Czym zajmować się będzie Branżowa Komisja Dialogu Społecznego kierowana przez pana Buciaka? Tworzeniem mitycznych światów, które powstają w chorych głowach ludzi posiadających zbyt wysokie ego.
Czy miejscy urzędnicy i „aktywiści” mają być odpowiedzialni za drogi i transport? Czy on i jego wolontariusze mają kierunkowe wykształcenie w tym kierunku? ODPOWIADAMY. Nie nie mają! Ani on ani nikt z owego zespołu, nie posiada żadnych kompetencji merytorycznych ani zawodowych do tego, aby wprowadzać jakiekolwiek zmiany. To zwykły polityczny układ pomiędzy ratuszem a szaleńcami zwanymi aktywistami.
Dodajmy, że p. Buciak to desant ze Szczecina, który chce przemodelować życie warszawiaków, zabierając im drogi! Nie rozumiemy zresztą skąd bierze się zachwyt nad jego osobą, tym bardziej że ten człowiek nie jest żądnym autorytetem ani specjalistą, który mógłby pełnić jakiekolwiek miejskie funkcje! Chciał zdewastować ul. Dąbrowskiego to go mieszkańcy (i słusznie) pogonili. Teraz bierze się za inne mokotowskie ulice. Pan Buciak się tu przeprowadził i niczym Bóg chce nam, starym mokotowianom mówić jak mamy żyć. .
W komisji tej znalazł się również urzędnik miejski, który uwaga NIE MA PRAWA JAZDY! Urzędnik bez prawa jazdy chce modelować kierowcom i innym ruch miejski! Nie, to nie żart!
A teraz oddajemy głos czytelnikowi; „Weźmy prezentację zaproszonego tam naukowca [1]. Podsumował on efekty uchwalonej prawie dziesięć lat temu strategii transportowej miasta. W odczuciu społecznym radykalnie poprawiła się ocena transportu publicznego, a mimo to jego udział w podróżach po Warszawie spada. Nie dziwne, skoro jeździ się nim mniej komfortowo, a podróż zajmuje więcej czasu niż pokonanie tego samego dystansu samochodem, szczególnie w dojazdach z odległych dzielnic. Mieszkańcy kupują też samochody, ich liczba zwiększyła się ponoć o kilkadziesiąt procent i wybierają dojazd nimi, a nie transport publiczny. Stąd wszystkie znane nam plagi, jak korki i deficyt miejsc parkingowych.
Co więc radzi w tej sytuacji zaproszony naukowiec? By dać sobie spokój z inwestycjami w infrastrukturę, natomiast więcej uwagi poświęcić na miękkie działania w celu zmiany mobilności mieszkańców!
Mówiąc wprost: nie budujmy obwodnic i kolejnych mostów, a zacznijmy uprawiać propagandę. Jakimi argumentami się posługiwać i do kogo ma być ona skierowana mówi kolejna prezentacja. Tym razem rezultatów badań mieszkańców Warszawy pytanych o korzystanie z samochodu i ocenę działania strefy płatnego parkowania. Wnioski i rekomendacje dla władz płyną z nich następujące [2]:
– Korzystanie z samochodu jest bardzo silnie zakorzenione w potrzebach emocjonalnych i stanowi ważny element stylu życia, zwłaszcza wśród osób dojrzałych. W ich przypadku przywiązanie do samochodu jest bardzo silne, a szybka i dobrowolna zmiana zachowań jest wręcz niemożliwa. W ich przypadku jedynym skutecznym środkiem będą ograniczenia i regulacje prawne.
– Można jednak wyróżnić grupę kierowców, dla których bardziej liczą się względy funkcjonalne. Zwłaszcza wśród osób młodych wielkomiejski styl życia nie jest aż tak nierozerwalnie związany z posiadaniem auta, a zachodnie wzorce (system podwózek, transport rowerowy) kreują nowe trendy i skłaniają do poszukiwania alternatyw dla samochodu. Warto więc zaplanować działania PR-owe skierowane zwłaszcza do młodych odbiorców, wzmacniające ich gotowość do wybierania alternatywnych dla samochodów sposobów poruszania się po Warszawie.
Czyli zalecana jest wobec mieszkańców metoda kija i marchewki. Kijem w postaci zakazów i opłat będą okładani mieszkańcy w średnim wieku i starsi. Marchewką, czyli propagandą będą karmieni młodsi, jacy są oni fajni, nowocześni i postępowi w odróżnieniu od tych zacofanych posiadaczy blachosmrodów. Zobaczymy, czy nie pójdzie za tym jeszcze rozgrywanie konfliktu pokoleń, skoro pogardę tych „młodych i postepowych” aktywistów dla korzystających z smaochodów mamy już na co dzień.
Że propagandę robi się taniej od budowania obwodnic i mostów nie trzeba wyjasniać. Rozlicza się ja również przyjemniej z rezultatów. Most to konkret, który trzeba postawić tak, żeby się nie zawalił, gdy przejadą po nim miliony, a efekty propagandy wystarczy zbadać na próbie tysiąca mieszkańców i zaprezentować w optymistycznym Power Poincie. Jak to wygląda w praktyce wystarczy wspomnieć sondaże przedwyborcze i często ich dramatyczny rozjazd z wynikami wyborów.
A pisze o tym również dlatego, że w taki sposób będą też oceniane efekty dopiero co uchwalonej strategii rozwoju Warszawy do 2030 [3] Tam również zamiast konkretnych i wymiernych celow do zrealizowania, będzie się mierzyć jej efekty odsetkiem mieszkańców zadowolonych z jakości przestrzeni publicznych w centrum miasta albo z jakości przemieszczania się po mieście. Wyjdzie to oczywiście taniej i prościej niż budowa mostów i obwodnic.”
za grupą; Warszawa dla Wszystkich, S. B.
zdj. Gazeta Wyborcza