[KOMENTARZ] Homokomando to jedno z narzędzi niszczących pamięć o Powstaniu Warszawskim

Warszawski ratusz od lat pisze na nowo historię koszmarnej niemieckiej okupacji pomiędzy 1939 a 1945 rokiem. W takim mieście jak Warszawa pozbawionej starej, polskiej, rdzennej i przedwojennej inteligencji to się może udać, tym bardziej, że ta operacja prowadzona jest od lat. Zasadniczym celem tej operacji jest wyrugowanie dawnych toposów i emblematów kojarzonych od zawsze z dziełem Armii Krajowej i samym Powstaniem Warszawskim, między innymi jej katolickiego charakteru. I nie tylko zdegenerowane Homokomando chronione przez ratusz jest narzędziem wykorzystywanym w tej systemowej operacji. To zaczęło się lata temu od likwidacji 300 tablic Thorka (tablic pamięci)  z przestrzeni Warszawy, które informowały o niemieckich mordach na warszawiakach.

Homokomado – etymologia

Odkąd Trzaskowski został prezydentem Warszawy, rozpoczął z impetem wprowadzanie obcych kulturowo znaczeń w kontekście Powstania Warszawskiego. I tak od paru lat każdego 1 sierpnia jesteśmy terroryzowani obecnością tęczowych wieńców w czasie miejskich obchodów w związku z wybuchem Powstania Warszawskiego. I to nie przez łagodne tęczowe gołąbki a przez degeneratów, o czym poniżej. Operując pewnymi pojęciami musimy mieć na uwadze, że ogólny stan wiedzy Polaków, a szczególnie młodego pokolenia jest coraz gorszy, dlatego też zapewne mało kto wie, że dla pokolenia naszych dziadków nazwa komando niesie ze sobą dość traumatyczne wspomnienia. Zatem przypomnijmy czym ono było w czasie drugiej wojny światowej.

Sonderkommando

Niemieckie Sonderkommando zostało uformowane w diabelskim niemieckim obozie Auschwitz Birkenau, zwanym inaczej fabryką śmierci. Dzieliło się ono na grupy wedle rodzajów pracy. Pierwsi pomagali ofiarom rozbierać się i zapraszali do komór gazowych, pod pretekstem kąpieli i dezynfekcji. Następnie zbierali pozostawione ubrania. Drudzy opróżniali komorę z ciał po przeprowadzonej przez SS akcji zagazowania. Przed wrzuceniem ciał do dołów paleniskowych bądź krematoriów, tzw. „dentyści” wyrywali ofiarom złote zęby i ściągali pozostałą biżuterię. Następni zajmowali się wrzucaniem ciał do dołów bądź – w drugiej fazie – układaniem ciał do wózków paleniskowych oraz ich kremowaniem. Spośród wszystkich komand była to praca najcięższa psychicznie. Zdarzało się, że więźniowie widzieli śmierć najbliższych im osób. Więźniowie pracujący w Sonderkommando byli trzymani z dala od reszty więźniów. Mogli zabierać dla swych potrzeb znalezione wśród ubrań ofiar jedzenie. W związku z tym byli dużo lepiej odżywieni od reszty więźniów. Mieszkali najpierw w odrębnych barakach, później na poddaszu krematoriów. Mieli własne łóżka i koce. Zdawali jednak sobie sprawę, że jako świadkowie zagłady pierwsi zostaną unicestwieni.

Dzięki rozluźnieniu dyscypliny, panującemu przy wyprowadzaniu więźniów Auschwitz-Birkenau przed nadejściem Armii Czerwonej, wielu z pozostałych przy życiu przedostało się do pozostałych części obozu, do innych więźniów, a dzięki wcześniejszemu lepszemu odżywieniu przeżyło marsz śmierci. Po wojnie członkowie Sonderkommando byli pierwszymi świadkami na procesach przeciwko nazistowskim zbrodniarzom wojennym. Przez dłuższy czas wielu z nich nie odważyło się opowiadać swych losów nawet najbliższej rodzinie, bywali piętnowani jako uczestnicy mordów.

Komanda specjalne w innych obozach

W innych obozach zagłady istniały również grupy więźniów, wykonujących prace przy procesie eksterminacji, jednakże nazwa Sonderkommando, w odniesieniu do tych miejsc, funkcjonowała wyłącznie w Auschwitz-Birkenau. Na przykład w Treblince, Sobiborze oraz Bełżcu oficjalna nazwa ośrodków zagłady brzmiała SS-Sonderkommando. Niemcy tworzyli także doraźne „komanda specjalne”, których zadaniem była praca przy zacieraniu zbrodni nazistowskich, np. poprzez ekshumację i palenie zwłok pomordowanych. Po wykonaniu tych prac członkowie komand byli uśmiercani.

