Nie wiadomo dlaczego i kiedy osoby homoseksualne zostały przejęte przez ideologię postmodernistyczną i neomarksistowską, które zrobiły z osób lgbt mięso armatnie. Innymi słowy, dlaczego zdecydowano, że geje, lesbijki z zasady muszą być lewicowe, o ateistycznym światopoglądzie, zawsze z dużą nienawiścią do kościoła? Oczywiście tego nie wie nikt, ale pewne jest, że neomarksiści weszli nam wszystkim do łóżek, i z tego łózka zrobili symbol wolności. Praktycznie jednak, zrobiono z niego ofiarę uciskanego przez opresyjny świat – czyli jednym słowem, i paradoksalnie, zabrano mu możliwość wyboru, i ograniczono go w jedynie słusznych ramach, za które nie można wyjść. Przesłanie jest proste. Osoba LGBT nie może być konserwatywna, patriotyczna, wierząca! Inaczej jest zdrajcą. Oto lewicowy majstersztyk. Zrobić z wolnego człowieka mającego prawo wyboru, ideologicznego niewolnika!
Prawda jest jednak inna, dowodem tego jest Kamil Starczyk, zdeklarowany konserwatywny gej, który chodzi na Marsze Niepodległości.
– Istnieje coś takiego jak ideologia LGBT?
– Istnieje tendencja do identyfikowania wszystkich lesbijek, gejów, biseksualistów i osób transseksualnych z określonym zestawem postaw i poglądów. Stoją za tym agresywni aktywiści, którzy uzurpują obie prawo do wypowiadania się w imieniu całej społeczności. Mają w tym silne wsparcie mainstreamu i wielkich koncernów, które na wciskaniu wszędzie tęczy zarabiają miliony. LGBT to dziś jeden z najbardziej dochodowym brandów – jako zjawisko, zestaw poglądów wygłaszanych przez aktywistów, co skrótowo można nazwać ideologią.
– Przecież to tylko rozwinięcie skrótu: Lesbijki, Geje, Biseksualiści i Transseksualiści.
– Myli się Pan! Aktywiści LGBT z podsycania homofobicznych nastrojów uczynili sobie łatwy sposób na zarobek i życie.
– To mniejszości seksualne mają w Polsce tak klawo?
– Klawo ma na pewno mała, hermetyczna grupka, żyjąca z wiecznej walki. Robert Biedroń wskazywał w czasie kampanii prezydenckiej, że „w Polsce żyją co najmniej 2 mln osób LGBT”. Według badania niemieckiego ośrodka badania opinii publicznej Daila odsetek osób LGBT w Polsce w 2016 roku wyniósł 4,9 proc., czyli 1,86 mln osób. Natomiast mainstream zafiksował się na punkcie garstki osób, która głosi radykalne poglądy.
– Zramolały porządek można zmienić tylko poprzez radykalizm!
– Według ratusza w ostatniej Paradzie Równości w Warszawie wzięło udział 47 tysięcy ludzi, z czego jedynie kilkanaście osób obrażało uczucia religijne, parodiowało msze, wyzywało ludzi o innych poglądach i życzyło śmierci „starym pisowskim kurwom”. To nawet nie procent społeczności LGBT, ale to o nich jest najgłośniej. Ta patologia stała się niestety wizytówką całej społeczności.
– Może to wina konserwatystów? Od lat najchętniej pokazują takie ujęcia z parad, na których ktoś łazi z fiutem na wierzchu.
– Milcząca większość nie pochwala takiej formy dialogu i potępia takie zachowania.
– Krytykuje Pan wypowiadanie się w imieniu większości, a sam to robi.
– Bo znam mnóstwo przypadków, gdy jakiś homoseksualista za głoszenie swoich poglądów spotkał się z ostracyzmem ze strony tęczowego lobby i próbą dyskredytowania w przestrzeni publicznej.
– Przykłady?
