W 1944 roku Warszawa miała trzy mosty dla ruchu pieszego i kołowego oraz dwa mosty kolejowe. Patrząc z północy na południe, w 1944 roku w Warszawie znajdowały się następujące mosty: tuż za Cytadelą przerzucono nad Wisłą dwa równoległe mosty długości 510 m. Były to żelazne mosty kratownicowe z umieszczonym na górze torowiskiem, wsparte na sześciu filarach, z których północny służył kolei, a południowy ruchowi drogowemu; most Kierbedzia był długim na 520 m mostem drogowym, który na wysokości Zamku Królewskiego łączył Śródmieście z Pragą.
Rys historyczny
Batalion AK „Bończa” miał zdobyć przyczółek mostu Kierbedzia wypadem z ruin Zamku. Natarcie nie powiodło się, ponieważ kwatera Wehrmachtu i górujący nad mostem „Dom Schichta” były skutecznie bronione. Dom ten na kilka dni przed powstaniem został obsadzony przez kompanię saperów pod dowództwem kapitana Trennera. Zadanie ich polegało na zainstalowaniu na moście ładunków wybuchowych oraz rozpoznaniu przygotowań powstańców. Niemcy zostali w porę zaalarmowani. Również natarcie na wschodni przyczółek mostu, przeprowadzone od strony Pragi, załamało się pod ogniem niemieckiej obsady przyczółka mostowego. Most Kierbedzia przez całe powstanie, a przynajmniej do 13 września, kiedy to został wysadzony w powietrze, pozostawał w rękach Niemców. Wschodnia część miasta, Praga, została odcięta od centrum powstania.
Ciągnący się od mostu Kierbedzia do placu Piłsudskiego niemiecki klin w Śródmieściu umożliwił później podzielenie terenów opanowanych przez powstańców na mniejsze ogniska walki i tym samym dał początek zdławieniu powstania. Także natarcia polskiego zgrupowania „Konrad” na most kolei średnicowej, jak i na most Poniatowskiego, nie powiodły się, ponieważ zgrupowanie to było zbyt słabe (żołnierze trzech plutonów zgrupowania „Konrad” wyznaczeni do zajęcia przyczółka mostu Poniatowskiego dysponowali głównie bronią krótką, jedynie dowódca grupy uderzeniowej, kapral podchorąży Jerzy Sienkiewicz – „Rudy” miał 9 mm pm MP40. Wsparcie ogniowe zapewniał im jeden brytyjski 7,7 mm rkm Bren z zapasem 2000 nabojów), a plan ataku był niedopracowany. Nie było zgody co do sposobu natarcia i początkowo zamierzano zaatakować most Poniatowskiego z przejeżdżającego nim tramwaju. Natarcie od wschodniej strony przyczółka mostowego także nie osiągnęło celu. Żołnierze trzech równie słabo uzbrojonych plutonów, jeszcze w parku Paderewskiego powstańcy wpadli na pluton z Dywizji Spadochronowo-Pancernej „Herman Göring”, z którym stoczyli nierówny bój zakończony odwrotem.
Nie powiodło się również natarcie zgrupowania „Żaglowiec” na mosty przy Cytadeli z powodu ciężkich polskich strat poniesionych podczas ataku na Cytadelę. Natarcie od strony Pragi także nie przebiło się do mostu przy Cytadeli.
Tym samym wszystkie mosty pozostały w rękach Niemców, a współdziałanie powstańców w lewo i prawobrzeżnych dzielnicach miasta nie doszło do skutku. Jeden nietknięty warszawski most w rękach powstańców mógł zmienić ich militarną wartość w oczach sowieckiego dowództwa i umożliwiłby współdziałanie powstańców po obu stronach rzeki.
Można uznać, iż w polskich planach przywiązywano do opanowania mostów mniejszą wagę niż do zdobycia ośrodków „władzy” podczas szturmu na niemieckie punkty dowodzenia i koszary. Przy niemal wszystkich mostach, wyznaczone do ich opanowania polskie grupy bojowe były zadziwiająco słabe. Zawiodła jednak także najsilniejsza grupa, batalion „Bończa”, atakująca most Kierbedzia. Wszystkie zgrupowania bojowe, łącznie z działającym na Pradze, były tak słabo uzbrojone, że ich natarcia na tego rodzaju obiekty równały się samobójstwu. Bór-Komorowski przypisuje niepowodzenie próby opanowania mostów temu, że zawiodło powstanie na Pradze; stamtąd właśnie planowane było główne natarcie na warszawskie mosty..
13 września 1944 r. Niemcy wysadzili w powietrze wszystkie mosty: Poniatowskiego, Średnicowy, Kierbedzia oraz przy Cytadeli.
za; naszeblogi.pl
Portal Warszawski