40 lat temu uprowadzono samolot linii LOT…to była wielka zaplanowana akcja
12 lutego 1982 r. Czesław Kudłek był kapitanem samolotu PLL LOT wykonującego lot rejsowy L-0747 na trasie Warszawa-Wrocław. Na jego pokładzie znajdowało się 4 członków załogi, 15 pasażerów oraz 4 funkcjonariuszy MO (w tym dwóch umundurowanych). Przed startem kapitan wpuścił do kabiny załogi Andrzeja Baruka, przedstawiając go jako swojego znajomego. Przy współpracy drugiego pilota, Andrzeja Śmielkiewicza, zabarykadowano od wewnątrz drzwi do kabiny pilotów. Kapitan poinformował kontrolę ruchu lotniczego, że w kabinie znajduje się uzbrojony porywacz, który zmusił ich do zmiany trasy lotu na lotnisko Tempelhof w Berlinie Zachodnim. Stewardesa została powiadomiona, że z powodu zmiany organizacji ruchu lotniczego samolot musi lądować w Szczecinie.
Tło polityczne
Samolot An-24 wylądował na lotnisku Tempelhof o 8.50. Pasażerowie zostali przeszukani i przesłuchani. Na pozostanie w zachodniej strefie zdecydowali się uczestnicy uprowadzenia samolotu – Czesław Kudłek i jego rodzina (żona z dwójką dzieci), Andrzej Śmielkiewicz, Andrzej Baruk i jego rodzina (żona z dzieckiem) oraz jeden z pasażerów. W przypadku rodzin Kudłków i Baruków była to decyzja zaplanowana z dużym wyprzedzeniem i poprzedzona wcześniejszymi przygotowaniami, natomiast Śmielkiewicz podjął decyzję o pozostaniu spontanicznie.
Początkowo wszyscy uciekinierzy zostali zatrzymani przez władze niemieckie, ale już 13 lutego zachodnioniemiecki sąd zwolnił ich z aresztu. Rodziny Kudłków i Baruków skorzystały z tego i wyjechały na stałe do Stanów Zjednoczonych. Śmielkiewicz był traktowany jako ofiara porwania, co pozwoliło mu na podjęcie pracy zawodowej w charakterze pilota komunikacyjnego. W późniejszym okresie pracował jako pilot-instruktor firmy Boeing. Po przemianach ustrojowych powrócił do Polski, obecnie jest cenionym pilotem sportowym Aeroklubu Leszczyńskiego.
„Linie Obsługujące Tempelhof” – tak złośliwi rozszyfrowywali nazwę LOT w latach 80. XX w. I nie bez przyczyny, gdyż w 1981 r. uprowadzono dziesięć samolotów LOT-u. Wprowadzenie stanu wojennego spowodowało zawieszenie lotów pasażerskich do 16 stycznia 1982 r
Śledztwo
Przeciwko sprawcom uprowadzenia wszczęto 13 lutego śledztwo, w wyniku którego 16 lutego zostały przedstawione zarzuty. Czesław Kudłek został oskarżony o uchylanie się od pracy w jednostce zmilitaryzowanej, o ucieczkę za granicę z naruszeniem zasad bezpieczeństwa ruchu lotniczego oraz o samowolne pozostanie za granicą. Andrzej Śmielkiewicz miał postawione zarzuty dotyczące uchylania się od pracy w jednostce zmilitaryzowanej i pozostanie za granicą. Zebrano materiał dowodowy w postaci taśm zawierających nagrania rozmów kapitana samolotu z wieżą kontrolną oraz dokonano przeszukań mieszkań oskarżonych.
W mieszkaniach funkcjonariusze Komendy Stołecznej Milicji Obywatelskiej zabezpieczyli oczywiste dowody w postaci zapisków i notatek oraz mniej oczywiste w postaci:
telewizor czarno-biały prod. polskiej i pralkę automatyczną prod. polskiej”,
radia m-ki TSH, magnetofonu m-ki MSH, wzmacniacza WSHO i dwóch kolumn głośnikowych oraz 20 kaset magnetofonowych”.
W przypadku Andrzeja Baruka śledztwo zostało zawieszone 15 marca 1982 roku i nie doszło do przedstawienia mu zarzutów.yrokiem z dnia 5 kwietnia 1982 r. Sąd Okręgowy Warszawskiego Okręgu Wojskowego skazał:
– Czesława Kudłka na 15 lat pozbawienia wolności, pozbawienie praw publicznych na lat 6, zakaz wykonywania zawodu pilota samolotów pasażerskich na lat 10 oraz poniesienie kosztów sądowych w wysokości 6000 złotych,
– Andrzeja Śmielkiewicza na 8 lat pozbawienia wolności, zakaz wykonywania zawodu pilota samolotów pasażerskich na lat 5 oraz poniesienie kosztów sądowych w wysokości 6000 złotych.
Co ciekawe, 12 kwietnia od wyroku odwołał się adwokat Czesław Jaworski (obrońca Andrzeja Śmielkiewicza, przydzielony mu z urzędu). Argumentował, że w trakcie procesu naruszono przepisy prawa materialnego i procesowego poprzez traktowanie oskarżonego jak żołnierza oraz wymierzono rażąco wysoki wymiar kary. O dziwo, sąd przyznał obrońcy rację, że Andrzej Śmielkiewicz nie był żołnierzem. Apelacja został jednak odrzucona, a wyrok utrzymany z tytułu odpowiedzialności, jaką ponoszą pracownicy jednostek zmilitaryzowanych w okresie stanu wojennego.
10 maja 1991 r. Sąd Najwyższy – Izba Wojskowa uchylił ten wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia Wojskowej Prokuraturze Garnizonowej w Warszawie. Prokuratura 20 września 1991 r. wydała postanowienie o umorzeniu śledztwa, gdyż czyn, o który oskarżono podejrzanych „nie zawiera ustawowych znamion czynu zabronionego”.
Na bazie tej historii powstał film „Bilet na księżyc„.
Opracował; W. Kaczmarczyk, Archiwum Instytutu Pamięci Narodwej