[TYLKO U NAS] 86 lat temu mniejszości narodowe zdradziły Polskę
Data 17 września ma jednoznaczną konotację w świadomości Polaków. O świcie, o godzinie 5.00, 17 września 1939 roku Związek Sowiecki dokonał agresji na Polskę, bez wypowiedzenia wojny, wbrew obowiązującemu od 1932 roku traktatowi. Wykonując tajny rozkaz marszałka Klimenta Woroszyłowa nr 16634 o treści: „Uderzać o świcie siedemnastego”, granicę przekroczyło około miliona sowieckich żołnierzy, w tym 4,7 tys. czołgów i 3,3 tys. samolotów, a więc dwukrotnie więcej niż Niemcy bijące nas od 1 września. Rozpoczął się IV rozbiór Polski, jako realizacja podpisanego 23 sierpnia 1939 roku przez III Rzeszę i Związek Sowiecki paktu Ribbentrop-Mołotow.
Krwawe początki
W nocie przedstawionej ambasadorowi Polski w Moskwie – Wacławowi Grzybowskiemu, władze sowieckie stwierdzają, że państwo polskie „przestało istnieć”, a sowiecka armia przekracza granicę, by „wziąć pod swoją opiekę życie i mienie ludności zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi”. Rusza ogromna propagandowa machina; Stalin chce przekonać świat, że nie prowadzi wojny z Polską, a agresję – łamiącą normy prawa międzynarodowego – przedstawia jako „wyzwolicielski pochód” Armii Czerwonej, która w obliczu „upadku państwa polskiego” ma zapewnić bezpieczeństwo „zagrożonym i uciskanym” mniejszościom Kresów, głównie Białorusinom i Ukraińcom.
Marszałek Edward Rydz-Śmigły wydał przed wieczornym przekroczeniem granicy rumuńskiej w Kutach dyrektywę o treści:„Sowiety wkroczyły. Nakazuję ogólne wycofanie na Rumunię i Węgry najkrótszymi drogami. Z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony lub próby rozbrojenia oddziałów. Zadanie Warszawy i miast, które miały się bronić przed Niemcami – bez zmian. Miasta do których podejdą bolszewicy, powinny z nimi pertraktować w sprawie wyjścia garnizonów do Węgier lub Rumunii”.
Zwykło się nazywać ten akt sowieckiej agresji „wbiciem noża w plecy”, ale mam osobiście wobec tego terminu obiekcje – bo czego spodziewać się od zdeklarowanego wroga, który przez cały okres trwania niepodległego Państwa Polskiego nie szczędził sił, środków i zabiegów – by to Państwo osłabić i obalić? Prawdziwy nóż w plecy wbili nam nasi sąsiedzi – obywatele II Rzeczypospolitej pochodzenia ukraińskiego, białoruskiego i żydowskiego. W powszechnej świadomości Polaków właściwie słabo rozpoznany pozostaje dramatyczny, acz złożony konflikt, do którego doszło w cieniu wielkich zmagań operacyjnych między Wojskiem Polskim a Wehrmachtem oraz Armią Sowiecką. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, rzadko notowany udział w tym konflikcie armii słowackiej, która ramię w ramię z Niemcami zaatakowała w pasie karpackim na całej długości granicy Polskę. A także zupełnie pomijany i niechętnie wspominany udział przeciwko Polsce podoodziałów Legionu Ukraińskiego atakującego również z terenów Słowacji.
Na ziemiach wschodnich rozegrała się, używając terminologii teatralnej „scena pudełkowa” – czyli „wojna w wojnie”. Wojna, w której naprzeciw walczącej Polsce stanęli przedstawiciele mniejszości narodowych. Starsze pokolenie naszych przodków znało Sowietów – ich marsz na Warszawę w 1920 roku znaczony pożogami, mordem, gwałtami i rabunkami był powszechnie znany. Jak zachowają się mniejszości narodowe w obliczu wojny z Niemcami, to do końca nie było pewne. Największym brakiem zaufania, co znajdowało odbicie w niższej akcji mobilizacyjnej w sierpniu 1939 na Kresach Zachodnich i Wschodniej Małopolsce darzeni byli Ukraińcy, a to z uwagi na ich nadaktywność terrorystyczną w latach poprzedzających wybuch wojny. Ale o tym za chwilę.
