9 listopada 1915 roku w Konowce urodziła się Hanka Bielicka – artystka kabaretów ”Szpak”, ”U Lopka” i ”U Kierdziołka”, aktorka występująca na scenach teatru Wilna (Teatr Polski na Pohulance,1939-44), Białegostoku (Teatr Miejski, 1945), Łodzi (Teatr Kameralny Domu Żołnierza, 1945-49) oraz w teatrach stołecznych: Współczesnym (1949-54), Syrena (od 1954), także w radiu i telewizji. Uwielbiana przez wszystkie pokolenia Polaków artystka.
Rys biograficzny
W 1939 r. ukończyła romanistykę na Uniwersytecie Warszawskim oraz Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej w Warszawie pod okiem Aleksandra Zelwerowicza. Wystąpiła w ponad 20 filmach kinowych i telewizyjnych. Zagrała m.in. w serialach: Wojna domowa, Palce lizać, Badziewiakowie, wcześniej także w filmach fabularnych: Zakazane piosenki (debiut filmowy Hanki Bielickiej), Celuloza, Cafe pod Minogą, Małżeństwo z rozsądku, Piekło i Niebo i słynną ciotunię w Panu Wołodyjowskim. Artystka słynęła z wyjątkowego poczucia humoru i optymizmu, którego źródłem było jej szczęśliwe dzieciństwo. A także z charakterystycznego głosu zwanego ”najpiękniejszą chrypką świata”. Prywatnie artystka była wielką miłośniczką kapeluszy. Podobno bez tego atrybutu można ją było spotkać tylko w trzech miejscach – w domu, garderobie teatralnej i… w szpitalu”.
O swoim uwielbieniu do kapeluszy, które były integralną częścią jej osobowości mówiła: „Ja mam mniej lat niż kapeluszy, bo lata lecą, a kapelusze wychodzą z mody… ale kapelusze nie przysparzają zmarszczek”. Ostatnim filmem w jakim zagrała był film ,,Ja wam pokażę!”. Odeszła 9 marca 2006 roku. Spoczęła na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.
„Zelwer nauczył mnie sztuki aktorskiej. Już w szkole uświadomił mi, że będę aktorką charakterystyczną. Z trudem wybijał mi z głowy myśl o operacji plastycznej nosa. +Na to, żeby była pani aktorką, pani Bielicko, musi pani jeszcze popracować, ale ten nos już dziś wart jest miliony. Takiego kinola ze świecą szukać. Tak naprawdę dał mi popalić dopiero na trzecim roku. Przejęta do granic recytowałam jakiś tragiczny monolog, gdy nagle Zelwerowicz ryknął: +Zabierzcie tego krokodyla ze sceny, bo umrę ze śmiechu!+. A potem jeszcze mnie dobił: +Gdyby przyszło Pani do głowy grać Ofelię, to radzę już w pierwszym akcie iść do zakonu, bo inaczej widzowie skonają ze śmiechu” – Hanna Bielicka.
Portal Warszawski. O krok do przodu