– Zgłosił się do mnie np. chłopak, z małej miejscowości, który miał przed sobą dobrze zapowiadającą się karierę wojskową, ale ugiął się pod ciężarem pogróżek kilku aktywistów, którym podpadł – że w pracy dowiedzą się o jego orientacji, że rodzina się dowie. Pojawiały się fotomontaże, zdjęcia z rzekomych orgii. Bez mrugnięcia okiem zniszczyli człowieka, tylko dlatego, że ośmielił się mieć inne poglądy. To jest ta tolerancja, o której tyle mówią? Totalna hipokryzja i obłuda! Takich historii jest więcej i opisuję to w książce „Ciemna strona tęczy”, która ukaże się w przyszłym roku.
– Jak Pan łączy bycie konserwatystą z byciem gejem?
– Łatwo. Skrót myślowy „ideologia LGBT” to tylko część szerszego zjawiska. To jedno z narzędzi ideologii degrengolady, z którą nie mamy do czynienia od wczoraj, od dekad czy stulecia, ale już od czasów starożytnych, a nawet i dalej. Walka dobra ze złem, walka jasnej strony mocy z ciemną stroną, walka Boga z szatanem – istnieją od zawsze. Zmieniają się tylko kukiełki.
– Czy homoseksualiści są w Polsce dyskryminowani?
– Polska jest jednym z nielicznych krajów świata, w których homoseksualizm nigdy nie był ścigany ani karany. Ostatni i jedyny znany mi przypadek odbierania komuś prawa do życia, zgodnie ze swoimi preferencjami, miał miejsce na polskich ziemiach w 1561 r., kiedy to odbył się proces Wojciecha z Poznania, który w przebraniu kobiety poślubił Sebastiana Słodownika. Prawa antygejowskie były wprowadzane wprawdzie we wszystkich zaborach od 1795 r., ale nie musimy sięgać do aż tak odległej historii. Zaledwie siedemdziesiąt lat temu Alan Turing, genialny brytyjski matematyk i jeden z ojców współczesnej informatyki, miał do wyboru śmierć lub chemiczną kastrację – za to, że był homoseksualistą. Mówimy o Wielkiej Brytanii. A nasi sąsiedzi? Dopiero w 2017 r. rząd niemiecki przyjął ustawę o wymazaniu wyroków za homoseksualizm. O jakiej więc dyskryminacji i o łamaniu których praw w Polsce mówimy?
– Brak związków partnerskich, utrudnienie dziedziczenia, spraw urzędowych… Ale dyskryminacja nie musi być przecież koniecznie sankcjonowana przez Państwo. Wystarczy przyzwolenie w warstwie społecznej na wyzywanie, wyśmiewanie, pobicia.
– Dzisiaj polscy homoseksualiści najbardziej dyskryminowani są przez innych homoseksualistów. W Polsce, jeżeli jesteś lesbijką lub gejem, masz być wege, nie chodzić do kościoła i protestować przeciw PiS. Jeżeli ośmielisz się mieć poglądy bliższe prawicowym, to przygotuj się na epitety typu „faszysta”, „sprzedajny klakier prawicy”, „oszust, który udaje geja” – to najłagodniejsze, nie chcę rzucać wulgaryzmami.
– No i tak Pana najczęściej określają: pożyteczny idiota, zdrajca, piąta kolumna.
– Dzisiaj w Polsce, jeżeli biało-czerwona flaga i krzyż są ci bliższe niż tęczowa chorągiewka, nie oczekuj tolerancji od tych, którzy wycierają nią sobie gęby najczęściej. Prędzej naplują ci w twarz na ulicy. Festiwal hipokryzji, tęczowy ciemnogród.
– Sam Pan się prosi: pokazują pana w TVP, stawiają w prawicowych mediach za przykład. Jest Pan tym anegdotycznym kolegą-gejem, który woli siedzieć cicho i uważa, że inni geje też powinni, jak przez większość stuleci do tej pory.
