[KOMENTARZ] Czy posyłanie ukraińskich dzieci do państwowych szkół to dobry pomysł?

Na nasz adres redakcyjny przyszedł taki oto artykuł; szkoły masowe, do których zapisują uchodźców z Ukrainy mają swoją sprawdzoną od lat organizację, która niewiele się zmieniła po „upadku” komuny. Wszyscy wiedzą, że najważniejszy w szkole jest dyrektor, który zatrudnia nauczycieli, podejmuje szereg decyzji, w tym rozdaje premie, dodatki i zdania, a czasem wzywa na dywanik. Nauczyciele mają swój system oddziaływania na uczniów oparty na ocenach i wyzwiskach – „siadaj pała”, „nie zdasz”, „jesteś idiotą jak Twój ojciec”. Szkoła terroryzuje rodziców groźbą donosu do sądu rodzinnego (czasem nawet wpisuje to do statutu szkoły). Uczniowie biją słabszych i robią im wodnika szuwarka lub ściągają haracz. Każdy o tym wie, każdy się na to godzi i dlatego codziennie o 8:00 grzecznie melduje się w tym systemie.

Ale do rzeczy

Sporo zmieni wprowadzenie do tego systemu dużej liczby osób z zewnątrz, uchodźców z ogarniętej wojną Ukrainy, którzy mają zupełnie inna perspektywę, bo tak jak my boimy się złej oceny czy zakażenia koronawirusem, tak oni boją się że ich dziadków zabije bomba a ich ojciec zostanie ranny w ataku na czołg. Przeżywają ogromny stres wynikający także z ucieczki do innego kraju, niepewnego losu, zmian, bariery językowej. Posłanie ich do masowych, przemocowych szkół doda kolejny stres. Jednocześnie znane w szkole narzędzia oddziaływań nie będą skuteczne, ponieważ ocena na koniec roku jest dla nich bez znaczenia, a wyzwiska nauczyciela przy całej klasie nie są zrozumiałe. Oczywiście nauczyciel może nauczyć się wyzwisk po ukraińsku, ale to półśrodek i zdecydowanie nie wystarczy.

Zamiast posyłać biedne dzieci uciekające przed wojną do masowych, betonowych szkół warto by zorganizować grupy wsparcia, gdzie dzieci posługujące się językiem ukraińskim/rosyjskim będą mogli codziennie spędzić ze sobą czas, uzyskać wsparcie psychologów i pedagogów, uczyć się i bawić, ale bez siedzenia godzinami nieruchomo w ławkach co nie ma nic wspólnego z prawdziwą nauką. Samorządy nie są w stanie zapewnić edukacji na takim poziomie. Jedynie niezależne osoby i organizacje mogłyby pomóc dzieciom uchodźcom. Urząd miasta mógłby wspierać takie działania, ale tego nie robi.

Kolejną kwestią są puste budynki, lub ich części pierwotnie przewidziane na szkoły, przedszkola, żłobki, a także budynki mieszkalne choćby te obecnie przeznaczone na squaty, dla bojówek Trzaskowskiego od taktyki/gimnastyki miejskiej. Wszystkie te obiekty mogły by się stać domami dla uchodźców i miejscami edukacji domowej. Potrzeba tylko otwartości umysłu władz Warszawy, ale po tak schematycznie myślących osobach, bez esprit i otoczonych podobnymi,  nie spodziewajmy się niczego takiego.

fot; Miasto Stołeczne Warszawy

Imię i nazwisko autora komentarza do wiadomości redakcji.

Portal Warszawski nie identyfikuje się treścią zawartą w artykule.

Przeczytaj również

Logotyp Portal Warszawski
Kontakt

Ostatnie atykuły