Sonderkommanda w gettach

Mianem tym określano też specjalne jednostki „policyjne” tworzone niejednokrotnie przez same żydowskie administracje gett tworzonych przez Niemców, złożone z ich więźniów, np. w Łodzi[6] czy Warszawie. Znienawidzone przez ich więźniów, brały m.in. udział – mniej lub bardziej dobrowolnie – w różnego rodzaju akcjach wywożenia ich do miejsc zagłady, w zamian m.in. za ochronę swoich najbliższych.

Homokomando

27.05. 2021 rok pisaliśmy18 maja półnagi aktywista z Homokomando  biegał po terenie należącym do kościoła Św. Krzyża w Warszawie. I zawsze jest tak, że atakują świątynie katolickie. Wczoraj zaś „aktywiści”, a może po prostu zwykli konfidencji z  Homokomando spotkali się w Warszawie z przedstawicielem ambasady Niemiec. Na profilu facebookowym Homokomando ukazała się krótka notatka ich spotkania z przedstawicielem ambasady Niemiec.

W dniu dzisiejszym, 26. maja, odbyło się spotkanie przedstawicieli Homokomando z Ministrem ds. Kultury przy Ambasada Niemiec. Spotkanie uważamy za bardzo udane! Pan Minister zadeklarował poparcie dla naszych akcji dotyczących walki o prawa człowieka i w miarę możliwości otoczenie swoim wsparciem środowiska LGBT+ w Polsce. Wkrótce podzielimy się szczegółami, a Panu Ministrowi pozostajemy ogromnie wdzięczni. Na pamiątkowym zdjęciu widzimy Radcę Ministra ds. Kulturalnych Ambasady Niemiec, Pana Robert von Rimscha oraz dwoje przedstawicieli Homokomando: Homogenerała Macieja Liskowackiego oraz Katarzynę Izydorczyk. Sehr geehrter Herr Minister, wir danken Ihnen sehr herzlich für das Treffen!

4.10.2022 rok pisaliśmy„Gazeta Wyborcza” informuje, że Maciej L. z zarządu Homokomando w kominiarce przyszedł do mieszkania 29-latka, wstrzyknął mu nieznaną substancję, zmusił do seksu oralnego i groził bronią. Przez wiele dni miał być kryty przez Linusa Lewandowskiego, aktywistę znanego z Parad Równości i wiążącego przyszłość z polityką.

Sprawę na swoim profilu opisał Damian Maliszewski.

W nocy z 10 na 11 września 2022 roku na Grindrze, aplikacji randkowej dla gejów, podszywa się pod inną osobę, przychodzi w kominiarce do mieszkania 29 letniego Rafała, wyciąga pistolet, przystawia mu do skroni i… Po raz pierwszy w mojej pracy doświadczyłem tak wielu prób zastraszenia mnie, mataczenia i nacisków na Gazeta Wyborcza żeby tekstu nie publikowała. O tym kto w tej całej historii jest mroczniejszą postacią: Maciej L., który z bronią w ręku zrobił to, co zrobił, czy Linus Lewandowski, założyciel Homokomando, który go krył, niech zdecydują czytelnicy.  Lewandowski od dawna chronił Macieja L., natomiast po feralnej nocy (i to jest szokujące), aż 5 dni ukrywał prawdę, kryjąc kolegę. Zataił ją nawet przed Rafałem. Maciej L. zaraz po tym, co uczynił, zadzwonił do Lewandowskiego i przyznał mu, że zrobił coś bardzo głupiego – z zemsty.  Rafał w tym czasie czuł się brudny, splugawiony, sponiewierany, Linus Lewandowski świetnie o tym wiedział (pozostawał z Rafałem w kontakcie), ale nikomu nie pisnął ani słowa, że Maciej L. mu się przyznał. Gdy Lewandowski się zorientował, że Wyborcza z publikacji się nie wycofa, a sprawa nie ucichnie, niespodziewanie zmienił front, napisał Rafałowi, że krył Macieja L. i, że Maciej L. jest gwałcicielem.

