Na łamach Portalu Warszawskiego publikujemy demokratycznie (od lewa do prawa) opinie mieszkańców, specjalistów, radnych, blogerów, i innych. Dziś publikujemy opinię Macieja Kożuszka, dziennikarza Gazety Polskiej.
To nie jest ostateczna konfrontacja Kaczyński-Tusk, ale spóźniona i przemęczona konfrontacja Kaczyński- Michnik
Przeglądam sobie znowu Demiurga Graczyka i dochodzę do wniosku, że to co obserwujemy to nie jest ostateczna konfrontacja Kaczyński-Tusk, ale spóźniona i przemęczona konfrontacja Kaczyński- Michnik. Piękny jest ten fragment wywiadu z 2010, jak Michnik wybacza tylko w swoim imieniu.
To nie dziwi, erudyta Michnik musiał znać kanoniczny tekst Szymona Wiesenthala, wokół którego dyskusja dotyczyła właśnie wybaczania za innych. Ale kto nie urodził się wczoraj wie doskonale, że nie taki status miało wybaczenie Michnika w IIIRP, zresztą w dalszej części wywiadu sam redaktor przyznaje to niemal wprost. Dlaczego stworzona przez Michnika kultura publicystyczno-polityczna idzie teraz w „wybaczenia być nie będzie”? Dlaczego red. Michalski i red. Żuchowski odkrywają z pasją kolaborantów w nowym TVP INFO? Z pasją, która idealnie pasowałaby do wykreowanego przez Michnika Wielkiego Lustratora, który „z rumieńcem czternastolatka oglądającego zdjęcia pornograficzne studiuje te donosy” ( z tekstu „Rana na czole Adama Mickiewicza” 2005)
Odpowiedź na to pytanie mogłaby być prosta i zgodna z michnikowskim stylem, w którym radykalna zmiana stanowiska jest dowodem najwyższego wysublimowania intelektualnego ( Michnik kiedyś sam miał pretensje do tych, którzy złamali się w śledztwie w 68’, a niektórych nawet wyklął, by potem autorytatywnie stwierdzić, że nikt nie ma prawa ich oceniać)
Ale jest coś jeszcze. Potęga umysłu Michnika, bezdyskusyjna, narzuciła III RP przemieszanie, na jednym poziomie, najbardziej tromtardackiej aksjologii (patrz „czysta woda” Czyża jako kulawy manifest tego etosu) z najzwyklejszymi relacjami środowiskowymi i towarzyskimi. Po ten pierwszy typ amunicji sięga się często gdy w tej drugiej sferze pojawia się zagrożenie. Kiszczak, Jaruzelski zasługiwali na wybaczenie, bo oni Adamowi i jego środowisku coś dali. Zawarli umowę i jej dotrzymali. Powiedzieć, że Polska transformacja byłaby możliwa bez Jaruzelskiego i Kiszczaka, to też powiedzieć, że byłaby możliwa też bez Michnika.
Kaczyński zajmuje zupełnie inną pozycję i on szybko stał się w oczach Michnika większym zagrożeniem dla „sojuszu mądrych” (tak Kaczyński pisał już w 1990 r. o relacji Kwaśniewski- Michnik) niż Kiszczak i Jaruzelski, którzy byli jego stroną.
Ja nawet nie wiem czy Kaczyński czy Michnik miał rację. Historie alternatywne mają to do siebie, że bardzo łatwo się je pisze. Problem Michnika nie polegał dla mnie nigdy na jego charyzmie, ani nawet na tym co pisał, co często, samo w sobie jest dla mnie fascynujące. Problem polega na tym, że Michnik zawsze łączył swoją uwodzącą publicystykę z realnymi wpływami i tym co się dzisiaj nazywa „power networkingiem”, jedno budowało drugie. Wroga (demony ksenofobii, nacjonalizmu etc.) trzeba było zwalczać bezwzględnie, nawet jeśli przeciwnik był wychudzony i słaby, a sam Wielki Inkwizytor , w którego roli tym razem obsadził się Michnik, prezentował się jako bezsilny dysydent, w podartych portkach, kroksach, który nie ma żadnej siły, poza siłą własnego pióra.
Dlatego wybaczenia nie będzie, a w swoim imieniu mogę powiedzieć, że ja go nawet nie potrzebuję.
Długie.
Dlaczego PiSowi nie można wybaczyć?
Przeglądam sobie znowu Demiurga Graczyka i dochodzę do wniosku, że to co obserwujemy to nie jest ostateczna konfrontacja Kaczyński-Tusk, ale spóźniona i przemęczona konfrontacja Kaczyński- Michnik.