Bo w Berlinie! Czyli o ignorancji i kłamstwach na temat sppn
Wielu zwolenników płacenia za parkowanie na miejskim terenie i pod chmurką powołuje się na „europejskie” czy „światowe” standardy… tyle, że bardzo chętnie zapominają oni o najważniejszym, lub świadomie kłamią. Bardzo chętnie też powołują się na tzw. Zachód i europejskie stolice. Chyba jednak ich dobrze nie znają, bo fakty mówią o czymś innym. Przypominamy nasz artykuł z listopada 2021 roku.
Warszawa a Berlin
Owszem, w takim np. Berlinie też są strefy z płatnym parkowaniem… ALE:
Jak widać na załączonych obrazkach, obejmują one – żółte pola – nieproporcjonalnie MNIEJSZY obszar, niż nawet obecna SPPN w Warszawie. Tam, gdzie obowiązują, są całe ulice i rejony wyłączone z opłat i/lub objęte różnymi przywilejami parkingowymi dla mieszkańców. Typowe dzielnice mieszkalne, jak np. Wedding, większość Charlottenburga, Prenzlauer Bergu czy Kreuzbergu – widać to doskonale w powiększeniu centrum – parkowanie BEZPŁATNE !! A oprócz parkowania „pod chmurką” Berlin oferuje oczywiście dawno wybudowane miejsca na licznych parkingach wielopoziomowych, podziemnych i naziemnych. W centrum i P+R na przedmieściach, publicznych i prywatnych.
Nie samym samochodem człowiek żyje
Ale nie samym samochodem człowiek żyje, i żeby mógł wygodnie poruszać się po mieście, konieczny jest NAJPIERW odpowiedni transport publiczny.
Gdyby tu dodać mapę pokrycia Berlina transportem szynowym, byłaby to już perwersja, bo linie poprowadzono tam praktycznie we wszystkich kierunkach oraz istnieją łączniki pomiędzy „szprychami”. Warszawa ma rejony z nawet niezłym zagęszczeniem sieci czy możliwościami przesiadek, ale też i całe dzielnice bez takich udogodnień (albo ze szczątkowymi).
To co robimy najpierw – budujemy metro i parkingi, czy płacimy podatki na największą proporcjonalnie SPPN w Europie?