W dniu 22.10 odbyła się kolejna rozprawa w zakresie „afery Gametek”. Zeznawał Jarosław Zieliński, były prezes i członek zarządu firmy „Fortuna”, która w swoim czasie była liderem we wprowadzaniu automatów do gier o niskich wygranych w Polsce. Na sali pojawili się oskarżeni jak i ich obrońcy. Co ciekawe, obrona złożyła wniosek o wyłączenie jawności rozprawy ze względu na ochronę interesów gospodarczych, który został odrzucony przez Sąd.
Kilka ważnych spraw zostało ujawnionych
Firma Fortuna to polska firma, która była pionierem, ale i liderem na rynku automatów do gier, która należała do Sławomira Janowicza. Był on założycielem i kluczową postacią tej spółki, która w latach 2003–2012 przeżywała okres prosperity. To oni wprowadzili „jednorękich bandytów” instalowanych w barach, stacjach benzynowych czy salonikach). Janowicz, ostródzki przedsiębiorca, zaczął działalność w branży hazardowej pod koniec lat 80., po zmianach ustrojowych, i był prekursorem tego sektora w Polsce. Firma osiągała znaczące zyski – np. w 2007 r. ok. 30 mln zł netto z automatów – ale była też uwikłana w kontrowersje, w tym oskarżenia o nielegalne praktyki, korupcję i zastraszanie operatorów lokali.
Janowicz zmarł w 2019 r., a po 2012 r. (zwłaszcza po zaostrzeniu prawa hazardowego w 2017 r.) działalność firmy w tym segmencie znacząco zmalała. Obecnie marka Fortuna kojarzona jest głównie z zakładami bukmacherskimi (Fortuna Entertainment Group, należąca do Penta Investments), ale ta spółka to odrębny podmiot skupiony na bettingu i grach online, nie na fizycznych automatach.
Świadek w czasie prawie półtoragodzinnego zeznania dowodził, iż same automaty o tak zwanych niskich wygranych były kością niezgody nie tylko w branży, ale pomiędzy branżą a Ministerstwem Finansów. Chodzi tutaj o wątek, który przewija się przez cały okres trwania sprawy (około 25 lat) , a mianowicie o kwestie przekraczania przez operatorów posiadających automaty do gier możliwości progów zarobkowania. W dużym skrócie, cała przemowa Zielińskiego skupiła się na uwikłaniu prawa o grach hazardowych, które wskutek rozporządzenia w 2008 roku spowodowało, że wiele tysięcy automatów zostało wycofanych z użytku. Wskazywał on jednoznacznie na pewnego rodzaju frasobliwość urzędników i wydawanie rejestracji automatów, które w przypadku firmy Fortuna były badane przez Politechnikę Łódzką, a które zostały później zostały zatrzymane do postepowania karnego. Jak wskazywał Zieliński Politechnika Warszawska nie badała automatów, które badała wcześniej Politechnika Łódzka, a sam świadek nie miał osobistego kontaktu z oskarżonymi i ich nie znał. Wiedział o tym (mowa o latach 2002 – 2008 r.), że „pojawiły się na rynku polskim automaty, gdzie można było ryzykować, ale gra na niej dawała lepszą rentowność. Były zgodne z prawem, ale jednak mechanizm był dziwny. Automaty miały funkcjonalność przekraczania norm, a Fortuna dążyła do tego aby jednostki badające zbadały owe automaty.
Świadek wskazywał również, że firma Fortuna, jak inne firmy miały konflikt z Min. Fin. , któremu chyba nie do końca zależało na uporządkowaniu tej sprawy. „Min Fin rejestrowało automaty, a opinie techniczne nie były wiążące” – stwierdził Zieliński. Przy okazji zeznania Jarosława Zielińskiego, można było się dowiedzieć jak wyglądała kontrola automatów do gier w Polsce, które de facto legalizowało Ministerstwo Finansów.
Ja nie uczestniczyłem w takich kontrolach, tylko raz byłem świadkiem takiej kontroli, robił to Marian Tymanowski z Instytutu Elektrotechniki z Warszawy, robił badanie automatów u nas na magazynach Fortuny. Podwiozłem go do Warszawy grzecznościowo, najpierw miał zrobić badanie wstępne a później się umówić na całościowe. Ja się złapałem za głowę jak taka kontrola przebiega. On nacisnął dwa przyciski, obejrzał automat z przodu i z tyłu i powiedział że wszystko ok. To trwało 5 sekund. Co do zasady badano 1 typ automatu, wyrywkowo a spółka uzyskiwała opinię na wszystkie automaty – tak odpowiadał świadek na pytanie sądu, który pytał na czym polegało sprawdzanie i kontrola automatów.
Jednostka nie była w s stanie przebadać wszystkich automatów, nawet czasem nasi pracownicy pomagali w zakładaniu plomb, przesuwając automaty itd. ale zawsze była obecna osoba nadzorująca z jednostki badawczej. Moim zdaniem to badanie automatów było niezgodne z przepisami ustawy, mogło dojść do manipulacji ale to nie było w interesie spółki. Nikt nie modyfikował automatów po badaniu, to była homologacja w latach 2003-2009.
O tym, że Ministerstwo Finansów nie chciało sobie brudzić rąk tym rynkiem, bądź dzięki temu tworzyło dziwne interpretacje świadczy również fakt, że po rozporządzeniu z 2008 r. o grach hazardowych do Ministerstwa Finansów zebrano z ok. 33 tys. wniosków o rejestracje, a samo Min. Fin stworzyło zespół do spraw przepisów i zrzuciło odpowiedzialność (włącznie z dopuszczeniem do gry) na zewnętrzne jednostki badające. W ogóle zeznanie świadka. P. Zielińskiego, potwierdziło to o czym cała branża wiedziała. Otóż w Ministerstwie panowała asertywna niemoc wobec szczególnie ważnych materii.
Padło również pytanie o firmę GAMETEK, o firmę należącą do ZPR. Zieliński dosyć jasno i klarownie stwierdził, że firma Benbenka była postrzegana jak wróg gier o niskich wygranych. Nie ma się co dziwić, na tym kokosów się nie zbijało.
Okazuje się również, że ludzie pracujący wiele lat temu w dość ryzykownej branży automatów do gier, stworzyli relacje nie tylko biznesowe. Dlatego też w prokuraturze toczą się sprawy, które dotyczą takich relacji.
I na tym skończyło się całkiem długie, bo prawie ponad godzinne, zeznanie Jarosława Zielińskiego. A za miesiąc już kolejna rozprawa, która zapowiada się bardzo ciekawie, o czym na pewno poinformujemy.
Portal Warszawski. O krok do przodu