[Felieton powstańczy] „Jezu ratuj, bo giniemy” – Jakże to aktualne!
„JEZU RATUJ, BO GINIEMY – Ojciec naprawdę zrobił coś niebywałego – mówił mi – bo w jego twórczej wizji Jezus odrywa rękę od krzyża.Ojciec więc bardzo ryzykował, bo przecież taki wizerunek Chrystusa mógł zostać odrzucony (…) Mijając ocalały fragment ściany z plakietką „Jezu, ratuj, bo giniemy” przechodnie z szacunkiem zdejmowali czapki” (Wojciech Małeta- syn artysty, Jana Małety). …tak właśnie okazywali szacunek Ci, którzy pamiętali, którzy byli świadkami, ocalałymi, którzy mieli poczucie przynależności, odpowiedzialności i szacunku do naszego miasta – pisze nasza przyjaciółka na swoim profilu.
… jednak była też inna strona medalu, bardzo przykra, nieludzka i bez sumienia…
„Tablicę usuwano prawdopodobnie w ramach akcji masowego zdejmowania i demontowania krzyży w miejscach uznanych przez PZPR za publiczne. Akcję dekrucyfikacji zaplanował Zenon Kliszko przy aprobacie Władysława Gomułki, a realizowały ją organa partyjne wszelkich szczebli.
Autora płaskorzeźby nękał Urząd Bezpieczeństwa, grożąc, że poniesie on odpowiedzialność, jeśli w obiegu publicznym znajdą się jakiekolwiek reprodukcje”
…taka właśnie była postawa komunistów wobec miejsc pamięci, ważnych dla Warszawiaków.Jak wiemy, do PZPR, zwykle wstępowały ubogie( nie tyle materialnie, co duchowo) osoby pochodzące przeważnie ze wsi, gdzie nie było perspektyw, osoby które Warszawę traktowały jako narzędzie do rozwoju kariery, ale też wpływu i kontroli. Niestety, tych ludzi nie wiązały żadne sentymenty z Warszawą. Dziś, również są środowiska, które lekceważą i podważają ten ważny w historii naszego miasta dzień. Nie rozumieją, że potrzebujemy uczcić pamięć naszych rodzin, ich odwagę.
Dla nas, 1 sierpnia 1944, to nie jest nużanie się w cierpiętnictwie i hołdowanie śmierci.
To nie o to chodzi. Tak mogą myśleć ci, którzy nie rozumieją, czym jest ten dzień dla ludzi, którzy mają tutaj korzenie, pokoleniowe wspomnienia i na poziomie genetycznym, pewne sprawy, są dla nas oczywiste. Faceciki, z silikonowymi implantami w pośladkach i siermiężni kibole, nie czują melodii, jaką gra Warszawa. Zbyt dużo w was samozachwytu i krzykactwa, aby poczuć puls pękniętego serca tego miasta. Dla nas, to dzień wielkiej zadumy, nad tym, jak ludzie potrafili postawić wszystko na jedną kartę, jak potrafili zorganizować się, w lojalności, w wielkiej wierze.
Ci ludzie nie zastanawiali się, czy Bóg jest po ich stronie, dla nich, ważne było, czy to oni, są po stronie Boga– jak pisał abp.Fulton Sheen.
Najmłodszy Powstaniec, miał 10 lat
Dzieciaki, młodzież, wartościowe dziewczyny i chłopcy, stali się armatnim mięsem w powstańczej rzezi. W schronach zaręczali się, brali śluby, nie było nic, co stanęłoby na przeszkodzie do miłości, nawet wojna i śmierć.Wiara i Miłość, dawały tym ludziom brawurową wręcz odwagę.Oby już nigdy tak straszna sytuacja próby naszej odwagi i solidarności, nie powtórzyła się. Obyśmy nigdy nie stanęli w obliczu takiego wyboru, jak nasi dziadkowie i pradziadkowie. Samoloty bojowe, latają nad niebem bardzo blisko. Do kogo i czego, dziś, uciekniemy się Pod Obronę, skoro tamte wartości, są dziś dla młodych staroświeckie, nienowoczesne, obciachowe i całkiem nieeuropejskie, choć korzenie Europy, to właśnie chrześcijaństwo?
Warszawa, to jedno wielkie cmentarzysko. Cmentarzysko, okupione krwią mężnych, odważnych, wartościowych ludzi. Mieszkanie tutaj, przebywanie, to zetknięcie ze sferą Sacrum.To miejsce zaszczytu i zadumy. Niech tak będzie w umysłach i sercach ludzi, którzy tutaj żyją, chociaż dzisiejszego dnia.
Szanujcie Warszawę
Ona ma wspaniały życiorys i głębokie blizny.A dzisiejsza znieczulica, niechlujstwo, chaos, brak serca do tego miasta, toczą je jak rak. Warto pamiętać i szanować historię Warszawy, honorowych, odważnych ludzi, naszych Powstańców, to jest ich miasto.
„Trzeba było to wszystko przeżyć, żeby zrozumieć, że Warszawa nie mogła się nie bić” …
Pamiętajmy o tym, w bezwzględnym szacunku.
Płaskorzeźba powstała we wrześniu, 1944, podczas trwających walk.