[OPINIA] „Zbydlęcenie. Tak redaktor Zboralski z portalu brd24.pl określa zachowanie ludzi, którzy dbają o bezpieczeństwo innych”

Na łamach Portalu Warszawskiego publikujemy demokratycznie (od lewa do prawa) opinie mieszkańców, specjalistów, radnych, blogerów, i innych. Dziś publikujemy opinię zamieszczoną na portalu Szyderczy Loż.

Zbydlęcenie

Tak, redaktor Zboralski z portalu brd24.pl określa zachowanie ludzi, którzy śmią zwrócić uwagę na to, że piesi chodząc po ulicach nie tylko nie przestrzegają przepisów, ale też nie przykładają choćby minimalnej wagi nie tylko do własnego bezpieczeństwa, ale również bezpieczeństwa swoich bliskich.
Portal ten, jak i sam redaktor, jak sam twierdzi, działa na rzecz poprawy bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Jednak to tylko teoria. Teoria, bo jak każdy myślący człowiek wie lub się domyśla, bezpieczeństwo w ruch drogowym poprawimy wtedy, kiedy wszyscy uczestnicy ruchu drogowego będą o to bezpieczeństwo dbać. Tymczasem BRD24 wraz ze swoim naczelnym, podobnie zresztą, jak i większość pieszych aktywistów twierdzi, że bezpieczeństwo zależy tylko i wyłącznie od kierowców, zatem to oni wszystko muszą, natomiast piesi nie muszą już nic, oprócz egzekwowania, swojego pierwszeństwa.

Cofnijmy się zatem w czasie o kilka dni.

W Puławach (link w komentarzu) był bardzo groźny wypadek, kierowca w BMW ignoruje czerwone światło, które się przed chwilą zapaliło i zmiata z przejścia dla pieszych matkę z dzieckiem, która dopiero na to przejście weszła. Wina oczywiście bezsporna kierowcy, jednak oglądając film wyraźnie widać, że z 5 osób czekających na zielone światło na przejściu, praktycznie nikt nie obserwuje tego, co się dzieje na jezdni po ich lewej stronie. Zapala się zielone i wszyscy ruszają do przodu, matka z dzieckiem pierwsza weszła na jezdnię, pozostałe 3 osoby w tym (chyba) partner potrąconej w ostatniej chwili obracają się w lewo i zatrzymują, jednak wydaję się, że powodem jest raczej fakt, że usłyszeli auto, a nie świadome zadbanie o własne bezpieczeństwo. Pod postem na FB wywiązuje się oczywiście dyskusja, w której kilka osób zwraca na to uwagę, na co redaktor Zboralski reaguje swoim emocjonalnym „zbydlęceniem” (link w komentarzu).

Przyjrzyjmy się zatem argumentom, których używa.

Kobieta próbowała uciec, ale tak jak mąż rodziny zabity kilka lat temu na ulicy Sokratesa (też przez pirata w BMW), miała na to ułamek sekundy i uciec nie zdołała.” – redaktor twierdzi, że kobieta miała ułamek sekundy na to, aby uciec. Pomija jednak fakt, że zanim musiała uciekać, miała mnóstwo czasu na upewnienie się, czy wejście na jezdnię jest bezpieczne. To auto pojawiło się tam wbrew przepisom, jego kierowca ponosi całkowitą winę za wypadek, jednak ono było widoczne od dłuższego czasu, wystarczyło obserwować lewą stronę jezdni, wystarczyło upewnić się, czy można wejść na jezdnię bezpiecznie. Wtedy nie trzeba byłoby uciekać, a po prostu zwolnić, lub zatrzymać się, tak jak zrobiły to pozostałe osoby na przejściu. Był na to czas.

Dalej czytamy „Nawet po takim wypadku, w polskim Internecie wybija szambo. Masowo pojawiają się wpisy ludzi, którzy wprawdzie uznają, że zawinił kierowca (ufff!), ale każdy z nich także obwinia matkę dziecka.” – znowu emocje i epitety i znowu całkowite i świadome zakłamanie rzeczywistości, lecenie klasykiem, czyli „victim blaming”. Nikt normalny nie obwinia matki, jednak zwraca uwagę na jej niefrasobliwość. Każdy, kto choć raz obejrzał odcinek serii „Katastrofy w przestworzach” zdaje sobie sprawę z tego, że wypadek to składowa wielu czynników i zachowań często wielu osób, nie trzeba być winnym, w sensie prawnym, wypadku, aby swoim zachowaniem w pewnym stopniu się do niego przyczynić.

