Dwoi się i troi ratusz aby udowodnić, że nowy betonowy plac zafundowany w Centrum Warszawy jest wspaniałym projektem, który ma służyć warszawiakom. Ma jeszcze urojenia Dybalski, miejski aktywista, który przypadkiem został rzecznikiem Zarządu Dróg Miejskich, ale nie ma ich, o dziwo, Gazeta Stołeczna i jej dziennikarz Jarosław Osowski, który – nie zapominajmy – rzadko bywa rzetelny. Tym bardziej należy docenić go za szczerość.
Jego opinia
„Dla mnie to plac samych kantów – czuję się naciągnięty na zielone miejsce, które okazało się betonozą” – pisze Osowski. Podkreśla, że przy przebudowie wydano znacznie więcej niż deklarowano, a mimo to nie dotrzymano terminów.
„Im dłużej trwały prace, tym większe były moje obawy, czym to się skończy. Teraz czuję się placem Pięciu Rogów zwyczajnie okantowany” – komentuje Jarosław Osowski. „Zamiast uśmiechu od ucha do ucha jest grymas złości na zmarnowaną szansę i nieudolność służb miejskich” – dodaje.
Ale obsesje antysamochodowe mu zostały
Po pierwsze na placu zagościła betonoza, a nie zieleń. Po drugie mimo obietnic, placem przejeżdżają dziesiątki aut, a służby nie radzą sobie z upilnowaniem, by była to przestrzeń wyłącznie dla pieszych – co obiecywał ratusz – pisze w swoim artykule.
„Nowy plac reklamowany jako miejsce spotkań oferuje na razie tylko jeden ogródek kawiarniany i kilkanaście klocków w roli ławek” – wymienia kolejne oszustwo publicysta. Jako kolejny punkt wskazuje, że po latach rządów Trzaskowskiego mieszkańcy przyzwyczaili się, że nie dotrzymuje on obietnic. Jednak to przykre, że znów słowa rzucano na wiatr i podczas remontu nie dotrzymano żadnych deklarowanych terminów. Wzrosły też wydatki na remont – z 14,5 mln do 19 mln zł.
za; Wyborcza, TVP Info
Portal Warszawski