Lewandowski, jak twierdzą świadkowie, ma zamiar startować w wyborach parlamentarnych. Osoby z najbliższego otoczenia L. mówią, że po to założył HK. Pewnie pojawią się zarzuty, że daję tym tekstem paliwo prawicy. Że odbije się to negatywnie na wszystkich. Paliwo dali Ci, którzy od dawna kryli Macieja L. Nie mogłem odmówić poszkodowanym i powiedzieć, że o księżach tak, ale o gejach nie napiszę, bo to geje. Nie przenieśliśmy do innej parafii i za to jestem wdzięczny Gazecie Wyborczej. Czy Maciejowi L. zostaną postawione zarzuty? Dowiemy się pewnie wkrótce. Sprawa trafiła do prokuratury Warszawa-Ochota. zgłoszenie z art. 197 par. 1 kk (gwałt). Dodam jeszcze, bo tego również nie ma w reportażu, że Maciej L. posługuje się dwoma fałszywymi nazwiskami. Nie nazywa się ani L. ani R. W rzeczywistości na nazwisko ma J. Jest to czarny moment dla polskiej społeczności LGBT+ i mam nadzieję, że wyciągnęliśmy lekcję z obrzydliwych działań Kościoła katolickiego, tuszowania gwałtów, zamykania ust ofiarom. To się nie opłaca. Linus Lewandowski wydał dziś oświadczenie w tej sprawie – KŁAMIE.

 



 

Wulgaryzacja i pauperyzacja

To kolejny bardzo ważny krok w tej kulturowej wojnie, a która ma ogromne znaczenie dla stołecznych włodarzy, gdyż i wulgaryzacja i pauperyzacja trafia przede wszystkim na grunt młodego pokolenia.

Symptomatycznym i bardzo widocznym znakiem obydwóch procesów jest „zabawa” symbolami Warszawy jak i samego Powstania. Tęczowa syrenka, feministyczna Polska Walcząca są dziś wykorzystywane świadomie do zdemokratyzowania i spauperyzowania heroicznej walki o wolność. Dość powiedzieć, że jest to świadome działanie, to trzeba pamiętać, że Warszawa jest dziś miastem napływowym gdzie budowana jest rzekoma nowa inteligencja, która ma być odcięta od historycznych naleciałości, a zastąpić ją ma owa niebezpieczna zabawa symbolami, tym bardziej że polskie sądy dość lekceważąco podchodzą do ich niszczenia.

Wielki społeczny gniew ludu, który obserwowaliśmy lata temu, nie tylko na ulicach Warszawy, pod przywództwem diabolicznej Lempart, nie byłby możliwy nawet 10 lat temu. Dziś był i jet możliwy bo ma ideologiczne poparcie Trzaskowskiego i całej samorządowej machiny administracyjnej, a który jest erzacem starożytnych igrzysk. I teraz połączmy postać Lempart, jej nienawiść, i nienawiść ogłupiałego ludu z toposami i symbolami Armii Krajowej i heroicznością powstańców. Ta krzyczy, żeby mordować ludzi (w wolnym kraju), 80 lat temu niemieccy okupanci mordowali ich z powodu rasowej nienawiści….

Likwidacja pamięci

Parę dni temu stołeczne media obiegła wiadomość, że na mokotowskim Kopcu Powstania Warszawskiego (Ratusz i architekci pękają z dumy, że to taka cudowna inwestycja) znicz będzie palić się tylko 3 dni, a nie 63 dni jak było do tej pory. Ratusz argumentuje to rzekomymi skargami okolicznych mieszkańców o brak poszanowania ekologii. Nie ma sensu komentować tego irracjonalnego kłamstwa. Ważne, że ogłupiały i ciemny lud to kupił a zabieg się udał.

CICHACZEM z tego samego kopca usunięto aleję krzyży, które symbolizowały drogę krzyżową Polaków w czasie niemieckiej okupacji. Ratusz uznał, że symbol chrześcijaństwa i nieodzowny element tożsamościowy pokolenia naszych dziadków, twórców i członków AK jak i samego powstania, nie pasuje do nowej narracji historycznej.

Powstanie Warszawskie nie może mieć oparcia w Bogu i Jezusie Chrystusie, ma mieć oparcie w tęczowych gwałcicielach z koszmarną nazwą w tle i niezidentyfikowanych elementach, które dzień po dniu zabijają pamięć o pochodzeniu i korzeniach Armii Krajowej i jej najważniejszej akcji, czyli Powstaniu Warszawskim.

Portal Warszawski. O krok do przodu

Przeczytaj również

Logotyp Portal Warszawski
Kontakt

Ostatnie atykuły