Dalej mamy wymienione przyczyny tego zbydlęcenia, oczywiście w trakcie ich wymieniania Zboralski z miejsca ustawia się po stronie tych rozumnych i oświeconych, a swoich przeciwników określa prostakami. Możemy zatem przeczytać, jacy to oni są głupi, bo nie wiedzą czym jest widzenie peryferyjne.
„Skoro oni kręcą głową, żeby się rozejrzeć, to dla nich widzenie peryferyjne nie istnieje. Biologia na poziomie szkoły podstawowej to za wysokie progi. Tymczasem człowiek nie musi kręcić głową, by widzieć coś z boku.”

Zastanawiam się tylko po co o tym widzeniu peryferyjnym wspomina, skoro dalej pisze „Żaden z nich nie był w stanie zareagować wcześniej. Ocaliły ich tylko centymetry. Zatem zagrożenie nie było dla tych ludzi widoczne do momentu, w którym nikt z nich nie miał już szans na ucieczkę.” Czyli Zboralski twierdzi, że widzieli, bo „widzenie peryferyjne”, ale jednak nie widzieli do momentu, kiedy było już za późno. 

Ot logika pieszych aktywistów, widzą nie widząc, a wystarczyło spojrzeć w lewo, użyć tych kilku mięśni do pokręcenia głową i wszystko byłoby widoczne, nie trzeba byłoby uciekać, wystarczyłoby zwolnić lub się zatrzymać

Kolejnym powodem zbydlęcenia według niego jest „Drugi powód zbydlęcenia w komentarzach to podświadome wybielanie własnych win.” – zapomina on, jak i większość aktywistów, że kierowcy, to nie jest jakaś oddzielna kasta, inne plemię, kierowcy to tacy sami ludzie jak piesi, bo kierowcy w pierwszej kolejności są pieszymi. Jedyna różnica jest taka, że oni mają doświadczenie z obu stron barykady, mają większą wiedzę i doświadczenie widzą, to z czego większość pieszych bez prawa jazdy nie zdaje sobie sprawy.  Dochodzimy teraz do trzeciego powodu, który w jego wypowiedziach pojawił się ostatnio kilkukrotnie, a który jest tak kuriozalny, że nie wiadomo czy się bardziej śmiać, czy płakać nad jego mentalnością.

„Trzeci powód zbydlęcenia, to mentalność z PRL. Możecie sprawdzić sami. Gdy tylko na Facebooku ktoś wypisuje pod takim wypadkiem, że piesi też muszą uważać, że łażą, jak święte krowy itd., kliknijcie jego profil. W 90 procentach jest to albo młodzian (tu kłaniają się razem pierwszy i drugi powód zbydlęcenia), albo człowiek 60+, który dodatkowo zawsze będzie jak pijany wujek na weselu mamrotał coś o tym, że dawniej uczono „spójrz w lewo, a potem w prawo”.”
Czyli według niego twierdzenie, że pieszy przed wejściem, powinien się rozejrzeć, bo to leży nie tylko w jego najlepiej pojętym osobistym interesie, ale również ma to nakazane prawem, to postsowiecka mentalność, bo pieszy powinien móc włazić na ślepo, a wszystkie obowiązki ciążą na kierowcach. Serio tak ma wyglądać poprawa bezpieczeństwa?

