Bernatowicz przewiduje: „Doświadczymy cenzorskiej rewizji programu Muzeum Historii Polski”
Piotr Bernatowicz to niekwestionowany znawca sztuki współczesnej. Jest doktorem historii sztuki, krytykiem sztuki, nauczycielem akademickim i menadżerem kultury. W latach 2020–2024 był dyrektorem Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie, gdzie zorganizował rzeszę doskonałych wystaw i projektów z obszaru sztuki. Odwołany ze stanowiska przed końcem kadencji przez ministra MKiDN Hannę Wróblewską. Jest kuratorem wystaw artystów polskich i zagranicznych. Organizował prezentacje m.in. takich artystów, jak Jarosław Kozakiewicz, Rafał Jakubowicz, Kamil Kuskowski, Katarzyna Krakowiak, Jakub Jasiukiewicz, Marek Glinkowski, Ludwika Ogorzelec, John Cake i Darren Neave (The Little Artists). Współprowadził projekt „Figuranci” prezentujący młodych polskich malarzy (m.in. Marcin Maciejowski, Adam Adach, Grzegorz Sztwiertnia, Jacek Dłużewski). Brał udział w licznych konferencjach i sympozjach naukowych, m.in. na Oxford Brookes University, Ghent University w Belgii, Ben-Gurion University of the Negev w Izraelu, Shanghai University w Chinach, Musée National Picasso w Paryżu. Tydzień temu wrócił z wyjątkowej konferencji naukowej „A New Path For Beauty” zorganizowanej przez „Roger Scruton Legacy Foundation” i jej prezesa, Fishera Derderiana, która odbyła się na Cambridge, gdzie jednym z gości specjalnych był najwybitniejszy współczesny dyrygent, Sir Eliot Gardiner. Bernatowicz to autor wiele tekstów naukowych w prasie polskiej i zagranicznej, a także licznych tekstów w katalogach wystaw.
FRANK FUREDI I WOJNA Z PRZESZŁOŚCIĄ
Co oznacza odwołanie dyrektora Muzeum Historii Polski, Roberta Kostro, który przez długie lata pracował nad budową siedziby tej instytucji, nad jej zbiorami i właśnie kończył pracę nad wystawą stałą? Oznacza po prostu dekapitację tej instytucji. Natomiast zlecenie prowadzenia MHP osobie związanej ze środowiskiem, które działa dokładnie tak, jak to opisuje w swej najnowszej książce Frank Furedi, jest wymownym znakiem wojny z przeszłością.
Frank Furedi jest wybitnym brytyjskim socjologiem, profesorem Uniwersytetu w Kent. Opublikował blisko trzydzieści książek, tłumaczonych na wiele języków. W Polsce ukazała się jego książka: „Gdzie się podziali wszyscy intelektualiści?” (wyd. PIW, Warszawa 2008). Najnowsza książka Furediego „The War Against The Past: Why the West Must Fight for Its History” to pogłębiona analiza dzisiejszego zwrotu przeciw historii, który najgwałtowniej doszedł do głosu podczas protestów ruchu woke i BLM zwalającego z cokołów pomniki znanych postaci historycznych od Krzysztofa Kolumba do Winstona Churchilla. Książka szybko stała się przedmiotem ożywionej intelektualnej debaty i licznych recenzji. Udało mi się ją niedawno kupić w uniwersyteckiej księgarni w Cambridge. Jej lektura jest niezwykle wciągająca, choć to praca naukowa z całym aparatem przypisów, bibliografii itp. Rzadko trafiają się prace, które zachowując intelektualny dystans oferują refleksję na bardzo aktualny i żywy społecznie temat.
Pracuję nad solidną recenzją tej książki, bo na nią w pełni zasługuje, tymczasem w Polsce mają miejsce zdarzenia, które idealnie wpisują się w tezę stawianą przez Furediego: współczesny establishment jest, delikatnie mówiąc, niechętny własnej historii, przedstawia ją jako katalog win i nakłada na historyczne postacie i wydarzenia współcześnie obowiązujące, wyśrubowane wzorce nowej moralności nie wnikając w kontekst danej epoki. Powstaje obraz przerażający – nasi poprzednicy jawią się jako osoby złe, wyzute z podstawowych zasad moralnych, dlatego trzeba ich poddawać eliminacji. Tak jak w słynnej powieści Orwella, gdzie historia podlegała stałej rewizji, by pasowała do teraźniejszości.
🚨 THE BOOK THAT BRUSSELS DOESN’T WANT YOU TO READ
Breaking news: Book launch of @Furedibyte latest book cancelled by Brussels bookstore.
