Aktywistyczno-urzędnicza szajka? O dewastacji Mostu Poniatowskiego
8 września 2019 na moście Poniatowskiego w Warszawie ginie rowerzystka. Została przejechana przez samochód marki Renault.Po tym wydarzeniu aktywiści natychmiast rozpoczęli nagonkę na kierowców, że są mordercami, że są bandytami, że rowerzystka by żyła, gdyby tylko kierowcy przestali zapier****ać, że most to śmiertelne zagrożenie dla rowerzystów. Cały aktyw wraz z urzędnikami i zaprzyjaźnionymi mediami chórem lamentował, jak to ten most jest bardzo niebezpieczny i że jedynie fotoradary nas uchronią, bo aż 85% kierujących przekracza ograniczenia prędkości – zaczyna swój wpis bloger „Mityczni mieszkańcy, mityczne wnioski”.
Pierwsze oszustwo
W toku postępowania jednak okazało się, że przebieg zdarzeń daleko miał do wizji snutych przez aktywistów. Okazało się, że dziewczyna wpakowała się wprost pod koła samochodu, po tym gdy w trakcie nieostrożnego wymijania pieszej zaczepiła się o jej sweter i straciła równowagę. Mało tego, kierowca okazał się jechać przepisowo i nie przekraczać ograniczenia prędkości. Nawet gdyby kierowca jechał 30 na godzinę to wiele by to nie pomogło, ponieważ rowerzystka upadła na bok, a więc nie PRZED (typowe potrącenie), lecz POD samochód.
Jeszcze ciekawiej się robi, gdy przyjrzymy się statystykom.
Co prawda w latach 2015-2019 zginęły jeszcze dwie osoby, ale jedna sytuacja była podobna – rowerzysta nie ustąpił pierwszeństwa i wpakował się wprost po koła samochodu. Jedynym wypadkiem śmiertelnym spowodowanym przez kierowcę było rozbicie się BMW na barierkach, gdzie pasażer tego samochodu później zmarł.
Przez PIĘĆ lat był tylko JEDEN wypadek śmiertelny spowodowany przez kierowcę. To DWA RAZY MNIEJ niż wypadki śmiertelne spowodowane przez rowerzystów! W tym czasie przez most przejechało około 75 MILIONÓW pojazdów.
Reszta wypadków ograniczyła się już tylko do lekko rannych, nikt nie został ciężko ranny – zazwyczaj były to po prostu nieco groźniejsze stłuczki. Co prawda policja wpisała w SEWIKu, że dla większości powodem była nadmierna prędkość, ale musimy brać pod uwagę, że policja wpisuje „nadmierną prędkość” z automatu, a inne przyczyny tylko jak ma je podane na tacy. Na ślepo można założyć, że za połową „nadmiernych prędkości” kryje się w rzeczywistości inna przyczyna.
Drugie i kolejne
Dodajmy do tego, że sama „nadmierna prędkość” to nie to samo co „przekroczenie ograniczenia prędkości”. Można jechać grubo poniżej ograniczenia i oberwać „nadmierną prędkością”. Fotoradar mierzy przekroczenia ograniczenia prędkości.
Fakty faktami, ale na zmiany planów było już za późno. Okazja do dojechania kierowców była zbyt dobra, żeby ją zmarnować. Kłamliwa narracja została zainstalowana i fantastycznie funkcjonowała będąc podgrzewaną dzień w dzień przez aktywistów. Urzędnicy byli zdeterminowani ofotoradarować most z każdej strony, i w obliczu rozpętanej nagonki, żadne fakty nie miały już żadnego znaczenia.
W ten oto sposób skończyliśmy z sześcioma skrzynkami szpecącymi zabytkowy most, które co prawda spowalniają ruch ale… właściwie na spowalnianiu ruchu (i trzaskaniu mandatów) się kończy, bo ich wpływ na bezpieczeństwo jest praktycznie żaden. Rzekomo straszne zagrożenia czyhające na moście Poniatowskiego to tylko kreacja medialna garstki ludzi, którzy zapalczywie realizują podstawowy cel ich ideologii – bezpardonową walkę z kierowcami I samochodami.
We wszystkich językach tego świata nie ma słów wystarczająco obelżywych…
We wszystkich językach tego świata nie ma słów wystarczająco obelżywych, by dosadnie wyrazić się na temat tego festiwalu łgarstw, przekłamań i manipulacji, który zaserwowali nam aktywiści wraz z urzędnikami (czy w dzisiejszych czasach jest w ogóle różnica?).
Spośród wszystkich akcji aktywistyczno-urzędniczej szajki ta jest w TOP 1 najgorszych. W żadnej innej kwestii opinia publiczna nie była karmiona taką ilością populistycznych bzdur, by uzasadnić tak bezsensowną rzecz jak sześć (!!!) fotoradarów na jednym tylko moście. A to wszystko z powodu wypadku, który spowodowała rowerzystka i gdzie kierowca jechał przepisowo. Powiedzieć, że to hucpa i granda to jak nie powiedzieć nic.