce migrują właśnie do Niemiec, Francji, Hiszpanii i Włoch. Twierdzenie, że zakaz polowań w Polsce na ten gatunek w jakikolwiek sposób wpłynie na jego populację jest zwyczajną propagandą niemającą nic wspólnego z prawdą.
Kolejną kwestią, zupełnie wytrącają z ręki argumenty przeciwko polowaniu na ptaki jest stan ich populacji. Otóż wbrew usilnemu alarmizmowi ekologistów większość gatunków ptaków łownych albo szybko ZWIĘKSZA swą liczebność (gołąb grzywacz, wszystkie gatunki gęsi!), albo ma populacje stabilne (słonka, krzyżówka). Zatem pomimo rzekomych intensywnych polowań na ptaki, zgodnie z aktualnymi danymi instytucji realizujących monitoring, populacje dziko żyjące nie są tak zagrożone, jakby tego chciały fundacje utrzymujące się z walki z myślistwem.
Co z pozostałymi gatunkami np. bażantem i kuropatwą?
Bażant nie jest rodzimym gatunkiem, i mimo, że jest ptakiem powszechnie lubianym zarówno przez polujących, jak i niepolujących to z definicji nie powinien być w ogóle rozpatrywany w kategorii gatunku chronionego. Z kolei kuropatwy, w związku ze szczepieniami lisów, pojawieniem się IGO w postaci np. jenota i zmiana w rolnictwie stały się gatunkiem utrzymywanym de facto w sposób sztuczny, w praktyce w 100% przez myśliwych, którzy za własne pieniądze je wsiedlają, tworzą dla nich biotopy etc. aby ten gatunek był obecny na terytorium RP. Utrzymanie kuropatwy na liście gatunków łownych stanowi gwarant bytności tego ptaka w polskim krajobrazie.
Zwracamy też uwagę, że ochroną takich gatunków jak głuszec i cietrzew zajmują się w Europie i w Polsce niemal całkowicie wyłącznie leśnicy i myśliwi. Pozostaje mieć nadzieje, że wiceminister Dorożała popatrzy na zagadnienie sprawiedliwym okiem i nie będzie słuchał laików, którzy w złej wierze promują zafałszowany obraz zagadnienia, za który wiceminister jest odpowiedzialny.
Portal Warszawski. O krok do przodu