– Ale ja wcale nie siedzę cicho! Pokazuję po prostu szersze spektrum. Nie krytykuję takich kontrowersyjnych wypowiedzi jak ta o „tęczowej zarazie”, czy o tym, że „LGBT to nie ludzie”. Jeżeli ktoś potrafi samodzielnie myśleć, wyłapie, że w tych skrótach myślowych chodzi o tych, z którymi walczy nie tylko prawica, ale i normalni homoseksualiści. O tęczowe lobby i agresywnych działaczy, którzy oczekują szacunku całego świata, nie mając go do nikogo poza samymi sobą. Ci ludzie nie widzą nic poza czubkiem własnego tęczowego nosa. To rak naszego społeczeństwa – ale pamiętajmy, że mówimy o marginesie, wąskiej grupce ludzi. Reszta to ofiary ich propagandy i zakłamywania rzeczywistości. Dziś to my Polacy, czyli większość – patrioci, katolicy, w tym homoseksualiści krytykujący działaczy LGBT – jesteśmy dyskryminowani przez agresywną mniejszość. O tym problemie nikt nie mówi.
– Ech, te słynne większości dyskryminowane przez mniejszości… Czy homoseksualiści powinni mieć możliwość brania ślubów i adoptowania dzieci?
– Już mają taką możliwość w wielu miejscach na świecie. W Polsce to nie nasze pokolenie będzie podejmowało takie decyzje. Tu podziękowania dla aktywistów LGBT, którzy wzbijają się na wyżyny, byle zniechęcić do siebie typowego Kowalskiego. Dlatego też powstaje nasz ruch, którego głównym celem jest pokazanie społeczeństwu, że przeciętna lesbijka czy gej nie wiesza tęczowych flag na krzyżach, nie pluje ludziom w twarz i jest takim samym normalnym człowiekiem jak każdy inny. Córką, synem, patriotą, chrześcijaninem, który akceptuje siebie i nie musi wypisywać sobie na czole LGBT, jakby kogokolwiek interesowało to, kto z kim sypia. To ludzie, którzy mają do zaoferowania światu coś więcej niż własna seksualność.
– Takie myślenie znajduje wzięcie na prawicy?
– Tak mówi większość prawicowych polityków, którzy podkreślają, że sprzeciwiają się temu, co reprezentują i próbują narzucić nam wspomniani aktywiści – a są to agresja, nienawiść, brak szacunku do świętości i brak tolerancji dla innych poglądów. Oni walczą ze wspomnianą różnie rozumianą ideologią, która zagraża nam wszystkim bez względu na orientację. Nie walczą z ludźmi lesbijkami czy ludźmi gejami. Niestety przez prowokacje i agresję aktywistów radykalnego odłamu LGBT jeszcze przez lata przeciętny Kowalski będzie patrzył na całą społeczność LGBT przez pryzmat patologii, więc trudno oczekiwać, żeby ktoś przy zdrowych zmysłach pozwoli takim ludziom np. wychowywać dzieci. Ta patologia, będąca tylko marginesem społeczności LGBT, zniszczyła w kilka lat dwie dekady pracy takich działaczy jak Sergiusz Wróblewski, który również przyłączył się do naszego ruchu, Robert Biedroń czy wielu innych.
– To co chce Pan przekazać przeciętnemu Polakowi?
– Przeciętny Kowalski musi polubić lesbijki i gejów za to jakimi ludźmi są, a nie za to z kim sypiają. Jeżeli ktoś polubi cię jako człowieka, to lubi cię bez względu na twoje preferencje. Jeżeli ze swoich preferencji robisz narzędzie do terroryzowania innych, nie dziw się później, że owi inni z tobą walczą. Kiedyś na hasło „znany homo” ludziom do głowy przychodził Maciej Nowak lub Mariusz Szczygieł. Dziś mamy cipkomaryjki i niedojrzałość społeczno-obywatelską. Musimy odczarować ten obraz i odciąć się od patologii.
– Czyli?
– Wielokrotnie zwracałem uwagę aktywistom różnych stowarzyszeń związanych z LGBT, że nie tędy droga i powinni zmienić swoje podejście. Najpierw byłem ignorowany, następnie wyśmiewany. Gdy zacząłem mówić o tym głośno, zaczęła się agresja, nienawiść. Ludzie potrafią wywalić cię ze znajomych, bo nie myślisz tak jak oni, ale potem namiętnie włażą na twój profil 24 h na dobę, byle napisać złośliwy komentarz, gdy coś wrzucisz. Potrafią prześwietlić twój życiorys, wyzywać twoich bliskich, wypisywać kłamstwa na twój temat.
