Absolutnie kuriozalne słowa padły z ust Katarzyny Lubnauer na antenie Radio Zet. – Każdy zdaje sobie sprawę, że jest to szkoda dla dziecka, jeśli przez dwa tygodnie nie chodzi do szkoły – rzuciła wiceminister edukacji Katarzyna Lubnauer, zapytana, czy resort planuje zmiany w usprawiedliwianiu nieobecności w szkołach. Jak zaznaczyła, w innych krajach zdarza się, że rodzice są zatrzymywani na lotnisku, jeśli na wakacje jadą z pociechami w trakcie roku szkolnego. Dodała, że MEN „przygląda się” takim rozwiązaniom.
Gdybym nie przesłuchała kilka razy to bym nie uwierzyła
W wywiadzie padło m. in. ZATRZYMYWANIE na granicy państwa rodzin, które od września do czerwca (do końca zajęć w szkole) będą chciały opuścić kraj i wyjechać na wakacje. W ten sposób egzekwowany miałby być na nowo „obowiązek szkolny”.
To propozycja tak skrajnie antywolnościowa i zamordystyczna, że aż trudno w jednym wpisie odnieść się do wszystkich absurdów. Komuna wraca i bez wyjaśnień złożonych urzędnikowi nie będziemy mogli opuszczać kraju?! Nie będziemy mogli meldować się z dziećmi w hotelach czy pensjonatach przez 10 miesięcy w roku?! Policja będzie urządzać łapanki na campingach, plażach, nad jeziorami czy w górach, gdy ktoś zgłosi tam obecność dziecka ze swoją mamą lub/i tatą?! Myśląc o tym krew się w moim wolnościowym, rodzicielskim sercu aż gotuje. Gdy PiS próbował ograniczyć edukację domową protestowaliśmy, natomiast do głowy by mi nie przyszło, że reszta ówczesnej opozycji zastanawiała się w tym samym czasie nad tym, jak jeszcze mocniej docisnąć kolanem uczniów. Ciekawe czy przez urzędowe głowy w ogóle przemknęła myśl, dlaczego rodzice wolą zwiedzanie kraju lub świata z dziećmi zamiast szkoły? Może tutaj szukać przyczyn nieobecności, a nie wprowadzać kolejne zakazy? Placówki edukacyjne powinny być wsparciem w edukacji i wychowaniu, a nie ich zastępstwem. Nie ma zgody na zamianę szkół w, już dosłownie, więzienia, których opuszczanie będzie surowo karane. – tak komentuje sprawę Klaudia Domagała z Konfederacji.
To wszystko jest jednak kolejnym dowodem na to, że władzę trzeba trzymać jak najdalej od edukacji. Mam nadzieję, że te pomysły uda się zablokować, ale one nadal będą tkwiły w ich głowach. Nie pozbędą się chęci do kontrolowania życia najmłodszych obywateli i wpajania im swojej propagandy, niezależnie kto obecnie będzie rządził. Dlatego potrzebna jest nam decentralizacja, konkurencja między placówkami, ograniczenie biurokracji, przekazanie władzy w ręce rodziców i dyrektorów oraz rozsądne zasady finansowania. Konfederacja swoje propozycje w tym zakresie prezentowała już wiele lat temu. Czas, aby mówić o nich jeszcze głośniej.
Póki co niech wybrzmi jasno: Polityku, RĘCE PRECZ od naszych dzieci! Ręce precz od naszych rodzin! Ręce precz od naszych wolności gwarantowanych Konstytucją RP! – ripostuje Domagała.
VIDEO
Portal Warszawski. O krok do przodu