Przypomnę zatem tutaj kilka przepisów dotyczących pieszych:
„Art. 13. 1. Pieszy wchodzący na jezdnię, drogę dla rowerów lub torowisko albo przechodzący przez te części drogi jest obowiązany zachować szczególną ostrożność oraz korzystać z przejścia dla pieszych.”
Wynika z niego jasno, że pieszy, wchodząc na jezdnię w tym również na przejście dla pieszych, bo jest ono zgodnie z definicją częścią jezdni („przejście dla pieszych – powierzchnię jezdni, drogi dla rowerów lub torowiska, przeznaczoną do przekraczania tych części drogi przez pieszych, oznaczoną odpowiednimi znakami drogowymi”), ma obowiązek zachować szczególną ostrożność i zielone światło bynajmniej go z tego obowiązku nie zwalnia. Szczególna ostrożność to właśnie uważne rozejrzenie się i upewnienie, czy jest na tej jezdni bezpiecznie. Uważne, a jak dowiódł sam Zboralski, widzenie peryferyjne nie jest przykładem szczególnej ostrożności.
„Art. 14. Zabrania się:
1) wchodzenia na jezdnię lub drogę dla rowerów:>
a) bezpośrednio przed jadący pojazd, w tym również na przejściu dla pieszych,
b) spoza pojazdu lub innej przeszkody ograniczającej widoczność drogi;
4) przebiegania przez jezdnię lub drogę dla rowerów;”
Tutaj mamy kilka przykładów co pieszy ma zabronione. Wejście bezpośrednio przed jadący pojazd to właśnie to, co mogliśmy zaobserwować na filmie, bezpośrednio, czyli bez możliwości jakiejkolwiek reakcji swojej, czy innego uczestnika ruchu drogowego. Czego dowiódł sam redaktor pisząc, że miała ułamek sekundy na ucieczkę.

Poniżej jeszcze przepisy ogólne, dotyczące wszystkich uczestników ruchu drogowego, w tym również pieszych.

Art. 3. 1. Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani zachować ostrożność albo gdy ustawa tego wymaga – szczególną ostrożność, unikać wszelkiego działania, które mogłoby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa lub porządku ruchu drogowego, ruch ten utrudnić albo w związku z ruchem zakłócić spokój lub porządek publiczny oraz narazić kogokolwiek na szkodę. Przez działanie rozumie się również zaniechanie.”
Przepis ten nakazuje wszystkim uczestnikom ruchu zachowanie ostrożności, a nawet szczególnej ostrożności zawsze, kiedy w tym ruchu są, nie ma żadnych wyjątków, zielone światło z tego nie zwalnia, ani kierowców, ani pieszych. Dodatkowo przepis ten wyraźnie zaznacza, że w momencie dostrzeżenia zagrożenia, mamy również zaniechać swoich działań, które mogłyby spowodować zagrożenie, co oznacza, że nawet jak „jesteśmy w prawie”, mamy pierwszeństwo, czy zielone światło, to mamy się zatrzymać. Nie możemy siłowo egzekwować swoich praw.
„Art. 4. Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze mają prawo liczyć, że inni uczestnicy tego ruchu przestrzegają przepisów ruchu drogowego, chyba że okoliczności wskazują na możliwość odmiennego ich zachowania.”
To jest przepis potocznie nazywany zasadą ograniczonego zaufania. Owszem możemy zakładać, że wszyscy inni uczestnicy ruchu drogowego przestrzegają przepisów, jednak nakłada on na nas obowiązek obserwowania tych innych i oceniania ich zachowań, bo jak inaczej będziemy mogli dostrzec okoliczności, o których wspomina.
Aktywiści znają na wyrywki przepisy dotyczące kierowców i bardzo często w takich dyskusjach przytaczają
„Art. 26. 1. Kierujący pojazdem, zbliżając się do przejścia dla pieszych, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność, zmniejszyć prędkość tak, aby nie narazić na niebezpieczeństwo pieszego znajdującego się na tym przejściu albo na nie wchodzącego i ustąpić pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na tym przejściu, albo wchodzącemu na to przejście, z zastrzeżeniem ust. 1a.” i słusznie, jednak mają głęboką amnezję na przepisy wspomniane powyżej, a dotyczące pieszych. Jak widać, nie różnią się one wcale tak bardzo. Piesi też mają obowiązek zachowania szczególnej ostrożności, mają obowiązek obserwować ruch na jezdni, oceniać go i dostosowywać swoje zachowania do tego, co się na tej jezdni dzieje, nic ich z tych obowiązków nie zwalnia, ani zielone światło, ani pierwszeństwo na przejściu dla pieszych, ani wiek czy niepełnosprawność (z małym niewielkim wyjątkiem). Mówienie o tym, nie jest jak to sugeruje Zboralski kołtuństwem, postsowiecką mentalnością, zbydlęceniem, nie. Mówienie o tym to zwrócenie uwagi na to, że przepisy dotyczą wszystkich i wszyscy muszą się do nich stosować i tylko wtedy kiedy wszyscy będą to robić, będzie bezpieczniej.