– Często zdarzają się głosy poparcia?
– Są ludzie, którzy wysyłają wiadomości: „w sumie masz rację, też nie podoba mi się to, co robią”. Ale gdy odpisuję „napisz o tym publicznie, niech zobaczą, że więcej ludzi myśli podobnie”, otrzymuję odpowiedź, że „nie, bo ten i tamten zobaczy, zostanę wyklęty” itd.
Wszystko zmieniło się, gdy publicznie powiedziałem, że ci najgłośniejsi aktywiści to kółeczko wzajemnej adoracji z tęczowymi klapkami na oczach, zakłamane i toksyczne środowisko. Najpierw wpis zaczął szaleć w sieci, następnie zaczęły mówić o tym media. Głównie prawicowe – mainstream nadal żyje w bańce informacyjnej i nie przyjmuje do wiadomości, że nie każda kobieta musi być feministką.
– Z Pana to taki reformator, który chce, żeby wszystko zostało po staremu.
– Każdego dnia, od 2 miesięcy, piszą do mnie ci, którzy do tej pory milczeli. Gratulują, dziękują, niektórzy deklarują pomoc w organizacji większej inicjatywy. Są też tacy, którzy na razie wolą się przyglądać z boku. Odzywają się pielęgniarki, górnicy, bibliotekarki, piekarze – różni ludzie o różnych poglądach, o różnych orientacjach. To, co nas łączy, to miłość do Polski. Polska nie ma orientacji. I tak jak w Polsce nie ma miejsca na homofobię, tak i nie ma miejsca na agresję aktywistów LGBT. Oficjalnie ruszymy na przełomie tego i przyszłego roku. Spotkaliśmy się już z wieloma politykami prawicy, publicystami, księżmi, narodowcami i nikt nikogo nie pobił, ani nie spalił na stosie.
– Zna się pan z Margot? Rozmawia z jej środowiskiem?
– Nie poznałem i dopóki nie dorośnie, dopóty poznać nie chcę. Bałbym się, że mnie pobije lub zaatakuje jakąś brudną strzykawką. Ludzie z tego towarzystwa sprawiają wrażenie jakichś niepoczytalnych. Zresztą trudno byłoby mi nawiązać dialog z kimś, kto wprost mówi, że nienawidzi Polski. Gdzieś tam w środku chciałbym pomóc Margot wyjść na człowieka, który ma do zaoferowania w przestrzeni publicznej więcej niż opowiadanie o tym z iloma osoba uprawia miłość. Ma w sobie dużo żalu i buntu. Sam przez to przechodziłem. Tymczasem otaczam się ludźmi, którzy tak jak ja, wolny czas poświęcają na inne rzeczy, np. szorując groby zapomnianych bohaterów w chłodne październikowe popołudnie czy nosząc kilogramowe siaty i pomagając przygotowywać paczki dla Powstańców. Młodzi bardzo wypaczyli dziś znaczenie słowa bohater.
– Głosował Pan na PiS?
– Nie głosowałem na PiS – głosowałem na mniejsze zło. Mając do wyboru targowicę i komunistów, wolę już raczkującą prawicę, która przynajmniej nie wstydzi się polskości i nie nazywa jej nienormalnością.
– Co się Panu na lewicy nie podoba?
– Rzeczniczka jednej z lewicowych partii rozpoczęła ze mną „dialog” od szukania haków. Według niej nie mam prawa mówić o aborcji, bo nie jestem kobietą, nie mam prawa mówić o LGBT, bo chodzę na marsze niepodległości, a poza tym to piszę na blogu w bardziej konserwatywnym duchu, a na studiach dorabiałem w call center, więc nie jestem godzien bycia branym na poważnie. Potem zdziwienie, że lewica ledwo przekroczyła próg wyborczy.
– Na prawicy lepiej?
