Polska znów najbardziej homofobicznym krajem w Unii Europejskiej – oświadcza światu po raz kolejny tęczowy „aktywista”, działacz na rzecz równouprawnienia osób LGBTQ+, wiceprzewodniczący i rzecznik Młodej Lewicy, a przy okazji manipulant, niejaki Dawid Dobrogowski, który chyba z homoseksualizmu zrobił fetysz.
Fakty
Oddajmy głos Waldemarowi Krysiakowi, który sam jest gejem znienawidzonym (a jakże) przez środowisko lgbt bo demaskuje ich kłamstwa.
Raport jest pełen niedorzecznych oczekiwań. Nie mierzy homofobii, a stopień, w jakim dany kraj wykazuje się „tęczowym socjalizmem”. I jest zwyczajnie nudny. To – paradoksalnie – jego najsilniejsza broń, bo nikomu nie chce się go czytać. Media wierzą mu na ślepo. ILGA jest międzynarodowym lewicowym BORGiem organizacji LGBT z ponad 140 krajów. ILGA sponsorowana jest prywatnie oraz przez UE. Jak więc przystało na takiego molocha, ILGA sama sobie niczym rąk nie brudzi – raporty krajowe sporządzają pozarządowe organizacje z danego kraju.
Pierwszy problem: opinię o Polsce wydały Kampania Przeciw Homofobii i Trans-Fuzja, organizacja kompletnie oszalała na punkcie Ideologii Gender, wspierająca między innymi pomysł, że istnieją „transseksualne dzieci”. A ta pierwsza, KPH, propagowała przez miesiące całkowicie sfabrykowaną historię zaburzonej anarcho-komunistki ze StopBzdurom o wepchnięciu pod tramwaj. I to jest organizacja która wydaje wyrok o naszym kraju: skompromitowane, profesjonalne nieroby szerzące FakeNews.
Jak działa raport?
W rankingu ILGA każdy kraj może zdobyć 100 punktów, lub – jak kto woli – 100%. Punkty przyznawane są w tzn. 6 kategoriach „praw człowieka” (można by spierać się tutaj długo, czy samo nazywanie tych kategorii „prawami człowieka” jest poprawne).
Te „prawa człowieka” to:
– equality/równość
– family/rodzina
– hate crime and hate speech/zbrodnie z nienawiści i mowa nienawiści
– legal gender recognition/prawne uznanie dżenderu (płci???)
– civil society space/publiczna przestrzeń prawa
– asylum/azyl
Każda kategoria podzielona jest na podkategorie -zagadnienia. Zagadnienie (kraj) otrzymuje punkt, jeżeli jego warunek jest wyraźnie i dosłownie (!) spełniony przez prawo kraju. Co jednak oznacza „wyraźne i dosłowne spełniony” – tu już jasności nie ma. Nie ma punktu, jeżeli w kraju były próby blokowania demo LGBT; demo mogą być jednak czasowo blokowane ze względu na samowolę lokalnych władz/błędy organizacyjne. Te same demonstracje mogą być później wspierane na szczeblu państwowym. Co w takim razie robi ILGA? Nie wiemy!
Inny przykład: ILGA zdaje się również nie przyznawać punktów w sytuacji, gdy demonstracje LGBT nie otrzymały „dostatecznej ochrony”, sama „dostateczna ochrona” nie jest jednak jasnym określeniem. Czyli dowolność terminologii, którą można naginać. Myślicie, że tak nie jest? Kategorie: równość, wolność, biurokracja. Spójrzmy teraz na główne kategorie i podpunkty rankingu. Jeżeli przyjrzymy się podpunktom – wybrałem tutaj te najciekawsze – zobaczymy, że ranking ma niewiele wspólnego z badaniem homofobii. On WCALE NIE mierzy homofobii. Chyba najbardziej biurokratyczną kategorią rankingu jest „równość”. Aby dostać pełną liczbę punktów w tym zakresie, kraj musi np. posiadać konstytucję, która DOSŁOWNIE (explicit) zabrania dyskryminacji ze względów na orientację seksualną; NIE liczy się zabranianie per se.
