Komuniści będą bronić Strzembosza bo mają wobec niego do spłacenie potężny dług!

Matko Boska, Prezydent Duda przedrzeźniał Adam Strzembosza – iście nietykalnego tylko dlatego, że tak uznał postkomuchowy salon i ich media. Jakoś dziwnie te poruszone salony miały w głębokim poważaniu  Lempartową, która wrzeszczała wypierdalać. Nie ośmieszajcie się. Każdy niezarażony historycznym kłamstwem Polak wie, że Adam Strzembosz to nawet nie tragiczna postać w naszej historii, to facet, wobec którego komuniści i postkomuniści mają dług do spłacenia. I jest prawdą, że nikt tak nie zniszczył ustroju w Polsce jak komunistyczni sędziowie. Pierwsza zakała tego gnicia to Adam Strzembosz kiedy rzucił hasło „sądy się same oczyszczą”. 

Okrakiem na barykadzie

Wszystko to jest ogromnie dziwne, a dokładnie relatywizm moralny Strzembosza bo on sam w czasach PRL był zaangażowanym działaczem opozycyjnym, członkiem NSZZ „Solidarność” i represjonowanym przez władze komunistyczne, co zakończyło się jego zwolnieniem z funkcji sędziego w 1981 r. Zarzuty dotyczą także tego, że Strzembosz nie doprowadził do rozliczenia sędziów, którzy w stanie wojennym wydawali surowe wyroki przeciwko opozycjonistom. Prezydent Andrzej Duda w 2024 r. krytykował Strzembosza, twierdząc, że pozwolił on na pozostanie w sądownictwie sędziów „splamionych przynależnością do PZPR” lub wyrokami z czasów stanu wojennego. I tak, Adam Strzembosz odegrał kluczową rolę w procesie transformacji lub jej braku polskiego sądownictwa po upadku komunizmu, jednak jego podejście do dekomunizacji było co najmniej dziwne. Jako wiceminister sprawiedliwości w rządzie Tadeusza Mazowieckiego (1989–1990) i pierwszy prezes Sądu Najwyższego (1990–1998), był jednym z głównych architektów reform sądownictwa w okresie przejścia od PRL do III RP.

Strzembosz, jako lider sądowej „Solidarności” w latach 1980–1981, przewodniczył podzespołowi ds. prawa i sądów podczas obrad Okrągłego Stołu w 1989 roku. Opracował propozycje zmian w prawie, które miały zapewnić niezawisłość sędziów i niezależność sądów. Wprowadzone w grudniu 1989 roku nowelizacje ustaw sądowniczych, w dużej mierze dzięki jego determinacji, ustanowiły m.in. zasadę nieusuwalności sędziów, immunitet sędziowski oraz utworzenie Krajowej Rady Sądownictwa, która miała decydować o nominacjach i awansach sędziowskich.

Po objęciu stanowiska pierwszego prezesa Sądu Najwyższego w czerwcu 1990 roku, Strzembosz nadzorował proces odbudowy tego organu. Sejm, na wniosek prezydenta Jaruzelskiego, powołał nowych sędziów, a Strzembosz mianował prezesów izb, starając się wybrać osoby niezwiązane z komunistycznym aparatem. Choć Sąd Najwyższy został w dużej mierze „zdekomunizowany” poprzez wymianę składu, Strzembosz przyznał, że w przypadku niektórych sędziów, np. płk. Janusza Godynia, nie miał pełnej wiedzy o ich przeszłości (Godyń okazał się później współpracownikiem Wywiadu Wojsk Pogranicza).

Strzembosz zaproponował nowatorskie podejście do rehabilitacji osób niesłusznie skazanych w okresie PRL. Uznał czyny przeciwników komunizmu za „społecznie pożądane”, mimo że formalnie były one nielegalne w świetle ówczesnego prawa. Dzięki temu Sąd Najwyższy przeprowadził rehabilitację kilku tysięcy osób, w tym płk. Ryszarda Kuklińskiego oraz działaczy „Solidarności” i podziemia niepodległościowego. To podejście, choć skuteczne, spotkało się z krytyką niektórych prawników, np. prof. Andrzeja Zolla. Strzembosz był przeciwnikiem masowej lustracji i weryfikacji sędziów w stylu komisji weryfikacyjnych, które mogły prowadzić do politycznych czystek. Uważał, że środowisko sędziowskie powinno „samo się oczyścić” poprzez postępowania dyscyplinarne wobec sędziów, którzy sprzeniewierzyli się zasadzie niezawisłości w okresie PRL. W jego opinii, masowe zwolnienia mogłyby zaszkodzić młodej demokracji i destabilizować sądownictwo. W efekcie wielu sędziów z czasów PRL pozostało na stanowiskach, co stało się źródłem krytyki ze strony środowisk prawicowych.

Zwolennicy Strzembosza (np. Adam Bodnar) podkreślają, że był on bohaterem transformacji, który w trudnych warunkach budował niezależne sądownictwo, opierając się na zasadach praworządności i unikając rewolucyjnych rozliczeń, które mogłyby prowadzić do chaosu. Krytycy (np. Andrzej Duda, Jarosław Gowin) zarzucają Strzemboszowi, że jego wiara w samooczyszczenie środowiska sędziowskiego była naiwna i pozwoliła na przetrwanie wpływów postkomunistycznych w sądownictwie. Twierdzą, że brak radykalnej dekomunizacji umożliwił sędziom związanym z PZPR lub wydającym wyroki w stanie wojennym dalsze funkcjonowanie w systemie.

Czyste intencje?

Strzembosz odpierał te zarzuty, wskazując, że w czasie jego kadencji większość sędziów z PRL odeszła w stan spoczynku, a nowi sędziowie zostali wybrani w transparentnych procedurach. Podkreślał też, że kary dla sędziów w stanie wojennym były łagodniejsze niż obecne represje wobec sędziów za niezależne orzeczenia. Po zakończeniu kadencji w Sądzie Najwyższym (1998), Strzembosz kontynuował działalność na rzecz praworządności, krytykując m.in. reformy sądownictwa przeprowadzane przez Prawo i Sprawiedliwość po 2015 roku. W 2020 roku uznał Izbę Dyscyplinarną SN za działającą bezprawnie, a w swoich wypowiedziach ostrzegał przed powrotem do centralnie sterowanego systemu sądownictwa, znanego z PRL.

Filmiki doskonale pokazują intencje Strzembosza. Nie wiadomo, który bardziej szokuje…

 

 

 

Portal Warszawski. O krok do przodu

Wspieraj niezależne warszawskie media.

Dzięki Tobie możemy pełnić naszą misję

Konto do wpłat: 61102049000000890231388541

w tytule wpłat: Darowizna

Przeczytaj również

Logotyp Portal Warszawski
Kontakt

Ostatnie atykuły