15 września w 1721 r. urodził się Kazimierz Poniatowski, rodzony brat króla Stanisława Augusta. Warszawa zawdzięcza mu Elizeum…
„Najstarszy z klanu Poniatowskich, książę Kazimierz, brat króla Stanisława Augusta, podkomorzy i generał wojsk Rzeczypospolitej, przeszedł do historii jako „najlubieżniejszy człowiek i największy próżniak” swojej epoki. Kazimierz Poniatowski słynął z różnych ekscentrycznych przedsięwzięć. Próbował w polskim klimacie uprawiać ananasy i hodować sprowadzone z Afryki małpy. W XIX wieku Julian Bartoszewicz, polski historyk, tak o nim napisał: „Przez 80 lat swego życia nie odznaczył się ani myślą, ani czynem, owszem, jeżeli kiedy miał wpływ wywierać, był to zawsze wpływ zgubny dla ogółu. Książę Kazimierz żył tylko dla siebie i dla swoich kochanek.”
Rys biograficzny
Poślubił, podobno z wielkiej miłości, kasztelankę przemyską, piękną Apolonię z Ustrzyckich, z którą dorobił się dwójki dzieci. Po kilku latach małżeńskiej idylli odesłał żonę do oddalonych od Warszawy wiejskich dóbr i chętnie rozglądał się za wdziękami innych kobiet. Miał wiele kochanek. Najsłynniejsze z nich to „czarnooka Józefka” – Józefa Bodachowska, Elżbieta Grabowska – późniejsza małżonka książęcego brata króla Stanisława i Agnieszka Truskolaska – aktorka. W latach 1772-1780 Kazimierz Poniatowski założył wspaniały kompleks pałacowo-ogrodowy „Na Książęcem”. Ogród położony na skarpie w warszawskiej jurydyce Solec przedzielony był wąwozem rzeczki Żurawki (późniejsza ulica Książęca). Pod względem obszaru zajmował w osiemnastowiecznej Warszawie drugie miejsce po Łazienkach, należących do króla Stanisława Augusta. Dziś tereny dawnego kompleksu zajmuje park Marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego i leżący po drugiej stronie ulicy Książęcej, Park na Książęcem.
Książęce ogrody, wedle panującej wówczas mody na egzotykę, zostały ozdobione budowlami w różnych stylach. Nad całym przedsięwzięciem czuwał architekt Szymon Bogumił Zug. Ogrody Kazimierza zdobiły: turecki minaret, świątynia o jońskich kolumnach, altana chińska, drewniana oberża, w której książę zamieszkał, pałacyk wzniesiony dla czarnookiej Józefki, liczne sadzawki z kaskadami i domkami dla łabędzi. Najbardziej tajemniczą budowlą była jednak podziemna grota zwana Elizeum. Przeznaczenie Elizeum nie jest do końca znane. Dopisek architekta Szymona Bogumiła Zuga, który widnieje na projekcie – „Elizeum dla przyjaciół i pięknych pań”, spowodował wiele niedomówień i legend. Według niektórych historyków miało to być miejsce schadzek, zabaw i rozpusty.
Obiekt ten to podziemna rotunda, zbudowana z cegły na stoku skarpy.
Elizeum zaprojektowane było na planie okręgu, zamknięte z czterech stron półkolistymi niszami, przykryte udekorowaną sztukaterią kopułą. Część centralną obiegają na dwóch kondygnacjach korytarze. Jeden z nich połączony był z korytarzem wejściowym. Wnętrze doświetlane kiedyś przez okrągły otwór w sklepieniu, obecnie mało widoczny wśród traw porastających skarpę. Elizeum było jednym z kaprysów księcia Kazimierza, który tu właśnie urządzał spotkania towarzyskie i wydawał uczty. Biesiady odbywały się w sali centralnej, do której goście wchodzili oświetlonym setkami lampionów korytarzem. W niszach ustawione były wygodne kanapy a suto zastawione stoły wyłaniały się spod podłogi na jedno klaśnięcie gospodarza. W podziemnym salonie gościom przygrywała niewidzialna orkiestra. Muzykanci zasiadali na górnym korytarzu obiegającym dookoła salę centralną i byli niewidoczni dla biesiadników. Trzeba jeszcze dodać, że w Elizeum była doskonała akustyka. Słowo wyszeptane w jednym końcu sali było dobrze słyszane w drugim. Wszystkie wyrazy zachwytu wypowiadane przez gości docierały do uszu właściciela.
Cudzoziemcy przebywający w tym czasie w Warszawie, szeroko rozpisywali się o zaczarowanych ogrodach księcia Kazimierza, chwaląc jego ekstrawagancję. Angielski podróżnik Wiliam Cox w swoich pamiętnikach tak wspomina wizytę w Elizeum: „Wreszcie dotarliśmy do drewnianych drzwi, jakby wejścia do lichej chatki. Drzwi nagle otwarły się i znaleźliśmy się ku naszemu zdziwieniu, we wspaniałym salonie, oświetlonym niezliczoną ilością lampionów. Miał on kształt rotundy z przepyszną kopułą wedle najpiękniejszej symetrii. Dookoła, (…) widziałeś cztery otwarte gabinety, a w nich sofy wygodne i malowidła al fresco przedstawiające triumfy Bacchusa, Sylene, Amora oraz zwycięskiej Katarzyny nad Turkami. Wtem wśród ogólnego podziwu olśnił nasze uszy koncert niewidzialnej orkiestry. Szukaliśmy daremnie skąd pochodziły tony.”