– urzędnikom brakuje chęci i odwagi, by przesiąść mieszkańców do autobusów
– jednoczesne inwestycje w drogi i komunikację zbiorową będą przeciwstawne, bo te pierwsze zjedzą efekty drugich
– miasta kompletnie rozpuściły mieszkańców darmowymi albo tanimi parkingami
– należy wprowadzić opłaty dla kierowców – to zadanie dla urzędników w samorządach
– mieszkańców nie da się bowiem przekonać do zmian przyzwyczajeń transportowych po dobroci
– mało kto chce się przesiąść do komunikacji miejskiej z tak praktycznych powodów, jak omijanie korków czy oszczędności czasu i pieniędzy, a co dopiero dla idei, jak ochrona środowiska.
Transport publiczny w dużych miastach to wielki biznes. To niemal 2,5 miliarda złotych rocznie w Warszawie. A im więcej wydatków, tym większe subwencje z publicznej kasy. W zeszłym roku dopłaty do warszawskiej komunikacji sięgnęły 64 proc. Ale to mało, więc teraz w miastach ograniczą inwestycje w drogi, wprowadzą zakazy i większe opłaty za korzystanie z samochodu i parkowanie – jeszcze głębiej sięgną do naszych kieszeni, by „równoważyć transport”.
I nie są to rojenia miejskich aktywistów ❗️
Portal Warszawski