Grupa aktywistów, na czele z Bartem Staszewskim, spotkała się z przedstawicielami ugrupowań, które mają szansę utworzyć rząd: Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050 i Lewicy. Na spotkaniu został zaprezentowany „Pakiet Pierwszej Pomocy dla społeczności LGBT+”. Wśród jego postulatów można znaleźć punkty takie, jak „Nowelizacja Kodeksu karnego — zakaz mowy nienawiści na tle orientacji seksualnej i tożsamości płciowej”, „Odpolitycznienie mediów publicznych oraz Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji”, „Stworzenie kanału współpracy z organizacjami LGBT+ na poziomie rządowym”, „Wstrzymanie toczących się konkursów grantowych Narodowego Instytutu Wolności i Funduszu Sprawiedliwości oraz kontrola rozstrzygniętych konkursów grantowych” i „Odcięcie się od dyskryminacyjnej polityki poprzedniego rządu”. Choć do wielu z wyżej wymienionych postulatów można mieć zastrzeżenia, to szczególnie niepokojącym jest pierwszy z nich.
„Mowa nienawiści” to pojęcie niedookreślone
Pojęcie „mowy nienawiści” jest często używane w debacie publicznej, między innymi w celu zdyskredytowania przeciwników poprzez zarzucenie im posługiwania się ową „mową”. Istnieją różne definicje tego pojęcia, przykładowo takie jak ta, podawana w Wielkim Słowniku Języka Polskiego: „ogół wypowiedzi zawierających elementy wyszydzające, poniżające osobę lub grupy osób ze względu na ich cechy takie, jak np. płeć, kolor skóry, wyznanie, niepełnosprawność”.Swoją definicję podaje też jedna ze stron Fundacji Batorego, gdzie „mowa nienawiści” określana jest jako „(…) nawoływanie do nienawiści, groźby czy obelgi o motywacji rasistowskiej czy ksenofobicznej, język nienawiści, dyskurs dyskryminacyjny; czasem mowę nienawiści sytuuje się bliżej stereotypów i uprzedzeń, a czasem bliżej działań, w których wyraźny jest akt nawoływania do nienawiści, istotne są intencje sprawcy”.
Z racji zbyt niedookreślonego kręgu osób, których to zjawisko miałoby dotykać, niemożliwe jest wdrożenie pojęcia „mowy nienawiści” do polskiego sytemu prawa karnego bez konieczności stworzenia precyzyjnej definicji legalnej. Bowiem zgodnie z ugruntowanym przekonaniem w doktrynie i orzecznictwem, ustawodawca powinien dążyć do precyzyjnego określenia cech zachowania, które pociąga za sobą odpowiedzialność karną.
Czy zmiany w Kodeksie karnym są konieczne?
W kodeksie karnym są wymieniane przestępstwa, które mają na celu ochronę przed nienawiścią z powodu przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu bezwyznaniowości. Mowa tu o przemocy i groźbie bezprawnej (art. 119 k.k.), nawoływania do nienawiści (art. 256 k.k.), znieważanie grupy lub osoby (art. 257 k.k.). Przypuszczalnie powyższe przepisy mogłyby ulec w tym wypadku nowelizacji w związku z omawianym postulatem Pakietu. Być może rozszerzono by w tych przepisach katalog znamion o „płeć, tożsamość płciową, ekspresję płciową, wiek, niepełnosprawność bądź orientację seksualną”, jak to już wcześniej próbowano zrobić, lub po prostu dodano by „orientację seksualną” lub „tożsamość płciową”. Niewątpliwie jednak drugie z wymienionych pojęć może stwarzać podobne problemy interpretacyjne jak przy pojęciu „mowy nienawiści”.
Obecnie polskie prawo przewiduje szereg innych instytucji mogących skutecznie chronić grupy i osoby przed następstwami nienawiści. Należy tutaj wymienić: groźbę karalną (art. 119 k.k.), zniesławienie (art. 212 k.k.), zniewagę (art. 216 k.k.), naruszenie nietykalności cielesnej (art. 217 k.k.), dodatkowo osoby w jakiś sposób dotknięte nienawiścią mogą skorzystać z instytucji zawartych w kodeksie cywilnym (dalej k.c.), w szczególności zaprzestanie naruszeń dóbr osobistych i usunięcie skutków naruszenia (art. 24 k.c.), a także naprawienie szkody na zasadach ogólnych (art. 415 i n. k.c.) oraz zadośćuczynienie za doznaną krzywdę (art. 445 i 448 k.c.). Wyżej przytoczone przepisy stanowią ochronę wszystkich osób, pomijając przy tym kwestię przynależności do konkretnej grupy, nie ma zatem powodów, aby szczególnie wyróżniać osoby z odmienną „orientacją seksualną”, czy „tożsamością płciową”, wiązałoby się to także z nadmierną kazuistyką. Polski kodeks karny chroni już osoby, które mogłyby zostać obrażone z uwagi na swoje przekonania co do własnej płciowości.
Wprowadzenie proponowanych uregulowań byłoby także istotną ingerencją w wolność słowa, nie rozwiązując przy tym żadnego problemu, a co za tym idzie naruszałoby Konstytucję, która wymaga, aby ewentualne ograniczenia konstytucyjnych wolności były „konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób”, a także nie naruszały istoty gwarantowanej wolności (art. 31 ust. 3).
„Mowa nienawiści” jako narzędzie walki politycznej
Jak już zostało wspomniane, pojęcie „mowa nienawiści” jest niejednoznacznym terminem używanym w debacie publicznej w celu zdyskredytowania przeciwników ruchu LGBT. Umiejscowienie norm w ustawie karnej, które penalizowałyby jakkolwiek rozumianą „mowę nienawiści” ze względu na „orientację seksualną”, czy „tożsamość płciową”, jest zupełnie zbyteczne, albowiem inne przepisy są w stanie zapewnić skuteczną ochronę prawną. Dlaczego zatem ruch LGBT postuluje wprowadzenie takich uregulowań do polskiego kodeksu karnego?
Można przypuszczać, że celem wprowadzenia właśnie takich unormowań jest walka polityczna. Przede wszystkim nowe regulacje mogłyby wywołać „efekt mrożący”, czyli ze względu na obawę poniesienia konsekwencji prawnokarnych krytycy ruchu LGBT zaprzestawaliby krytyki lub w istotny sposób ją ograniczali. Dodatkowo, szczegółowe wymienienie proponowanych pojęć zwracałaby uwagę opinii publicznej, że problem „mowy nienawiści” wobec osób o „odmiennej orientacji seksualnej”, czy „tożsamości płciowej” jest realny, co przesuwałoby punkt ciężkości debaty publicznej w kierunku niepotwierdzonym statystykami, ani doświadczeniem społecznym.
za: Kamil Smulski – starszy analityk Instytutu Ordo Iuris
Portal Warszawski