[PILNE!] Pani Agnieszka i jej koty 5 stycznia zostaną wyrzuceni z mieszkania – może ktoś z Was jest w stanie jej pomóc?
Wiem, że nie mam żadnych szans na to, że ktokolwiek pomoże mi w adopcji moich kotów ale próbuję ostatni raz Post nie jest o mnie i chodzi wyłącznie o moje koty. W związku z moją bardzo trudną sytuacją szukam PILNIE nowych domów, domu dla moich kotów. Ponieważ nie jestem w stanie zapewnić im opieki ani dachu nad głową muszę znaleźć dla nich nowe miejsce jak najszybciej. Nie wiem co robić i co z nimi będzie a schronisko to najgorsze co może je spotkać. Ja nie radzę sobie z moją sytuacją i sobie nie poradzę ale chcę uchronić chociaż moje koty. Jeśli ktokolwiek może je adoptować lub zna fundacje, która może się nimi zająć proszę o kontakt – pisze na swoim profilu pani Agnieszka Andrzejaczek.
Są to nie tylko kwestie finansowe ale też mieszkaniowe oraz osobiste
Pani Agnieszka i jej koty 5 stycznia zostaną wyrzuceni z mieszkania. O ile byt Pani Agnieszki z tego co wiem jest zabezpieczony, tak jej koty trafią na ulicę lub do schroniska. Czasu mamy niewiele – ledwie 7 dni na uratowanie puszków od koszmaru. Wszystkich kotów jest 6 i wierzymy, że z Wasza pomocą jesteśmy w stanie uchronić je przed tym, co najgorsze – cierpieniem na ulicy lub w schronisku. One tracą wszystko co stanowi o ich bezpieczeństwie i szczęściu. Tracą jedynego człowieka jakiemu ufają i jedyny dom jaki znają przez całe życie.
Zachęcamy wszystkich do przeczytania postu Pani Agnieszki, udostępniania a tych z Państwa którzy rozważają adopcję kota – o przygarnięcie któregoś z jej kociaków.
Prawda jest taka że nigdy nie powinnam była brać pod opiekę żadnego kota a teraz dzieje się to co najgorsze i choć bardzo je kocham i jest to dla mnie koszmar to nie mam wyjścia. Prosiłam o pomoc już kilka fundacji, bez powodzenia. Wiem że to dużo kotów, wiem jaka jest wszędzie sytuacja ale nie chcę żeby trafiły do schroniska. Na 99% tak się stanie ale próbuję je od tego uchronić póki jeszcze mam czas. Ja nie proszę, ja błagam Post jest adopcyjny choć wcale nie chcę oddawać moich kotów ale ze względu na sytuację nie mam wyjścia. Niestety wiem że nie ma szans na adopcje ale nie chcę żeby moje koty skończyły w schronisku. Za chwilę stracę dach nad głową ale nie o mnie tu chodzi. Nie jestem w stanie zająć się moimi kotami ani zapewnić im tego czego potrzebują.
Są to nie tylko kwestie finansowe ale też mieszkaniowe oraz osobiste. To najgorsza rzecz jaka mnie spotyka mimo, że w życiu przeszłam wiele ale tym razem nie chodzi o mnie a o koty, które zabrałam z ulicy, które kocham ponad życie ale teraz przeze mnie stracą wszystko.
Coś o kotach
Wszystkie moje koty są wykastrowane i zaczipowane, niewychodzące.
Prezes, lat niecałe 12 (Siuno, czarna perełka, pingwin z Madagaskaru). Czarny z białymi znaczeniami Prezes jest kotem zdrowym. Spokojny i cudowny charakter, miziasty. Prezes jest bratem Tygrysa, który odszedł na raka i Miśka ( bury z białymi znaczeniami).
Misiek, niecałe 12 lat, brat Prezesa i Tygrysa. Bury z białymi znaczeniami. Moja Maruda. Misiek ma IBD, wadę serca, bierz lek na serce ( sotalol, 2 razy dziennie) oraz steryd ( predinicortone) oraz suplementy( Pet Biom, Tridigest, Amylactive Max), które musi brać bo dzięki nim jest lepiej. Misiek jakiś czas temu bardzo schudł i nie przybiera na wadze. Po za utratą wagi jest stabilny. Czasem pojawiają się epizody biegunki. Misiek je karmę monoproteinową. Misiek to cudowny kot, taki synek mamusi. Podobni jak jego brat Prezes i Tygrys, który odszedł. Jest kotem spokojnym ale wymaga większej uwagi ze względu na IBD. Częściej je posiłki i trzeba mu poadawać leki.