Wkraczający 17 września Sowieci od początku dokonywali wielu zbrodni wojennych, mordując jeńców i masakrując ludność cywilną. Dowódca Frontu Ukraińskiego w jednej z odezw pisał wprost: „Bronią, kosami, widłami i siekierami bij swoich odwiecznych wrogów – polskich panów”. Największe zbrodnie popełniono w Rohatynie, Grodnie, Nowogródku, Sarnach, Tarnopolu, Wołkowysku, Oszmianie, Świsłoczy, Mołodecznie i Kosowie Poleskim, Chodorowie, Złoczowie i Stryju. W wielu miejscowościach Sowieci rozstrzeliwali wziętych do niewoli żołnierzy Wojska Polskiego, łamali postanowienia umów dotyczących złożenia broni we Lwowie, ale także w Łucku i Włodzimierzu Wołyńskim. W Mostach Wielkich wymordowali ogniem z karabinów maszynowych nieuzbrojonych kadetów ze Szkoły Oficerów Policji, po wcześniejszym zgromadzeniu ich na placu apelowym.
Osamotniona Polska
Wraz z regularną armią polską granicę przekroczyły oddziały NKWD. Do ich zadań należało rozbicie struktur administracji II RP oraz zorganizowanie w ich miejsce organów władzy sowieckiej. Oddziały te zajmowały budynki urzędów państwowych, banki, drukarnie, redakcje gazet, konfiskowały papiery wartościowe i archiwa. Ludobójczy charakter najazdu został wzmocniony i zwielokrotniony przez podsycaną rebelię mniejszości narodowych; już 3 września we wsi Kniahininek pow. Łuck ukraińska V Kolumna bestialsko zamordowała siedmiu ułanów WP śpiących w stodole, od 10 września notowane są regularne meldunki dowodzące ataków na kolumny polskiego wojska wycofujące się w stronę tzw. przedmościa rumuńskiego, aktów sabotażu czy wręcz otwartych rebelii (zajęcie Stryja czy tzw. czterodniowa republika żydaczowska – czyli zbuntowanych 10 wsi w powiecie Żydaczów, które Wojsko Polskie zdołało spacyfikować dopiero 14 września).
17 września wkraczający Sowieci pod hasłem „walki klas”, „sprawiedliwości społecznej” i „wyzwolenia z ucisku panskoj Polszy” budzą otwartą już zoologiczną nienawiść do wszystkiego co kojarzyło się z Polską, budzą tego antypolskiego potwora, którego zwykliśmy osadzać dopiero w 1943 roku i wiązać z zagładą polskiego Wołynia. Bramy powitalne w miejscowościach, czerwone opaski na ramieniu, kobiety rzucające kwiaty na pancerze ruskich czołgów, ludność całująca czerwone gwiazdy. Tak witano wybawców i dobijano wersalskiego bękarta, jak nazywała Polskę sowiecka propaganda. Lokalne elity – szczególnie legionijni koloniści, kombatanci wojny 1920 roku, księża, nauczyciele, policjanci i urzędnicy – Ci znaleźli się na wcześniej przygotowanych listach proskrypcyjnych, tworzonych przez swoich sąsiadów – Żydów, Ukraińców i Białorusinów. To według ich wskazań – dochodziło do natychmiastowych egzekucji i aresztowań aktywnych działaczy polskości na Kresach. Tylko w okresie wrzesień – październik NKWD i „czerwona milicja” zamordowały w bestialski sposób, często skrytobójczo, co najmniej kilkanaście tysięcy osób cywilnej ludności polskiej, żołnierzy WP oraz policjantów. W dniach 19 – 21 września w Stanisławowie (obecnie Ivano-Frankivsk) wkraczający Sowieci dali Ukraińcom trzy dni „swobody”, w czasie których tzw. rewkomy (komitety rewolucyjne) aresztowały, torturowały i zamordowały nie ustaloną do dziś liczbę Polaków. Ukraińskie powstanie we wrześniu 1939 roku miała dwa aspekty: dywersji zbrojnej tzw. V kolumny skierowanej – w ścisłym porozumieniu z wywiadem niemieckim oraz eksterminacyjny, skierowany przeciwko ludności polskiej. Ukraińscy działacze narodowi od samego początku narodzin II RP nie pogodzili się z faktem przegranej walki z Polakami o Lwów, Podole i Wołyń.
Już 31 sierpnia 1920 roku w Pradze powołali Ukraińską Wojskową Organizację (UWO), której przywódcą został płk. Jewhen Konowalec. UWO za cel stawiała sobie walkę o utworzenie państwa ukraińskiego na terenach „etnicznie ukraińskich”, a znajdujących się na terytorium Polski, Związku Sowieckiego i Rumunii. Dwa lata później – w 1922 roku Konowalec został agentem wywiadu niemieckiego i UWO zawarła porozumienie z Abwehrą na mocy której Niemcy szkolili ukraińskich dywersantów, terrorystów i szpiegów. W 1923 roku w Monachium powstał specjalny ośrodek szkoleniowy dla Ukraińców. Od 1925 roku Kwatera Główna UWO znajdowała się w Berlinie, a w latach 20. Niemcy za pośrednictwem swego wywiadu przekazały inicjalnie organizacji dwa miliony marek niemieckich, 500 kilogramów materiałów wybuchowych oraz setki sztuk broni palnej. Ale uczciwie trzeba przyznać, że pieniądze płynęły nie tylko z Berlina. Na wsparcie ukraińscy terroryści mogli liczyć też od Czechosłowacji, Litwy oraz, jak twierdzi historyk ukraiński Kost Bondarenko, początkowo także od Związku Sowieckiego. A więc wszyscy sąsiedzi II Rzeczypospolitej opłacali wrogi Polsce ruch separatystyczny.