Dalej nasz szanowny redaktor pisze „Czym innym jest oczekiwanie, że obie strony dołożą się do bezpiecznej sytuacji na przejściu, a czym innym oczekiwanie, że piesi mają mieć super moce i w każdej sytuacji umieć zapobiec niebezpieczeństwu stwarzanemu przez kierowców. Pomyślcie o wszystkich biednych emerytkach, które kierowcy w Polsce najechali, gdy już prawie schodziły z przejścia. One po prostu nie mają szans na szybką reakcję i sprint. A takich spraw jest niemało. W grupie zabijanych pieszych w Polsce mamy głównie osoby 60+.”
Zatem przyjrzyjmy się statystykom i zweryfikujmy je. Jeśli chodzi o sprawstwo wypadków spowodowanych przez pieszych, to statystycznie na 10 tys. mieszkańców prym wiodą grupy wiekowe 7-14, a na drugim miejscu 15-17, 60+ zamykają podium, natomiast jeśli chodzi o ofiary to tu znowu niespodzianka, bo najbardziej zagrożoną grupą wiekową, która ma największe szanse ulec wypadkowi jest grupa 15-17 (2,47%), dopiero na drugim miejscu 60+ (1,84%), ale zaraz po piętach im depcze grupa 18-24 (1,41%) i 7-14 (1,36%). Zatem jak widać zarówno pieszymi sprawcami, jak i ofiarami wypadków są nastolatkowie i młodzież. Zatem serio jest nad czym pracować.

Przypomnę tylko jeszcze nieśmiało, że piesi rok do roku odpowiadają za około 25 do 30% wypadków ze swoim udziałem, oraz w ujęciu całościowym za 10% wszystkich ofiar śmiertelnych.

Na koniec redaktor cieszy się, że surowe kary dla kierowców spowodowały największy od dekady spadek liczby ofiar śmiertelnych na drogach. Zgadza się to fakt, ale skoro tak tymi statystykami się podpieramy i tak prostolinijnie przykładamy przyczyny do skutków, to możemy również wysnuć wniosek, że wprowadzenie pierwszeństwa pieszych spowodowało wzrost liczby wypadków na przejściach dla pieszych, zatem jeśli według Zboralskiego kierowcy zaczęli lepiej jeździć, bo boją się kar, to znaczy, że piesi zaczęli gorzej chodzić, bo uwierzyli mu i jemu podobnym, że jak mają pierwszeństwo to już nic nie muszą.

I abyśmy się dobrze zrozumieli, aby jakiś mądry inaczej aktywista nie wyskoczył z nieśmiertelnym „victim blaming”. Nie, nie usprawiedliwiam kierowców, nie próbuje ich tłumaczyć z debilnych zachowań, zwracam jedynie uwagę na fakt, że piesi nie są bezwolnymi kukłami rzuconymi w bezduszne tryby maszyny drogowej. Oni są panami własnego losu, mogą wiele zdziałać, aby poprawić własne bezpieczeństwo, ale muszą tego chcieć, muszą być świadomi tego, co się na jezdni dzieje, muszą wiedzieć, że po drugiej stronie kierownicy, siedzi taki sam człowiek, jak i oni, który nie ma sugerowanych przez aktywistów super mocy, nie jest cyborgiem, jest tylko człowiekiem, a przepisy nie postawią na kolizyjnej drodze bariery chroniącej ich przed wypadkiem. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i wszyscy wspólnie musimy zadbać o to bezpieczeństwo, antagonizowanie we własnych celach, jakie czyni BRD24 i im podobni nie poprawi tego bezpieczeństwa.

za; Szyderczy Loż

Portal Warszawski

Przeczytaj również

Logotyp Portal Warszawski
Kontakt

Ostatnie atykuły