Czyli musi być to zakaz dyskryminacji ze względu na płciowość (cokolwiek to jest). A polska Konstytucja zabrania każdej bezprawnej dyskryminacji. Jaki jest sens wprowadzać podkategorie, skoro nie można bezprawnie gorzej traktować nikogo? Tego już ILGA nie tłumaczy. Mega biurokratyczna: edukacja. Tutaj państwo dostaje pkt gdy jego ustawy decydujące o kształceniu dzieci zabraniają dyskryminacji gejów i lesbijek (lol). Tak samo: lecznictwo: pkt dostaje każdy kraj z ustawami zakazującymi lekarzom dyskryminacji ze względu na orientację.
W Polsce lekarze i nauczyciele nie mogą dyskryminować Ormian, Azjatów, płaskoziemców, naukowców, ani… gejów. Bo nie wolno dyskryminować wcale. Ponownie: jaki jest więc sens wprowadzania podkategorii? Tutaj ILGA milczy. Ale ILGA odbiera tu i tak Polsce punkt.
Rodzina, płeć, przemoc – jeżeli ktoś nadal myśli, że raport ILGA bada homofobię, ten najpóźniej teraz powinien zmienić zdanie: w dalej jest bowiem jeszcze ciekawiej. By kraj otrzymał tutaj 1 pkt – czytamy w „o rodzinie” – proces in vitro musi być w pełni legalny i dostępny. Co w takim razie z krajami, które uznają obywatelstwo człowieka od poczęcia? Proces in vitro jest przecież związany z masową śmiercią zygot. I CO MA FINANSOWANIE IN VITRO DO CZYNIENIA Z HOMOFOBIĄ?! „Boję się gejów i komórek w szkle”? Tego ILGA już nie tłumaczy. ILGA przyznaje punkty, gdy można mieć w dowodzie, że „osobą rodzącą był ojciec”. Pkt otrzymuje kraj, w którym dziecko może mieć prawnie 2 ojców gdy biologiczna matka postanowiła przejść proces „zmiany płci”. Płeć przestaje mieć więc jakiekolwiek ugruntowanie biologiczne. Jeszcze dalej: ILGA przyznaje punkt, jeżeli karane są już same słowa, nie tylko czyny, bo ILGA punktuje dodatnio kryminalizację tzn. „mowy nienawiści”. Jakie są jej granice? No, takie, jak ustalą sobie tęczowi aktywiści! Bardzo obiektywny ten raport, no nie?
Gender w prawie
Końcówka regulaminu raportu ILGA to czysty absurd. Kraj dostaje punkt, gdy nie ma żadnego (!) limitu wiekowego dla prawnej zmiany płci dla dziecka. Mamy więc przedszkolaki, które decydują, czy będą chłopcem, czy dziewczynką. Ale to „raport o homofobii”. Kraj traci punkt, jeżeli nie posiada państwowych programów walki z nienawiścią wobec osób urodzonych z aberracjami chromosomalnymi narządów płciowych/układu rozrodczego. Jeżeli więc rząd nie wydaje państwowych pieniędzy na tłumaczenie obojnactwa, to nie ma punktu. Trudno jest więc brać na serio raport ILGA, szumnie celebrowany w lewicowych mediach. Tymczasem, prawdziwa homofobia – użyjmy tutaj, z braku lepszego określenia, tego słowa – istnieje i jest mierzalna. Mierzalna sensownie, obiektywnie, bez ideologii.
Jeżeli geje są bici, bo są gejami – to jest to homofobia. Jeżeli lesbijki atakowane są w drodze do domu w busie – to jest homofobia. Jeżeli państwo aktywnie prześladuje swoich obywateli za ich niestandardową orientację – wtedy można mówić o homofobii. Dlaczego więc ILGA nie mierzy homofobii w swoim rankingu w ten sposób? Czy dlatego, że blado wypadłyby wtedy pewne kraje, gdzie pełno jest SAMI WIECIE KOGO gw*łcących lesbijki w ramach „leczenia i naprawy”? Gdy spojrzymy na realną przemoc wobec gejów, dajmy na to w Niemczech (Berlin, 2019r.: 559 ataków, wzrost o 32% w stosunku do 2018r.), to Polska wypada lepiej, niż jej zachodni sąsiedzi.
Ale tego nie dowiemy się tego z raportu ILGA.
BO TEN RAPORT TO ŚCIEMA.
za: Myślozbir
Portal Warszawski