W latach 1936-1937 łączny budżet Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (która wchłonęła w 1929 UWO) wynosił 126 tysięcy dolarów, z czego 50 tysięcy wpłaciły Niemcy hitlerowskie, 30 tysięcy – Litwa. Sam płk. Konowalec był oficjalnie obywatelem litewskim i swobodnie poruszał się po całej Europie, prowadził negocjacje i zdobywał pieniądze “na rozwój organizacji”. W styczniu 1934 roku sztab OUN z siedzibą w Berlinie na prawach samodzielnego wydziału włączono do Gestapo. Całe kierownictwo OUN (Konowalec, Melnyk, Jaryj, Stećko, Szuchewycz) było zarejestrowaną i opłacaną agenturą niemiecką. Roman Szuchewycz – Taras Czuprynka, ukończył również niemiecką szkołę oficerską a następnie wyższe kursy dowodzenia i otrzymał stopień Hauptsturmfuehrer (kapitan) SS. OUN wchodziła też w skład międzynarodówki faszystowskiej o nazwie Zjazd Zagranicznych Narodowych Socjalistów z siedzibą w Stuttgarcie pod patronatem Josepha Goebbelsa. OUN była w II Rzeczypospolitej organizacją nielegalną i opowiadała się przeciwko polityce ugody polsko-ukraińskiej, reprezentowanej ze strony ukraińskiej przez UNDO – ukraińską partię działającą legalnie. W wydanej we Lwowie broszurze propagandowej OUN wzywało: “Trzeba krwi – dajmy morze krwi! Trzeba terroru – uczyńmy go piekielnym! […] Nie wstydźmy się mordów, grabieży i podpaleń. W walce nie ma etyki. Etyka na wojnie to pozostałość niewolnictwa, narzucone przez zwycięzców zwyciężonym”.
Nóż w plecy
W myśl tak przyjętej ideologii dokonywało zamachów na urzędników (np. mord na ministrze Pierackim) i placówki policyjne, mordowała nie tylko Polaków, ale także Ukraińców opowiadających się za współpracą z państwem polskim. Jej członkowie stali za podpaleniami magazynów i budynków państwowych, sabotażem dróg komunikacyjnych, itp.
Przy planowaniu niemieckiej inwazji na Polskę OUN była zadaniowana przez Niemców – jako grupa dywersyjna mająca na celu organizację na tyłach Wojsk Polskich antypolskiego powstania. Historycy Wojny Obronnej ‘39 wskazują szereg działań wspólnych z Niemcami, a za najgłośniejszą akcję uważa się przybycie spadochronowej grupy agentów Abwehry, którzy 10 września wylądowali w lasach zachodniego Podlasia. OUN-owcy nawiązali z nimi kontakt i aktywnie współpracowali z 3 Dywizją Pancerną von Schweppeburga, a 16 września, gdy tylko Niemcy zajęli Włodawę, zainicjowali aresztowania i rozstrzeliwania Polaków oraz Żydów w tym mieście.
Gdy 13 września 1939 roku do Sambora wkroczyły wojska niemieckie, w ciągu 10 dni Niemcy aresztowali na podstawie wcześniej przygotowanych przez Ukraińców list proskrypcyjnych około 100 Polaków. 23 września 1939 roku, po wycofaniu się wojsk niemieckich, do Sambora wkroczyły oddziały Armii Czerwonej. I już kilka dni potem rozpoczęły się ponowne aresztowania Polaków, tym razem dokonywane przez NKWD. Ale ponownie działo się to przy ścisłej współpracy i donosach miejscowych Ukraińców, a także i Żydów – zarówno komunistów, jak i nacjonalistów. Nacjonaliści ukraińscy do końca mieli nadzieję, że Niemcy na gruzach państwa polskiego utworzą ukraińskie państewko narodowo-socjalistyczne złożone z Galicji, Podkarpacia i Wołynia. Ich marzenia nie były pozbawione podstaw. Do 17 września Niemcy nie byli bowiem pewni, czy Stalin wywiąże się ze swoich sojuszniczych zobowiązań. Im dłużej, ponaglany przecież, Stalin zwlekał z atakiem, tym bardziej prawdopodobny stawał się wariant utworzenia państwa ukraińskiego. Dość powiedzieć, że 15 września szef Abwehry Wilhelm Canaris spotkał się z szefem OUN – Andrijem Melnykiem i dał mu zielone światło dla kompletowania rządu. Dwa dni później rozpoczęła się jednak sowiecka inwazja na Polskę i stało się jasne, że Niemcy zrealizują wariant rozbioru Polski tylko z jednym – najmocniejszym partnerem – ze Związkiem Sowieckim.
