Kiedy Trzaskowski zlikwiduje SCT? Jak odzyska rozum
Jak powszechnie wiadomo, samochody doskonale sprawdzają się jako przedłużenie penisa, magnes na kobiety, symbol statusu czy przedmiot pasji. Niektórzy w związku z tym kupują najdroższy samochód o pożądanych przez siebie cechach, na jaki mogą sobie pozwolić. Istnieje jednak pewna grupa osób, które patrzą na samochód przyziemnie i widzą w nim tylko narzędzie do w miarę szybkiego i maksymalnie wygodnego przemieszczania się z punktu A do punktu B. Osoby te często kupują samochody jak najtaniej – na przykład za równowartość paru miesięcy pracy, tak jak zachęcają autorzy treści dotyczących bogacenia się. Czy to są najdroższe samochody, na jakie je stać? Otóż nie, to są najtańsze samochody, jakie spełniają ich oczekiwania – czytamy w tekście znalezionym w sieci.
Władza uzna, że SCT nie mają pozytywnego wpływu na środowisko i je zlikwidują. Władza uzna, że SCT nie wystarczy, bo samochodów po prostu jest za dużo i trzeba wprowadzić strefy najczystszego transportu…
Jak sprawić, aby te osoby sięgnęły głębiej do kieszeni lub zaciągnęły zobowiązania w celu zakupu drogiego samochodu, skoro już mają sprawne samochody, które w razie poważnego uszkodzenia lub awarii mogą zastąpić innymi niedrogimi samochodami używanymi? Postawmy obok siebie dwa samochody, które dzieli kilkanaście lat i cyfra w cenie. Najlepiej tej samej klasy – na przykład przedstawicieli tego samego modelu różnych generacji. W wielu przypadkach obydwa będą tak samo wygodne, ten starszy może bardziej paliwożerny, ten nowszy może droższy i trudniejszy w serwisowaniu. Jeśli ktoś nie jest wielbicielem „systemów wspomagających kierowcę”, to przy podobnym wyposażeniu ten starszy może potrzebować wymiany fabrycznego radia na takie, które będzie ładnie współpracować ze smartfonami.
W jaki sposób zatem przekonać człowieka oszczędnego do dołożenia cyfry do ceny samochodu, skoro może uzyskać bardzo podobny poziom wygody i funkcjonalności, kupując radio za tysiąc złotych? Politycy i urzędnicy na życzenie lobbystów znaleźli odpowiedź: wprowadzić zakaz jazdy sprawnymi samochodami, choćby w określonych strefach. Dzięki temu wspomniane dwa samochody zaczną się różnić użytecznością – ten starszy zostanie jej sztucznie pozbawiony na obszarze określonych stref, a nowszy nie lub przez najbliższe parę lat nie.
Ciekawe, ilu oszczędnych ludzi postanowi wymienić sprawny tani samochód z zakazem na sprawny drogi samochód bez zakazu, sięgając głęboko do kieszeni lub, co gorsza, zadłużając się. Ciekawe, ilu z nich w efekcie stanie się zakładnikami swoich zobowiązań i utraci pozycję negocjacyjną lub w ogóle dozna życiowej klęski. Ciekawe, czy do czasu, gdy skończą spłacać zobowiązania, nastąpi jedna z następujących dwóch rzeczy:
Władza uzna, że SCT nie mają pozytywnego wpływu na środowisko i je zlikwidują. Władza uzna, że SCT nie wystarczy, bo samochodów po prostu jest za dużo i trzeba wprowadzić strefy najczystszego transportu…