– Na prawicy znalazłem wsparcie, zrozumienie i tolerancję. Pamiętajmy, że Zjednoczona Prawica to nie tylko PiS, Solidarna Polska, Porozumienie i politycy, których znamy z mediów. To również młodzieżówki, o których rzadko się mówi. Na tym tle wyróżnia się Młoda Prawica pod przywództwem Jana Strzeżka. To najbardziej otwarci, tolerancyjni, pracowici, racjonalni, ale i nowocześni młodzi Polacy jakich kiedykolwiek poznałem. Traktuję ich jak przyjaciół. To oni będą kiedyś zarządzać Polską.
– Jak się godzi bycie gejem i katolikiem? Kościół was przecież nie lubi.
– Czy wśród prawaków nie ma wegetarian? Są. Czy wśród katolików nie ma kosmopolitów? Są. Czy geje nie mogą być konserwatywni? Mogą i są. W Stanach Zjednoczonych konserwatywnych ruch LGBT wspiera Donalda Trumpa, w Wielkiej Brytanii głośno ostatnio o konserwatywnych lesbijkach. U nas się o tym nie mówi. Tęczowe lobby fałszuje rzeczywistość. Wszyscy widzieliśmy jak „Gazeta Wyborcza” stała się ich zakładnikiem i usunęła krytyczny tekst o Barcie Staszewskim. Osoby nieheteronormatywne są w każdej sferze przestrzeni publicznej. Również w każdej partii, która jest obecnie w Sejmie – łącznie z prawicą. Większość z nich nie mówi o tym głośno, bo nie chce być kojarzona z tęczową patologią, którą widzimy w mediach.
– No dobrze, ale co z Kościołem? Chodzi Pan co niedzielę do miejsca, w którym jest potępiany?
– Kościół był jednym z najczęściej poruszanych tematów podczas spotkań, które odbyłem w ostatnich tygodniach. Dla wielu nieheteronormatywnych Polaków wiara jest fundamentem. Z Kościołem trochę jak z polityką – patrzymy na niego przez pryzmat starych wyjadaczy, ale często nie wiemy, że tuż za ich plecami czają się młode wilki. Zdolni i otwarci na ludzi duchowni. Kościół, który nadchodzi, nie chce rozmawiać o LGBT, ideologiach itp. Kościół przyszłości chce rozmawiać z ludźmi, nie o ludziach. Owszem, mówi dziś dużo o skłonnościach czy preferencjach seksualnych, ale nie definiuje człowieka przez jego seksualność. Tak jak grzechem jest stosunek seksualny, a nie bycie homoseksualistą, tak grzechem jest przedmałżeński seks, a nie narzeczeństwo.
– Nie nadążam… Nie można po prostu uprawiać seksu bez tych wszystkich grzechów?
– Wkrótce zwrócimy się do Episkopatu, ktoś pierwszy musi wyciągnąć rękę. Wiele osób, z którymi spotkałem się w ostatnim czasie, chce przeprosić za agresję aktywistów LGBT i profanacje, ale jednocześnie postawić kropkę w tym temacie i określić granicę – my to my, oni to oni, nie wrzucajcie nas do jednego wora. Widok Najświętszego Sakramentu przerobionego na waginę boli tak samo heteroseksualnego katolika, jak i tego homoseksualnego.
– I księża zaczną nauczać z ambon: homoseksualizm tak, wypaczenia nie?
– Stawka to 2 mln Polaków. Jeżeli Kościół otworzy się na nich, zwycięży ideologiczną wojnę i wyrwie argumenty garstce tęczowych propagandzistów, która terroryzuje większość. Znaleźliśmy się w karykaturalnej rzeczywistości, w której mogą na nas pluć i wyzywać nas od najgorszych, a gdy zwrócimy im uwagę, podnoszą larum na pół świata, jakimi to homofobami jesteśmy. Paradoksalnie to społeczność LGBT może wzmocnić Kościół i jego pozycję w polskim społeczeństwie. LGBT może być dla Kościoła wybawieniem.
Rozmawiał Michał Marszał, wywiad ukazał się w Tygodniku Nie.