Cała trójka(Prezes, Misiek i Tygrys) została przeze mnie zabrana z ulicy, zabrane w odpowiednim czasie od kotki wolnozyjacej, która się okociła, odchowane przeze mnie.
Przez kilka lat zajmowałam się całym stadem z którego pochodziła też ta kotka. Wszystkie wykastrowałam, karmiłam, nawet kiedy już tam nie mieszkałam.Jeździłam codziennie
Niestety ktoś pozbył się tych kotów zabijając też kota osób, które mieszkały tam po mnie.Miał ze mną zostać jeden kot, zostały wszystkie 3. Mały, niecałe 10 lat (Manusiek, Manunu). Mały też ma IBD ale jest stabilny. Bierze steryd i je karmę monopotroteinową jak Misiek. Obecnie ma też problemy z zapaleniem pęcherza, bierze suplementy: Urinovet Dilution oraz Nefroactive. Małego znalazłam na tym samym terenie co stado, którym się opiekowałam. Miał wtedy około 8 miesięcy.I tak był kolejnym kotem w stadzie.Cudowny charakter, cudowny kot. Spokojny charakter ale czasem zaczepia inne koty, miewa charakter dominujący.
Zozo, niecałe 9 lat ( Zozo, Zozololo). Dymny, mniejszy. Obecnie ma problemy z pęcherzem i bierze suplementy. Niestety po kontrolnym USG okazało się że złogi, kamienie nie uległy zmniejszeniu i trzeba usunąć je operacyjnie. Zozka adoptowałam z kliniki weterynaryjnej, w której przebywał po tym jak został przez kogoś znaleziony na ulicy jako kocie dziecko, był bardzo małą kuleczką. Skradł moje serce Tak trafił do mojego stada. Zozo to jedyny kot w stadzie, który nie lubi być brany na ręce, nie jest taki miziasty jak reszta. Lubi mizianie kiedy i jak on chce. Po jakimś czasie Zozo, z nieznanych mi przyczyn zaczął znaczyć.To był koszmar.Zachowywał się normalnie, bawił, jadł, nie było problemów z innymi kotami ( nic takiego nie zauważyłam) a mimo to problem był. Bardzo długo, razem z Lilą tak własnie umilali mi czas. Zozo dostaje lek na depresję ( Seronil) i to właśnie ten lek rozwiązał problem. Podobnie jak u Lilki. Obecnie problemu nie ma. Kot jest aktywny, bawi się, funkcjonuje normalnie. Zozo to kot wrażliwy ale też ma cudowny charakter ale nie jest to kot do przytulania.
Miki, niecałe 7 lat (Mykuś, serduszko mamusi, Garfield).Mikiego przywiozłam aż z Włoch.Rudzielec. Znaleziony na myjni samochodowej, zabiedzony, wygłodniały, cały brudny od smaru samochodów.Nie mogłam go tam zostawić. Nie wiedząc co z nim dalej, zabrałam go.Trafił tam na miejscu na tymczas do znajomego. Szukałam domu na miejscu ale bez skutku, musiałam wyjechać a on został na tymczasie.Długo nie mógł tam zostać.Ponieważ dom się nie znalazł więc podjęłam decyzję, że go przywiozę do Polski.Nie trafił tu od razu, był chwilowo w Czechach. Potem przyjechał do mnie. Miki to niesamowicie cudowny charakter. Miki jest szczególnie ze mną zżyty. Jako jedyny kot przychodzi do mnie kiedy jest mi źle, miałczy kiedy płaczę i przytula się do mnie na siłę. Nie ważne czy stoję czy leżę czy siedzę. Mogłabym długo pisać jaki jest cudowny. Kocha się przytulać, czasem dużo gada. Miki jest zdrowy.