Free speech is under threat in the heart of the EU. @Piolalibri a bookstore on Rue Franklin in the Schumann area, has abruptly cancelled… pic.twitter.com/c9uK9q2PvV
Hanna Wróblewska, Minister Kultury mianowana przez Donalda Tuska, usunęła właśnie ze stanowiska dyrektora Muzeum Historii Polski jej dyrektora Roberta Kostro, któremu udało się w ubiegłym roku doprowadzić do otwarcia siedziby Muzeum i zastąpiła go profesorem kulturoznawstwa współpracującego ze skrajnie lewicową „Krytyką Polityczną”. By zrozumieć znaczenie tego gestu, trzeba przypomnieć czym jest Muzeum Historii Polski. To inicjatywa z roku 2006, która miała przełamać dewaluację polskiej historii widoczną w pierwszej dekadzie III RP. Historia została wówczas odesłana do lamusa, tudzież zamkniętych seminariów uniwersyteckich, zgodnie z hasłem wyborczym Aleksandra Kwaśniewskiego „wybierzmy przyszłość”. Postkomunistyczne środowiska nie były zainteresowane wnikaniem w historię, zwłaszcza najnowszą i udało im się wprowadzić takie stanowisko do mainstreamu. Rok 2005, kiedy w wyborach parlamentarnych najlepsze wyniki odniosły PiS i PO, partie przełamujące podział na postkomunistyczną lewicę i rozdrobnioną, politycznie niewyrobioną prawicę, dawał szansę na politykę historyczną, która przywracałaby historii Polski jej ważne i godne miejsce w przestrzeni publicznej. Niestety, wkrótce rządy przejął Donald Tusk, który okazał się najmniej zainteresowany w promowaniu polskiej historii i wszedł w koleiny anty-polityki historycznej lat 90-tych. Działania związane z budową Muzeum Historii Polski popadły stagnację, podobną do tej, która teraz opanowuje różne ważne inwestycje z CPK na czele.
Jednak w międzyczasie powstało Muzeum II Wojny Światowej, które bynajmniej nie stawiało polskie doświadczenia historycznego na pierwszym miejscu, a raczej budowało wspólną płaszczyznę dla wszystkich europejskich ofiar wojny, także niemieckich, tym samym wpisując się w niekorzystną dla Polski rewizję historii II wojny światowej. Zostało wybudowane także Muzeum Historii Żydów Polskich – Polin. Jednak nad muzeum, które miało opowiadać historię Polski zapadła kurtyna milczenia. Dopiero po 2015 roku prace nad budynkiem Muzeum przyspieszyły i udało się je otworzyć w roku 2023.
Co oznacza odwołanie dzisiaj dyrektora tej instytucji, który przez długie lata pracował nad budową tej instytucji, nad jej zbiorami i właśnie pracował nad wystawą stałą?
Oznacza po prostu dekapitację tej instytucji. Zlecenie prowadzenia tej instytucji osobie związanej ze środowiskiem, które działa dokładnie tak, jak to opisuje w swej książce Frank Furedi – postuluje rewizję historii według ideologicznego klucza – jest wymownym znakiem wojny z przeszłością.
Problem ten, jak wskazuje Furedi, nie jest tylko Polską specyfiką. Właściwie polskie środowiska intelektualne stanowiące zaplecze rząd Donalda Tuska, stanowią ekspozyturę lewicowego, intelektualnego mainstreamu z Brukseli. Polskie środowiska naukowe po roku 1989 w większości podlegały i podlegają silnej kolonizacji, a raczej autokolonizacji przyjmując najbardziej radykalne prądy intelektualne płynące ze zdominowanych przez lewicę środowisk akademickich Zachodu. Na Zachodzie wojna z przeszłością trwa już od wielu lat i obecnie przyjmuje najbardziej radykalną postać. Naukowcy, którzy nie wpisują się w apologetyczny nurt są cancelowani, stosowany jest wobec nich deplatforming.
Doświadczył tego profesor Furedi. Promocja jego najnowszej książki miała się odbyć w jednej z brukselskich księgarń. Parę dni przed planowanym spotkaniem, księgarnia odstąpiła udostępnienia przestrzeni, mimo wcześniejszej umowy. Właściciele tłumaczyli to chęcią zachowania… inkluzywnego charakteru spotkań odbywających się w księgarni. Typowa lewicowa hipokryzja – deklaracja włączania różnych poglądów spowodowała wyłączenie poglądów Furediego.
Pewnie i my niedługo doświadczymy takiej cenzorskiej rewizji programu Muzeum Historii Polski, z którego znikną niebawem wszystkie świadectwa bohaterstwa Polaków na przestrzeni dziejów. Oczywiście w imię polityki włączania.