Na terytorium określonym przez Sowietów jako Zachodnia Białoruś właściwie wszystkie dywersyjne wystąpienia były dziełem komunistów narodowości żydowskiej i białoruskiej. Inwazja Armii Czerwonej była sygnałem do rozpoczęcia rebelii dla specjalnych grup dywersyjno-sabotażowych przeszkolonych, uzbrojonych i przerzucanych przez Sowietów na terytorium Polski. Opanowywały więc mosty, węzłowe stacje kolejowe i strategiczne drogi. Wskazywały drogę Armii Czerwonej i dokonywały ataków na polskie posterunki. Z ich inspiracji doszło do lokalnych buntów. Najsłynniejszy z nich nastąpił w Skidlu na Grodzieńszczyźnie, gdzie dywersanci opanowali miasteczko 18 września. Do grup dywersanckich spontanicznie dołączały tłumy „oduraczonych” komunizmem Białorusinów i Żydów. Szczególnie zauważalna była aktywność tych drugich.
Jak raportował generał S. Grot-Rowecki: „Ujawniło się, że ogół żydowski we wszystkich miejscowościach, a już szczególnie na Wołyniu, Polesiu i Podlasiu, zanim jeszcze ustąpiły polskie oddziały, wywiesił flagi czerwone i ustawił bramy triumfalne na powitanie wojsk bolszewickich, że zorganizował samorzutnie rewkomy i czerwoną milicję, że po wkroczeniu bolszewików rzucił się z całą furią na urzędy polskie, urządzał masowe samosądy nad funkcjonariuszami państwa polskiego, działaczami polskimi, masowo wyłapując ich jako antysemitów i oddając na łup przybranych w czerwone kokardy mętów społecznych„. O tym, ze nie był to opis stronniczy i przesadzony przekonuje z historyk żydowski Yehuda Bauer, szacujący udział żywiołu żydowskiego w czerwonych milicjach i rewkomach na 70 proc. ogółu członków. Aż do „referendum” z 22 października 1939 roku, przyłączającym zagrabione terytoria polskich Kresów do Związku Sowieckiego siły te pełniły wiodącą rolę polityczną, quasi sądową i porządkową. Po przyłączeniu Kresów ich rola zmalała, ale do czasów inwazji Niemiec na Sowietów, tj do 22 czerwca 1941 roku ich zadania porównać można do PRL-owskiego ORMO, które pełniło funkcje pomocnicze dla Milicji. Mimo że Żydzi początkowo zajęli wiele stanowisk, z których usunięto Polaków, ich sytuacja szybko stała się tragiczna. NKWD znalazło w nich wrogów klasowych; więc tysiące Żydów (ok. 70 tys.) trafiło do łagrów, stanowiąc zaraz po Polakach największy odsetek wywiezionych na Syberię w 1940 r. Rewolucja po raz kolejny zjadła własne dzieci.
Kresowa wojna w wojnie jest dziś jednym z najbardziej niepoprawnych politycznie tematów wokół Wojny Obronnej ‘39. Stoi aktualnie w sprzeczności z przyjętą przez polskie władze polityką nadmiernego obłaskawiania Ukrainy, byleby tylko ta skutecznie toczyła dalej wojnę z napastniczą Rosją. A były to przecież wydarzenia istotne, bo też historia magistra vitae est. Znów, jak w 1939 roku mamy zagrożenie z dwóch stron, znów prowadzona jest względem nas wykalkulowana, zimna wojna hybrydowa…i znów popełniamy te same błędy. Jak w 39, tak i teraz 1/3 społeczeństwa nieczuje związków z „tymkrajem” – wtedy, co może choć trochę ich tłumaczy były to mniejszości narodowe, dziś „elity” społeczne „europejczyków polskiego pochodzenia”.
Szymon M.
🟥 NIE ŻAŁUJCIE NAM WSPARCIA, TYM BARDZIEJ, ŻE PILNUJEMY WARSZAWY JAK NALEŻY!
NIE ZAPOMNIJ WESPRZEĆ JEDYNEGO NIEZALEŻNEGO PORTALU, KTÓRY OD LAT WALCZY O NASZE MIASTO, WARSZAWĘ, A KTÓRY JEST POZBAWIONY JAKIEGOKOLWIEK WSPARCIA FINANSOWEGO, A KTÓRY ZAWSZE REAGUJE NA SPOŁECZNE POTRZEBY!