Lila, niecałe 6 lat ( Lilka, malina, ryba, moja rodzynka w stadzie).Umaszczenie wielokolorowe. Lilę znalazłam pod urzędem skarbowym, miała wtedy około 3 miesięcy. Została tam porzucona. nie mogłam przejsć obojętnie jak wszyscy. Nie wiedziałam co robić więc zamieściłam od razu post na grupie, że szukam domu, tymczasu. Jakims cudem znalazł się tymczas na tydzień, przywiozłam do Warszawy.Na tymczasie okazało się, że Lila sika po za kuwetą. Były badania, zapalenie pęcherza, leczenie. Jednak mimo poprawy sytuacja się nie zmieniała. W międzyczasie została zaczipowana i zaszczepiona.Po tygodniu trafiła do mnie. Nadal sikała po za kuwetą, sikała na wszystko co się da. Codziennie pranie wszystkiego to było moje główne zajęcie. Sytuacja się zmieniała, ale Lila sikała cały czas.W międzyczasie szukałam jej domu ponieważ nie mogłam mieć już więcej kotów.Była chętna rodzina na adopcję ale nie zaakceptowali jej problemu i tak została ze mną….Była pod stałą opieką weterynarza. Mimo dobrych wyników badań problem nie znikał. W międzyczasie została wykastrowana. Bardzo długo nie wiedziałam w czym tkwi problem. Zaczełam obserwować jej zachowanie, analizować. Byłam załamana.W międzyczasie podczas rozmowy ze znajomą, która ma kota z takimi samymi problemami zasugerowano mi próbę wprowadzenia leku na depresję.Po konsultacji z weterynarzem Lila zaczęła dostawać lek ( seronil).To był strzał w dziesiątkę.Nie od razu ale z czaswn Lila przestała sikać po za kuwetą. Obserwując ja doszłam do wniosku, że to po prostu bardzo wrażliwa kotka. Stresuje ją śmieciarka, burza, padający deszcz, mocny wiatr.Lek przyniósł dobre skutki. Lek bierze cały czas. Problem zniknął. Czasem są jakieś epizody ale bardzo ale to bardzo rzadko, kiedy bardzo się zestresuje ale nie pamiętam kiedy ostatni raz to się zdarzyło. Lila to spokojna kotka, wrażliwa.
Nie wiem jak opisać kwestię adopcji do nowych domów. Raczej żaden z moich kotów nie zniesie dobrze towarzystwa innych kotów bo żyją ze sobą od zawsze ale nie wiem jakby było gdyby…..
Myślę ,że najlepiej byłoby gdyby Misiek poszedł do adopcji razem z Prezesem. To bracia.
Mały też raczej nadaje się do domu bez innego kota, chyba że kot byłby mały ( wtedy socjalizacja jest łatwiejsza, przechodziłam to kilka razy). To taki samotnik ale do mnie jest bardzo przywiązany i też często szuka mojej uwagi i myślę, że może młodszy, mały kot byłby dla niego dobrym towarzystwem.
Miki, to raczej towarzyski kot ale obce koty przychodzące przed taras wywołują u niego stres i agresję ale to koty wychodzące na jego terenie więc to ma znaczenie, że tak się zachowuje. Soscjalizacja z resztą moich kotów kiedy do nas dołączył poszła bez żadnych problemów, ale był wtedy mały. Po za tym to kot do rany przyłóż, cudowny charakter. Cięzko mi pisać czy może być jako jedynak czy nie i co byłoby najlepsze bo moje koty żyją ze mną wiele lat, w swoim towrzystwie. Myślę, że może towarzystwo innego kota nie byłoby złe bo nie wiem czy samemu byłoby mu dobrze, chyba nie.
Lila i Zozo mogliby iść do adopcji razem, bo to dwójka wrażliwych kotów, z tym samym problemem i podobnymi charakterami lub razem z Mikim ,we trójkę bo się dogadują.
Nie jest mi łatwo pisać ten post, wręcz przeciwnie ale nie mam wyjścia. Nie jestem w stanie moim kotom zapewnić nic ani też zająć się nimi. Jest to najgorsza rzecz w moim życiu a złych rzeczy przeszłam wiele ale tak będzie dla nich najlepiej. Mam nadzieję, że dzięki pomocy ludzi uda mi się jak najszybciej znaleźć im domy, najlepsze, takie jakim ja byłam do tej pory. Oddaję do adopcji to co dla mnie najcenniejsze.