Miasto chyba się zorientowało, że wprowadzając Sppn nie dysponuje odpowiednią ilością miejsc postojowych, aby były one choć w teorii dostępne uprawnionym mieszkańcom na abonament. Stąd pomysł ZDM, aby pozwolić mieszkańcom na parkowanie w miejscach teoretycznie niedozwolonych. Oczywiście na zasadzie ukłonu w stronę mieszkańców. Jest jednak problem. To miejsca można zaadoptować pod dozwolone parkowanie, ale nie przez opłacających postój w tej strefie, tylko jak dla mieszkańców. Wczoraj, bardzo późnym wieczorem, kiedy normalnie ludzie idą spać, rowerowi aktywiści (poniżej główny trzon) debatują z pracownikiem ZDM, który zachęca do łamani prawa. Mowa o Ochocie, i Żoliborzu. Ten pomysł został skrytykowany przez aktywistów, głośno nazwany ale nie znaczy to, że w interesie mieszkańców.
Kto urządza nam życie w Warszawie
Taki oto wpis pojawił się wczoraj na jednej ze stron aktywistów rowerowych; „Całkowicie zdajemy sobie [sprawę z tego, że mamy taką] sytuację, że na Żoliborzu nie ma chodników półtorametrowych. W takich sytuacjach wprowadzamy dla Państwa taką zasadę „status quo plus”: to znaczy tak, jak Państwo tam parkowaliście, tak parkujcie. Trudno nazwać to parkowaniem zgodnym z przepisami, ale też jakby nie chcemy się ustawiać w roli ober-władzy (są bardzo łaskawi) i jeżeli do tej pory ten system się sprawdzał i funkcjonował na zasadzie jakieś symbiozy: Straż Miejska, mieszkańcy, piesi, kierowcy, to w żadnym wypadku nie chcemy tej symbiozy naruszać. W przypadku między innymi ulicy Dziennikarskiej będzie ustawiona strefa B-35, czyli znak B-39. Oznacza to, że wolno tam parkować
zgodnie z przepisami o ruchu drogowym, czyli dokładnie będzie taka sytuacja, jak jest dzisiaj: że tam parkować nie wolno, ale w szczegółach my tego nie rozstrząsamy. (łaskawość aktywu nie zna granic).”