Amsterdam wprowadził ograniczenia do 30 kilometrów. Oczywiście „aktyw” i lewicowe środowiska zachwycone. Ale co z tego kiedy skutki wprowadzenia okazały się być odwrotne do zamierzonych. Ale do „aktywu” i lewactwa nie dociera. Sprawę skomentował Jakub Dobromilski z Fundacji Starzyńskiego.
Co zawiodło?
Płaskoziemcy z grupy tzw. miejskich aktywistów muszą przeżywać ciężkie chwile. Kolejny dogmat stworzony przez ich guru Jana Gehla upadł z hukiem. Czy to spowoduje jakąś refleksję u tzw. miastojanuszy? Szczerze wątpię – pisze Jakub Dobromilski.
Cóż to za dogmat? Ano założenie, że korki wielkich miast da się zmniejszyć spowolnieniem ruchu do 30 km/h. Oparte było na założeniu, że samochody jadąc 50 km/h dojeżdżają zbyt szybko do następnych skrzyżowań, wywołując korki przed skrzyżowaniami i rondami. Spowolnienie do 30 km/h miało upłynnić ruch.
Co zawiodło? Jan Gehl opracował to założenie na potrzeby małych miejscowości wielkości miast powiatowych. Większość skrzyżowań tam jest pozbawionych świateł, czego w wielkim mieście nie da się uniknąć choćby ze względu na natężenie ruchu samochodowego oraz dużo większy ruch pieszy.
W efekcie kierowcy dalej stoją na światłach jak stali a między światłami poruszają się o 40% wolniej, tym samym tamując ruch z powodu niższej przepustowości.