[VIDEO] 21 kwietnia 1952 r. prezydent Bolesław Bierut zatwierdził decyzję o szkicowym projekcie Pałacu Kultury i Nauki
Józef Sigalin, szef Biura Odbudowy Stolicy i Naczelny Architekt Warszawy w jednej osobie, w swoim podręcznym kalendarzyku z 1951 roku, pod datą 2 lipca zapisał: „Wiadomość poufna od H.M. przed objazdem Warszawy z WMM”. Przytacza tę notatkę w wydanej wiele lat później książce „Warszawa 1944-80 Z archiwum architekta”. I wyjaśnia: 2 lipca 1951 roku zadzwonił Hilary Minc, formalnie szef Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów i minister przemysłu, faktycznie postać znacznie ważniejsza ze stosownymi instrukcjami przed „jutrzejszym, szczególnym dniem”. (Nazajutrz Sigalin miał oprowadzać po Warszawie, bawiącego z oficjalną wizytą w Polsce, Wiaczesława Mołotowa, podówczas – prawą rękę Stalina). Minc poinformował, iż Mołotow „znienacka” wystąpi z propozycją postawienia w Warszawie tzw. wysokościowca, w typie tych, które Rosjanie od niedawna budują u siebie, i z których są tak dumni. Ów dar, postanowił ofiarować Polsce sam Józef Wisarionowicz. Instrukcja Minca dla Sigalina brzmiała: nie być zaskoczonym propozycją, ustosunkować się generalnie pozytywnie i nie wikłać się w szczegóły.
Nazajutrz
Nazajutrz, w czasie spaceru po odbudowującej się Warszawie, rozmowa w tej sprawie była wyjątkowo lapidarna: – A jak byście widzieli w Warszawie taki wieżowiec jak u nas? – rzucił Mołotow. – No cóż, owszem – odpowiedział zgodnie z instrukcją, generalnie pozytywnie i bez szczegółów, Naczelny Architekt Warszawy. I tak ruszyła machina.
W miesiąc później, 3 sierpnia, architekci Józef Sigalin i Zygmunt Skibniewski zostali wezwani do wicepremiera Stefana Jędrychowskiego. Otrzymali zadanie „opracować polskie propozycje budowy wieżowca, daru od ZSRR”. Polski wkład koncepcyjny miał najwyraźniej być raczej symboliczny, bo jedyny konkret, jaki Jędrychowski miał do zaoferowania architektom, mającym zaprojektować tak olbrzymie przedsięwzięcie, to to, iż muszą wystarczyć im trzy-cztery dni, a budowa ma rozpocząć się najdalej za pół roku i potrwać, najdłużej, dwa lata. Wicepremier wyjaśnił uspokajająco, że najpewniej będzie prowadzona w oparciu o gotową i sprawdzoną już w praktyce dokumentację któregoś z moskiewskich wysokościowców. Wielce możliwe, dodał, że będzie to gmach Uniwersytetu Moskiewskiego im. Łomonosowa. Sigalin ocenia, iż za ową dość obelżywą lakonicznością, z jaką został potraktowany przez wicepremiera rządu PRL nie było złych intencji – po prostu tylko tyle polskie władze dowiedziały się od Mołotowa.
W Biurze Odbudowy Warszawy wzięto się natychmiast do roboty. Nie bardzo jednak wiedziano nad czym należy pracować. Nie było nawet pewne, czy rzeczywiście chodzi o młodszego brata Uniwersytetu Moskiewskiego, a jeśli tak – to jakiej wielkości. Tylko główny korpus o kubaturze ok. 800 tys. m3 , czy też cały zespół większy o 600 tys. m3? A może darczyńca zmieni zdanie i zamiast kopiować gmach uniwersytecki, wybierze na wzór któryś z nowych moskiewskich wieżowców administracyjnych? W Warszawie warunki podłoża, otoczenia gmachu itp. na pewno będą inne niż w Moskwie. Czy to, co przywiozą nam przyjaciele radzieccy nada się do przeróbki na polskie warunki? I czy taka przeróbka będzie politycznie i ideowo dopuszczalna? Tego wszystkiego architekci nie wiedzieli, władze polskie niewątpliwie też nie, a w Moskwie nikt nie odważył się pytać. Niepewnym politycznie pomysłem byłaby także próba skontaktowania się z radzieckimi twórcami tego typu architektury.
Lokalizacja
Nie tylko sam budynek stanowił dla architektów zagadkę. Również jego lokalizacja wciąż pozostawała kwestią dość tajemniczą. Nie ulegało wątpliwości, że Dar od Bratniego Narodu musi stać w punkcie ważnym, kluczowym i centralnym. Ba, Warszawa, jeszcze nie całkiem odgruzowana po wojennych zniszczeniach, nie tylko nie miała ścisłego centrum, ale nawet nie do końca wiedziała, gdzie owo centrum będzie się znajdować.
Pałac Kultury i Nauki miał być radzieckim wkładem w odbudowę Warszawy, pomocą narodów Związku Radzieckiego dla narodu polskiego po II wojnie światowej. Przez wiele lat funkcjonowała pogłoska, że Pałac Kultury został wybudowany zamiast metra. Plotka wzięła się stąd, że kiedy rząd radziecki zaproponował Polakom pomoc w odbudowie stolicy, rząd polski wysunął propozycję, żeby ZSRR pomogło wybudować linię metra bądź dzielnicę mieszkaniową, bo były to wówczas najpilniejsze potrzeby. Rząd radziecki odpowiedział na to: „Wybudujemy wam nowoczesny wieżowiec”.