Coroczna akcja organizowana przez schronisko Na Paluchu miała skupić się na znalezieniu psom kochających domów. Zamieniła się jednak w dzień pełen chaosu, niepokoju i nerwów. Przed wyjazdem zwierzaków na piknik schronisko zostało zamknięte, a po powrocie na wolontariuszy czekała policja. – Nowa dyrekcja nie robi nic, aby załagodzić konflikt, jest on wręcz zaogniany – mówią wolontariusze pracujący na Paluchu.
Nikt nie wie co się dzieje
Dyrektorka schroniska na paluchu zamknęła całe schronisko, nie można wejść ani wyjść. Zrobiła to mimo zaplanowanej akcji Warszawski dzień zwierząt. Zrobiła to po tym jak dowiedziała się, że większość wolontariuszy którzy jadą na akcję założyła żółte koszulki z protestem przeciwko jej złemu zarządzaniu i nie stosowaniu się przez nią do regulaminu schroniska. Ponad to wezwała więcej ochrony (uzbrojonej w broń krótką) aby pomagali w blokowaniu wolontariuszy, którzy założyli koszulki z protestem przeciwko niej. Wolontariusze w żółtych koszulkach mają być spisani z imienia i nazwiska, nie mogą też jechać na akcję z psami które mieli zabrać aby promować ich adopcje. Nikt nie wie co się dzieje i panuje chaos zarówno w śród ludzi jak i zwierząt – czytamy w komunikacie wysłanym do naszej redakcji.
Wysłaliśmy pytanie do Palucha pytania. Sprawę dalej będziemy monitorować.
Portal Warszawski. O krok do przodu